Przymusowy budżet obywatelski

Ewa Kopacz zaprosiła opozycję na rozmowy o budżecie obywatelskim. Tymczasem nawet w koalicji nie ma przekonania do takich regulacji.

Publikacja: 06.11.2014 01:04

Premier Ewa Kopacz

Premier Ewa Kopacz

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek jd Jerzy Dudek

Szefowa rządu, która miesiąc temu podczas swojego exposé zachęcała opozycję do współpracy, postanowiła na dziesięć dni przed wyborami samorządowymi wprowadzić w życie swoją ofertę. Zaproponowała liderom wszystkich partii, ze szczególnym uwzględnieniem opozycji, rozmowy o samorządzie, m.in. o obowiązkowym budżecie obywatelskim. Opozycja uważa, że jest to element kampanii wyborczej, a koalicja – że normalna demokratyczna debata.

– Debata na temat problemów samorządów jest słuszna – mówił w radiowej Jedynce Eugeniusz Grzeszczak, wicemarszałek Sejmu z PSL.

Jednak do pomysłu budżetu obywatelskiego – wydzielonej części wydatków samorządu, o których przeznaczeniu decydują bezpośrednio mieszkańcy – to nie polityków opozycji trzeba przekonywać, lecz raczej tych z koalicji. Przeciwny obowiązkowemu budżetowi partycypacyjnemu jest też prezydent Bronisław Komorowski, który w rozmowie z „Rzeczpospolitą" mówił, że warto promować dobre mody czy trendy w samorządach, np. budżet obywatelski, ale to nie znaczy, iż należy je wprowadzać na siłę.

Pomysł na przyjęcie ustawy o budżecie obywatelskim miało w ubiegłym roku PSL, ale po kilku miesiącach prac samo z niego zrezygnowało. Ludowcy chcieli, by w każdej gminie powyżej 5 tys. mieszkańców wydzielano na ten cel minimum 1 proc. wydatków, a więc kwoty naprawdę niebagatelne. W jaki sposób miały być rozdysponowane pieniądze – tego PSL-owcy nie chcieli regulować, pozostawiając to w gestii samorządów. W założeniach sprawa wyglądała niezwykle atrakcyjnie, ale ustawa nigdy nie powstała. Dlaczego? W nieoficjalnych rozmowach PSL-owcy mówili, że ujęcie takich propozycji w ramy prawne okazało się niezwykle skomplikowane, a poza tym same samorządy nie były temu szczególnie przychylne. Być może z tego powodu, że te z nich, które dotąd wprowadziły budżet obywatelski, przeznaczały na ten cel dużo mniej niż 1 proc. wydatków.

Warszawa, która w tym roku po raz pierwszy zaproponowała mieszkańcom rozdysponowanie części pieniędzy, oddała im do dyspozycji zaledwie 26 mln zł przy rocznym budżecie miasta wynoszącym 13 mld zł. W przyszłym roku władze stolicy planują podwyższyć tę kwotę o 10 mln zł. Tak czy inaczej do 1 proc. wydatków jest bardzo daleko.

Stolica przeznaczyła na budżet partycypacyjny mniej pieniędzy niż mniejsza i biedniejsza Łódź, która przy wydatkach rzędu 4 mld zł w tym roku przydzieliła mieszkańcom do rozdysponowania 40 mln zł, a więc spełniła niedoszłe kryterium PSL, czyli 1 proc. wydatków. I była to największa kwota przeznaczona na budżet partycypacyjny w tym roku.

Szefowa rządu, która miesiąc temu podczas swojego exposé zachęcała opozycję do współpracy, postanowiła na dziesięć dni przed wyborami samorządowymi wprowadzić w życie swoją ofertę. Zaproponowała liderom wszystkich partii, ze szczególnym uwzględnieniem opozycji, rozmowy o samorządzie, m.in. o obowiązkowym budżecie obywatelskim. Opozycja uważa, że jest to element kampanii wyborczej, a koalicja – że normalna demokratyczna debata.

– Debata na temat problemów samorządów jest słuszna – mówił w radiowej Jedynce Eugeniusz Grzeszczak, wicemarszałek Sejmu z PSL.

Polityka
Donald Tusk kluczy w sprawie marihuany. Trzy miesiące opóźnienia
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Polityka
Adam Bodnar odpowiedział na pytanie o rekonstrukcję rządu. „Trudno wystawiać samemu ocenę”
Polityka
„Tak wygląda upadek polityka”. Prof. Antoni Dudek ocenia, co czeka rząd Donalda Tuska
Polityka
Prof. Jarosław Flis analizuje przegraną Rafała Trzaskowskiego
Polityka
Pierwszy transfer w Sejmie po wyborach. Ustawka czy przypadek?