Jak długo Stany Zjednoczone będą żyły ponad stan

Kongres szykuje się do uchwalenia ustawy, która utrwali bardzo wysoki deficyt budżetowy kraju. Świat nie chce już tego finansować.

Publikacja: 22.05.2025 04:30

Jak długo Stany Zjednoczone będą żyły ponad stan

Foto: REUTERS/Nathan Howard

Donald Trump uważa, że wszystko będzie dobrze. Jego zdaniem rosnące w lawinowym tempie zadłużenie kraju uda się spłacić dzięki dochodom z właśnie wprowadzonych zaporowych ceł. A także szybszego wzrostu gospodarczego.

W tym przekonaniu prezydenta utwierdza Peter Navarro, doradca ds. ekonomicznych i zwolennik protekcjonistycznej polityki handlowej. Jego zdaniem cła, z których w ubiegłym roku wpłynęło do kasy państwa ledwie 100 mld dol., teraz przyniosą aż sześć razy więcej. Kalkulacja jest prosta: to 20 proc. rocznej wartości importu Ameryki. Tyle że większość ekspertów ostrzega, iż tak to nie działa. Wskazują, że gdy import jest obłożony cłami, to jego wartość spada, bo konsumenci rezygnują z zakupu droższych towarów. Podobnie ze wzrostem gospodarczym: zamiast zapowiadanego przez obecną administrację boomu – jest marazm. MFW ocenia, że w tym roku amerykańska gospodarka będzie rozwijać się w marnym tempie 1,8 proc.

Ameryka musi więc zmierzyć się z brutalną prawdą: przez dekady żyła ponad stan. Brytyjski „The Economist” pisze wręcz, że zapożycza się „jak uzależniony od używek narkoman”. I faktycznie, co kwartał amerykańskie zobowiązania federalne rosną o ok. 1 bln dol. Osiągają już 37 bln dol., co przekłada się na 107 tys. dol. na jednego obywatela, ale aż 320 tys. dol. na jednego podatnika. 

Ameryka po przeszło 100 latach traci najwyższą ocenę wiarygodności kredytowej

Świat przez lata finansował tę rozrzutność, bo żaden inny rynek kapitałowy nie był tak głęboki i nie wydawał się tak pewny jak amerykański. Ponieważ dolar nie miał rywala w roli waluty rezerwowej, amerykański skarb państwa mógł emitować na wielką skalę obligacje i znajdował na nie nabywców. Zdaje się to jednak kończyć. W ubiegłym tygodniu Moody’s dołączył do pozostałych dwóch czołowych agencji oceny ryzyka kredytowego (Standard & Poor’s oraz Fitch), odbierając USA najwyższą notę wartości długu. Ameryka miała ją nieprzerwanie od ponad wieku.

Także inwestorzy finansowi domagają się coraz większej premii za ryzyko kredytowania Stanów. Rentowność dziesięcioletnich amerykańskich obligacji skoczyła do 4,53 proc. (na przykład niemieckie to 2,6 proc.). To powoduje, że koszty obsługi długu zbliżają się do 1 bln dol. rocznie, a więc przekraczają wydatki państwa na obronę. 

Czytaj więcej

Dotkliwy cios w portfele Amerykanów. Największa sieć sklepów podwyższy ceny przez cła

Zaniepokojenie rośnie, bo w relacji do PKB amerykańskie zobowiązania (121 proc.) są niższe już tylko od dwóch krajów Unii: Włoch i Grecji. Tymczasem zdaniem ekonomistów ustawa budżetowa, którą właśnie przyjęła komisja ds. finansowych Izby Reprezentantów i która w przyszłym tygodniu ma trafić pod obrady plenarne, utrwali na lata bardzo wysoki deficyt budżetowy (6–7 proc. PKB). Zakłada ona, że wprowadzone czasowo w 2017 r. przez Trumpa daleko idące cięcia podatkowe będą obowiązywały na trwałe. Po stronie wydatków założono natomiast tylko niewielkie korekty i to kosztem najuboższych. Zmniejszony miałby być program wsparcia socjalnego Medicaid czy subwencje do wykorzystania ekologicznych źródeł energii. 

Amerykanie od lat żyją ponad stan. W znacznej części to wynik bardzo niskiego poziomu oszczędności. Przeciętny obywatel odkłada na złe czasy ledwie 4,8 proc. swoich dochodów, wobec 11,3 proc. w Niemczech czy 17,9 proc. we Francji. To musi zaskakiwać, bo w krajach europejskich zabezpieczenia socjalne są o wiele wyższe niż w USA, więc nawet bez oszczędności wiele osób może się tu spodziewać godnej starości.

Większość Amerykanów nie oszczędza, bo nie ma jak

Tyle że większość Amerykanów po prostu nie ma z czego odłożyć na gorsze czasy. Statystycznie Stany Zjednoczone należą co prawda do najbogatszych krajów świata, ale lwia część tego bogactwa należy do niewielkiej części społeczeństwa. Z raportu dla telewizji CNBC wynika, że mniej więcej połowa Amerykanów żyje od wypłaty do wypłaty. Z kolei instytut LISEP podaje, że 60 proc. obywateli USA nie stać na sfinansowanie wszystkich podstawowych potrzeb. Po części wynika to z tego, że niektóre pozycje w wydatkach – jak koszty ubezpieczenia zdrowotnego czy opłacenia studiów wyższych dla dzieci – są bardzo wysokie, podczas gdy w Europie właściwie nie istnieją.

Czytaj więcej

Ukraina na barkach Europy

Sygnałów, że świat nie chce dłużej finansować długu Ameryki, jest więcej. Zagraniczni inwestorzy posiadają już tylko jedną czwartą amerykańskich obligacji. W szczególności Chiny od lat pozbywają się tych papierów dłużnych (dziś są one warte 765 mld dol., około 2 proc. całej wartości krajowego długu). Nieco większą pulę (1,1 bln dol.) posiada Japonia. Jednak japoński minister finansów Katsunobu Kato zapowiedział, że wykorzysta dźwignię, jaką daje ta inwestycja w rokowaniach handlowych z USA. Podobnie zamierzają zrobić Chiny. Krótko mówiąc, Amerykanie mogą stanąć wobec dylematu: albo obniżą nałożone już karne cła, albo koszty obsługi zobowiązań USA jeszcze bardziej wzrosną. 

Ale narzędzie nacisku na administrację Donalda Trumpa mają też amerykańscy multimiliarderzy. Sam 94-letni Warren Buffett posiada obligacje amerykańskiego skarbu państwa warte 314 mld dol. To rekord wśród osób prywatnych. Łatwo może jednak zagrozić ich sprzedażą, jeśli korzystne dla niego rozwiązania podatkowe zostaną zniesione. Łącznie osoby prywatne w USA znajdują się w posiadaniu już 42 proc. długu kraju. 

Sytuację mogą rozwiązać rynki finansowe. Jeśli w końcu stracą wiarę, że kiedykolwiek Stany uzdrowią finanse publiczne i przestaną żyć ponad stan, mogą doprowadzić do takiego skoku w rentowności obligacji, że amerykański skarb państwa nie będzie już w stanie spłacać swoich zobowiązań. Tak właśnie – od Grecji – rozpoczął się w 2009 r. kryzys długu strefy euro.

Donald Trump uważa, że wszystko będzie dobrze. Jego zdaniem rosnące w lawinowym tempie zadłużenie kraju uda się spłacić dzięki dochodom z właśnie wprowadzonych zaporowych ceł. A także szybszego wzrostu gospodarczego.

W tym przekonaniu prezydenta utwierdza Peter Navarro, doradca ds. ekonomicznych i zwolennik protekcjonistycznej polityki handlowej. Jego zdaniem cła, z których w ubiegłym roku wpłynęło do kasy państwa ledwie 100 mld dol., teraz przyniosą aż sześć razy więcej. Kalkulacja jest prosta: to 20 proc. rocznej wartości importu Ameryki. Tyle że większość ekspertów ostrzega, iż tak to nie działa. Wskazują, że gdy import jest obłożony cłami, to jego wartość spada, bo konsumenci rezygnują z zakupu droższych towarów. Podobnie ze wzrostem gospodarczym: zamiast zapowiadanego przez obecną administrację boomu – jest marazm. MFW ocenia, że w tym roku amerykańska gospodarka będzie rozwijać się w marnym tempie 1,8 proc.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Korea Płn.: Wypadek w czasie wodowania niszczyciela. Kim Dzong Un: Cios w godność kraju
Polityka
„Do mojej celi wsadzano skazanych za zabójstwo”. Łukaszenko torturuje przeciwników
Polityka
Japonia: Minister odchodzi z rządu, bo powiedział, że nie płaci za ryż
Polityka
Radykalne kroki liberalnego gubernatora Kalifornii Gavina Newsoma
Polityka
Ukraina na barkach Europy