– Niegdyś powiedziałem, że w naszym kraju czuć zapach autorytaryzmu. Teraz już śmierdzi – powiedział ostatnio cytowany przez „The Times” Witalij Kliczko, który od 2014 roku stoi na czele Kijowa. W czasie trwającej od ponad trzech lat wojny już kilkakrotnie zarzucał ukraińskiemu prezydentowi próbę przejęcia kontroli nad samorządami ukraińskich miast.
– Wielu burmistrzów jest zastraszonych, ale moja rozpoznawalność mnie broni. Mogą zwolnić mera Czernihowa (chodzi o Władysława Atroszenkę, odsuniętego ze stanowiska w 2022 roku), ale trudno jest zwolnić mera stolicy, którego kojarzy cały świat. Dlatego robią wszystko, by dyskredytować i zniszczyć moją reputację – mówił wielokrotny mistrz świata wagi ciężkiej. Wygląda na to, że toczy obecnie poważną bitwę o Kijów już nie z rosyjskimi dywersantami, lecz z prezydentem Ukrainy.
Kliczko straci władzę w Kijowie? Dwuwładza w stolicy Ukrainy
Po wybuchu wojny Rosji z Ukrainą w Kijowie powstała dwuwładza. Z jednej strony rządzi wybierany w wyborach mer Witalij Kliczko i lojalna wobec niego większość deputowanych Rady Miasta (partia „Udar” [Cios] Kliczki ma tam większość wraz z opozycyjną wobec Wołodymyra Zełenskiego Europejską Solidarnością byłego prezydenta Petra Poroszenki). Z drugiej zaś strony powstała Wojskowa Administracja Kijowa, której szefa mianuje prezydent. Na początku wojny na jej czele stał gen. Mykoła Żyrnow, który odpowiadał za obronę miasta. Następnie funkcję tę pełnił były dowódca ukraińskich wojsk lądowych gen. Serhij Popko. Podobno Kliczko nie miał do nich zastrzeżeń, ponieważ skupiali się na kwestiach wojskowych i nie angażowali w sprawy zarządzania miastem.
Wszystko się zmieniło, gdy prezydent tuż pod koniec ubiegłego roku na szefa administracji wojskowej mianował Timura Tkaczenkę, który niegdyś, po konflikcie, odszedł z ekipy Kliczki. Dzisiaj muszą już dzielić się nie tylko jednym budynkiem w Kijowie, ale i władzą. W odróżnieniu od swoich wojskowych poprzedników nowy wysłannik Zełenskiego zaczął blokować decyzje kijowskiej rady miejskiej. W rozmowie z Ukraińską Prawdą tłumaczył to tym, że nie zgadza się na warte „dziesiątki milionów” wydatki na „zakup krzewów”, w czasie gdy Ukrainie „brakuje pieniędzy na broń i drony”.
Czytaj więcej
Prawie połowa mieszkańców nad Dnieprem uważa, że prawa i wolności obywateli mocno się skurczyły....