Były szef resortu transportu miał nosić sześć ekskluzywnych zegarków, z czego tylko jeden – dziś wart 17 tys. zł, a w chwili zakupu 20,5 tys. zł. – był jego własnością. Nie wpisał go do oświadczenia majątkowego i za to ma usłyszeć zarzuty.
Wczoraj do Sejmu wpłynął wniosek o uchylenie Sławomirowi Nowakowi immunitetu.
Jednak w całej sprawie pytań jest wciąż więcej niż odpowiedzi. Najważniejsze: od kogo minister pożyczał pozostałe zegarki i na jakiej zasadzie. Prokuratura nie badała, czy minister jako funkcjonariusz publiczny mógł to robić, czy nie była to forma przyjmowania korzyści, jak długo nosił zegarki i co łączy pożyczających z ministrem poza znajomością.
Dlaczego? – Pozostałe pięć zegarków miało wartość niższą niż 10 tys. zł, a więc poseł nie musiał ich wykazywać w oświadczeniach majątkowych. Uznaliśmy, że nie ma podstaw do badania sprawy tamtych zegarków – tłumaczy Katarzyna Calów-Jaszewska z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Jednak Kazimierz Olejnik, były wiceprokurator generalny, uważa inaczej: – Upodobania ministra do zegarków budzą głębokie wątpliwości. Dlatego należało wyjaśnić wszystkie okoliczności, zwłaszcza czy nie doszło tu do innych typów przestępstw – mówi „Rz" Olejnik. I przypomina, jaki jest cel składania oświadczeń majątkowych. – Służy to walce z korupcją i przejrzystości życia społecznego – zaznacza Olejnik.