Rok wyborczy to dla Kancelarii Sejmu i Senatu duże wydatki. Zamknięcie VII kadencji parlamentu może je kosztować, jak policzyły, odpowiednio nawet 32,2 oraz 6 mln zł.
Kancelaria Sejmu szacuje, że w październikowych wyborach mandatu nie uzyska nawet 300 obecnych posłów. Trzeba im będzie wypłacić m.in. odprawy.
Tak duża rotacja miała miejsce w przeszłości – np. w 2001 roku, gdy po raz pierwszy ławy sejmowe wypełniło PiS, głównie kosztem posłów AWS, która straciła wtedy aż 67 mandatów. Koszty odpraw były wysokie także w 2005 r., kiedy to doszło do zasadniczej zmiany na scenie politycznej. Rozgromiony SLD ustąpił pola PiS, które utworzyło rząd z Samoobroną i LPR, oraz Platformie Obywatelskiej.
Najtańszy był pod tym względem rok 2011, kiedy Sejm po wyborach praktycznie się nie zmienił, a PO i PSL utrzymały władzę. W wyborach parlamentarnych w 2011 r. wybranych zostało tylko 158 nowych posłów – to aż o 142 mniej niż? przewidywano na etapie planowania budżetu. O niemal połowę niższe od planowanych były wypłaty z tytułu odpraw parlamentarnych posłów, pracowników biur, klubów i kół poselskich.
W tym roku wszystko wskazuje na to, że takich oszczędności nie będzie. Sondaże zapowiadają wielkie przetasowania w nowym Sejmie VIII kadencji.