Partia rządząca od siedmiu lat nie była w stanie załatwić spraw, które związane są ze światopoglądem. Chodzi o związki partnerskie, ustawę o in vitro, konwencję w sprawie przemocy rodzinnej. Wydawało się, że PO już do końca kadencji nic w tej sprawie nie zrobi, ale władze partii zdecydowały, że jeszcze raz podejmą próbę uchwalenia ustawy o związkach partnerskich. A rząd zapowiada na połowę lutego ustawę o in vitro.
Ale zachwytu z tego powodu w szeregach PO nie ma. Jerzy Budnik, jeden z konserwatystów Platformy, uważa, że to niedobry pomysł, żeby przed wyborami podejmować tematy światopoglądowe. – W tych sprawach różnice zdań są w klubie zasadnicze, więc otwieranie sporów nie ma sensu – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą". – Trzeba się skoncentrować na tym, co jest do zrobienia w obszarze gospodarczym, bo to te sprawy będą decydowały o poparciu dla Platformy. Sprawy światopoglądowe zostawiłbym na nową kadencję, żeby w nowym Sejmie szukać wokół nich konsensusu.
Poseł PO dodaje, że sprawę sztucznego zapłodnienia trzeba uregulować prawnie, bo w tej chwili panuje wolnoamerykanka i kliniki same ustalają zasady, wedle których wykonują tego typu zabiegi.
– Ale to wymaga głębokiego namysłu i długich rozmów, a więc można po prostu nie zdążyć z ich uchwaleniem przed wyborami – zaznacza Budnik. – Tym bardziej że teraz naprawdę nadszedł czas na sprawy gospodarcze.
Dlaczego mimo to Platforma postanowiła się zająć tymi sprawami? Prof. Kazimierz Kik, politolog z Uniwersytetu w Kielcach, ma na to tylko jedną odpowiedź – chodzi o wybory. – Platforma chce działać według ustalonego z góry schematu – skieruje uwagę opinii publicznej na sprawy światopoglądowe, tak wcześniej bywało nieraz i już nikt się nie będzie zajmował górnikami, pocztowcami czy innymi protestami społecznymi – mówi politolog.
Jego zdaniem jednak w tym roku ta taktyka nie ma szans się sprawdzić. – Charakter najbliższych miesięcy, które będą bardzo burzliwe, sprawi, że problemy światopoglądowe mało kogo zainteresują – mówi. – PO, zabierając się za te sprawy w tym momencie, dowodzi swojej małej elastyczności intelektualnej. Oni popadli w schemat, że jak się w jednym miejscu upuści pary, to w innym nie dojdzie do wybuchu. Ale tych, którzy wyjdą na ulice, nie da się ułagodzić ustawą o in vitro.
Politolog dodaje, że samej PO powrót do tych spraw nie wyjdzie na zdrowie. – Jeżeli coś się kitłasi przez siedem lat i nagle zapada decyzja, że trzeba to załatwić, to jest to instrumentalizowanie własnych poglądów – mówi Kik. – PO wystawia na półki przeterminowany towar, nie bacząc na to, że jej sklepik po prostu nie ma wzięcia.