Reklama

Lotnicze profity

Posłowie nie ujawniają prywatnych korzyści z publicznych podróży.

Aktualizacja: 26.01.2015 06:48 Publikacja: 26.01.2015 02:00

Tadeusz Iwiński (w środku) zapewnia, że mile oddaje innym

Tadeusz Iwiński (w środku) zapewnia, że mile oddaje innym

Foto: PAP, Marcin Obara

40 tys. punktów to zegarek znanej firmy, a 180 tys. – podróż dookoła świata. Takie nagrody oferuje uczestnikom program linii lotniczych Miles & More. Z mil gromadzonych dzięki biletom kupowanym za publiczne pieniądze mogą korzystać w prywatnych celach m.in. ministrowie, urzędnicy i posłowie.

– Korzystanie z programu powinno być pod kontrolą. Korzyści powinny spływać do kasy Sejmu, a nie do kieszeni posła – alarmuje prof. Antoni Kamiński, były prezes Transparency International Polska.

Spore bonusy

Na świecie działają trzy liczące się sojusze linii lotniczych. Z polskiego punktu widzenia najatrakcyjniejszy jest Star Alliance, którego członkami są m.in. LOT, Brussels Airlines i Lufthansa. To właśnie on oferuje pasażerom program Miles & More. Nie ma w nim znaczenia, kto płaci za bilet, lecz kto leci. Dlatego mogą uczestniczyć w nim politycy, choć ich loty opłacane są z publicznych pieniędzy.

Za przelot do Warszawy z odległego miasta w kraju, np. z Rzeszowa albo Szczecina, można zarobić do tysiąca mil. Sejmowi rekordziści latają ponad sto razy do roku. Na liście najczęściej podróżujących są m.in. Jan Bury z PSL, Iwona Guzowska z PO, niezrzeszony Tomasz Górski, Wincenty Elsner z SLD i Andrzej Jaworski z PiS.

Dziurawe rejestry

O udziale w programie wprost mówią niektórzy posłowie. O to, czy uczestniczą w programie, spytaliśmy trzech ostatnich. Potwierdzili.

Reklama
Reklama

Problem w tym, że zgodnie z opinią Biura Analiz Sejmowych profity płynące z uczestnictwa powinny być uwzględniane w rejestrze korzyści. Takich wpisów nie robi żaden z często podróżujących posłów, choć mile można wymieniać nie tylko na bilety, lecz również na zegarki, plecaki itp.

Dlaczego posłowie nie uwzględniają korzyści w rejestrze? Twierdzą, że ich po prostu nie czerpią. – Gdybym chciał za mile polecieć za granicę, i tak musiałbym ponieść bardzo wysokie opłaty lotniskowe – tłumaczy Andrzej Jaworski, który mówi, że dzięki programowi korzysta tylko z saloników na lotniskach.

Tomasz Górski i Wincenty Elsner mówią, że stanu kont nawet specjalnie nie sprawdzają. Z kolei prof. Tadeusz Iwiński z SLD, który z uwagi na umiejętności językowe często wyjeżdża za granicę, tłumaczy, że punkty kilkakrotnie przekazał na cele charytatywne. – Oddałem je m.in. na rzecz chóru zaproszonego na konkurs na Sycylię – relacjonuje.

– To niewiarygodne, że nikt nigdy nie uległ pokusie – ocenia prof. Antoni Kamiński.

Podobnie uważa były europoseł Marek Migalski. – Sam dzięki punktom zebranym, gdy byłem eurodeputowanym, poleciałem w podróż dookoła świata. Kosztowało to 180 tysięcy mil, musiałem tylko dopłacić około 5 tys. złotych opłat lotniskowych – wspomina. Tłumaczy, że europosłowie w celu zgromadzenia większej liczby mil często wykupywali loty z przesiadkami. Dlatego o uregulowanie sprawy bezskutecznie prosił szefa PE Martina Schultza. Podobne kroki próbowano podjąć w Sejmie.

Niemiecki przykład

Jak dotąd jedynym parlamentem, który zajął się tym problemem, jest niemiecki Bundestag. W 2002 roku z powodu wykorzystywania punktów w prywatnych celach z mandatami pożegnało się dwóch deputowanych, a parlament otworzył specjalne konto. Gromadzone na nim mile później wykorzystywane są w celach charytatywnych.

Reklama
Reklama

W Sejmie nad podobnym rozwiązaniem pracowano, gdy marszałkiem był Grzegorz Schetyna. Pomysł upadł, choć Prezydium Sejmu zleciło nawet wstępne rozmowy z liniami lotniczymi.

Jednak mile to problem nie tylko posłów, bo programu nie monitoruje także Kancelaria Senatu. Z pytaniami o program Miles & More zwróciliśmy się też do trzech resortów, w których ministrowie i urzędnicy latają najwięcej, czyli spraw zagranicznych, gospodarki i środowiska. Ze wszystkich dostaliśmy odpowiedź, że nie prowadzą ewidencji zgromadzonych punktów.

O tym, że sprawę należy uregulować, mówi część polityków. Zdaniem prof. Iwińskiego powinniśmy skopiować rozwiązanie z Bundestagu. – Kosztem naszego uczestnictwa w programie Kancelaria Sejmu powinna wynegocjować lepszą cenę – uważa z kolei Wincenty Elsner.

Kancelaria Sejmu i ministerstwa tłumaczą, że też uczestniczą w lotniczych programach lojalnościowych, tyle że skierowanych do instytucji. – Udział w tych programach daje wymierne korzyści w postaci oszczędności. Zebrane w ramach programów punkty dają np. możliwość przeniesienia biletu wykupionego w najniższej klasie do klasy wyższej – informuje biuro prasowe Ministerstwa Środowiska.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Prof. Dudek zwrócił się do Tuska. „Jak się nie da, to powinien pan się podać do dymisji”
Polityka
Była kandydatka na prezydenta chce do Sejmu. Sąd zarejestrował partię Joanny Senyszyn
Polityka
Szczyt Wschodniej Flanki. Przyjęta deklaracja wskazuje Rosję jako największe zagrożenie
Polityka
Konflikt w PiS. Politycy partii reagują na atak Jacka Kurskiego
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama