10 sierpnia na drodze do Morskiego Oka padł koń Jukon ciągnący wóz z turystami. Sekcja wykazała pęknięcie aorty i zawał serca, co nie musi mieć związku z wysiłkiem. Mimo to w internecie zawrzało. Petycję „Ratujmy konie z Morskiego Oka" poparło w sieci ponad 80 tys. osób.
Zdaniem ekologów konie pracują zbyt ciężko, a dyskusja na ten temat właśnie osiągnęła poziom polityczny. Tematem zajął się Parlamentarny Zespół Przyjaciół Zwierząt. Przyjął restrykcyjne stanowisko w obronie koni. Sami fiakrzy protestują.
Zespół skupia 34 parlamentarzystów, głównie z PO, a problemem transportu do Morskiego Oka zajął się w połowie września. – W posiedzeniu wzięli udział m.in obrońcy praw zwierząt, przedstawiciele policji i weterynarii, jednak nie pojawił się nikt z ministerstw. Dlatego zdecydowaliśmy się wystosować do nich pisma – mówi przewodniczący zespołu Paweł Suski z PO.
Posłowie wysłali dwa pisma, z czego jedno trafiło do resortu finansów. Apelują w nim o objęcie fiakrów obowiązkiem korzystania z kas fiskalnych, bo ich obroty „nie są prawidłowo wykazywane, w wyniku czego traci Skarb Państwa". Podają wyliczenia, z których wynika, że fiakrzy zarabiają nawet 60 tys. zł miesięcznie.
– Nie kierujemy się chęcią zaszkodzenia fiakrom, lecz troską o konie – mówi Paweł Suski, jednak pismo do Ministerstwa Środowiska jest jeszcze bardziej radykalne.