Reklama

Kim jest Adrian Zandberg?

Kim jest najmłodszy uczestnik wtorkowej debaty, który zabłysnął na tle doświadczonych polityków.

Aktualizacja: 22.10.2015 13:27 Publikacja: 21.10.2015 21:00

Nagły przypływ popularności. Adrian Zandberg po wtorkowej debacie wyborczej

Nagły przypływ popularności. Adrian Zandberg po wtorkowej debacie wyborczej

Foto: PAP

– Prezesa nie mamy ani żadnego wodza. Adrian jest jedynką w Warszawie. Poszedł na debatę, bo się sprawdza w takich sytuacjach  – tak Marta Nowak, rzeczniczka partii Razem, tłumaczy „Rzeczpospolitej", dlaczego to Adrian Zandberg wystąpił we wtorkowej debacie telewizyjnej liderów ośmiu ogólnopolskich komitetów wyborczych.

– Nie przygotowaliśmy go specjalnie do tego, choć rozmawialiśmy o pytaniach, jakie mogą paść – mówi Nowak.

Na stronie partii można przeczytać, że Zandberg z wykształcenia jest historykiem. Jego doktorat poświęcony był brytyjskiej i niemieckiej lewicy socjaldemokratycznej.

Droga do socjalizmu

Pracuje na dwóch prywatnych uczelniach. Pierwsza to Polsko-Japońska Akademia Technik Komputerowych, której kanclerzem jest... Barbara Nowacka, liderka Zjednoczonej Lewicy, również uczestniczka wtorkowej debaty. Zandberg wykłada też w Wyższej  Szkole Komunikowania, Politologii i Stosunków Międzynarodowych, która powiązana jest z Wyższą Szkołą Stosunków Międzynarodowych i Amerykanistyki. Rektorem tej drugiej jest prof. Paweł Bromski – kiedyś dobry znajomy nieżyjącego już Piotra Zandberga, ojca Adriana.

– Razem na początku lat 60. występowaliśmy w kabarecie Wojciecha Młynarskiego. Mieliśmy po kilkanaście lat i kupę uciech – wspomina prof. Bromski. Opowiada, że ojciec Adriana kilka lat później wyemigrował do Danii i tam urodził się Adrian. – Po jego dzisiejszych wypowiedziach widać solidny duński socjalizm. Choć sam nie jestem lewicowcem, uważam, że tego typu wrażliwość jest dziś potrzebna – mówi prof. Bromski.

– Urodziłem się w Aalborgu, na Półwyspie Jutlandzkim, a  w Danii spędziłem dzieciństwo. Przed moim pójściem do szkoły rodzina wróciła do Warszawy. Jestem chłopakiem z Mokotowa – mówi o sobie Zandberg.

Oprócz wykładów zajmuje się programowaniem. W ramach własnej działalności gospodarczej projektuje aplikacje mobilne, głównie dla Amerykanów.

Reklama
Reklama

Do polityki wszedł po maturze, ale już wcześniej, jak wyznaje, miał hobby: oglądanie relacji z posiedzeń parlamentu. – Najbardziej kibicowałem Unii Pracy i jej ówczesnemu liderowi Ryszardowi Bugajowi – wspomina. Sam Bugaj słabo pamięta go z tamtych czasów.

Zandberg był nawet przewodniczącym młodzieżówki UP. Jedną z jego zastępczyń była wówczas Barbara Nowacka. – Był jednym z bardziej obiecujących działaczy. Ma żywy intelekt, niezwykłą  charyzmę. To mu zostało do dziś  – opisuje Zandberga liderka Zjednoczonej Lewicy.

W młodzieżówce organizował m.in. protesty przeciwko pomysłom odpłatności za studia czy wysłaniu polskich wojsk do Iraku. Odszedł z Federacji Młodych, gdy Unia Pracy weszła w koalicję z SLD. – Odszedłem razem z resztą władz federacji, gdy UP odmówiła wyjścia z tej koalicji. Byliśmy przeciwni tkwieniu w sojuszu ze skorumpowanym, neoliberalnym SLD, ale nic nie mogliśmy zrobić – wspomina.

Potem zakładał stowarzyszenie Młodzi Socjaliści, które zajmowało się edukacją polityczną.  Działał w kooperatywach spożywczych. Na początku tego roku był współautorem listu w sprawie zjednoczenia nowej lewicy społecznej. – Kiedy okazało się, że w sprawie modelu społeczno-ekonomicznego podobnie myśli wiele osób, zdecydowaliśmy się utworzyć partię – opowiada.

Razem zebrała podpisy potrzebne do zarejestrowania list w całym kraju, co było sporym sukcesem, bo wielu bardziej rozpoznawalnym komitetom to się nie udało.

Barbara Nowacka przyznaje, że jest w stałym kontakcie z Zandbergiem: – Nie chciał uczestniczyć w projekcie silnej zjednoczonej lewicy. Rozumiem, że wybrał drogę samodzielności.

Reklama
Reklama

„Fakt" zasugerował wręcz, że Zandberg i Nowacka byli kiedyś parą. – Znamy się od wielu lat, ale nie będę rozmawiać z mediami o sprawach prywatnych – ucina.

Zandberg od kilku lat jest żonaty. Ma dwoje dzieci: Olgę i półrocznego Olafa. – Od początku roku mniej czasu spędzam z rodziną, a w końcówce kampanii to już całkiem mało. Ale żona to rozumie. Też jest z Młodych Socjalistów. Mamy zbieżne poglądy – mówi Zandberg.

Zapewnia, że jego partia finansuje się sama. Ze składek progresywnych.  – Im kto ma mniejsze dochody, tym mniej płaci. Na naszą kampanię pójdzie  200 tys. zł, a nie kilka milionów jak u Petru  – tłumaczy.

Lewicowa gospodarka

W sondażach Razem odnotowuje ok. 1 proc. poparcia. Głośniej zrobiło się o niej dopiero po wtorkowej debacie.  – Wcześniej, jak organizowaliśmy konferencje, nawet na ważne tematy, mało kto przychodził – zauważa.

Zandberg nie chce się wypowiadać, czy ma szansę wejść do parlamentu. – Nie będę wróżył z fusów. Na pewno krok po kroku trzeba budować lewicę, za którą nie będę się wstydził i która  nie będzie miała kompromitujących trupów w szafie takich jak Miller czy Palikot – dodaje.

Barbara Nowacka chwali Zandberga za debatę. Przyznaje też, że lider i program Razem ewoluuje. – Jest bardziej na lewo od nas w części postulatów gospodarczych, ale tak samo jak nam zależy im na państwie sprawiedliwym, państwie równych szans – mówi.

Reklama
Reklama

Zdaniem prof. Bugaja we wtorkowej debacie lider Razem wypadł dobrze, ale to wcale nie musi przełożyć się na sukces wyborczy. – Z sympatią patrzę na tę inicjatywę, ale głosowanie na nich jest pewnym ryzykiem. Ja się pewno na to nie zdecyduję – mówi Bugaj.

Przyznaje, że podchodzi do Zandberga z mieszanymi uczuciami. – To jest bardzo dobrze wykształcony człowiek, ale jest też bardzo pryncypialny – mówi prof. Bugaj.

Ekspert  Pracodawców RP Łukasz Kozłowski zauważa, że podczas samej debaty  Zandberg  za dużo konkretów nie podał. – Starał się schować za Zjednoczoną Lewicą i był bardzo ostrożny, jak w przypadku wieku emerytalnego. Mówił najpierw o uporządkowaniu dziur w systemie emerytalnym, a dopiero potem sprawdzeniu, czy Polskę stać na obniżenie wieku emerytalnego  – zauważa Kozłowski.

Podkreśla, że w samej debacie kandydat  Razem deklaracji nie składał, czym starał się odróżnić od innych lewicowych formacji, które szły coraz dalej w tym obiecywaniu. – Ale opowiedział się za likwidacją podatku liniowego czy podwyższeniem stawek ZUS dla przedsiębiorców osiągających najwyższe dochody – zauważa ekspert Pracodawców RP.

Kozłowski zauważa też, że program gospodarczy Razem idzie znacznie dalej: partia domaga się stawki godzinowej na poziomie 15 zł brutto dla pracowników, a 20 zł dla osób na umowach cywilnoprawnych, skrócenia tygodnia pracy do 35 godzin czy wydłużenia urlopu rodzicielskiego do 485 dni. – To wpłynęłoby na ograniczenie dostępnych zasobów pracy – uważa Kozłowski. Przypomina, że w bogatszej Francji eksperymentowano z czasem pracy i nie wypadło to najlepiej. – Zmniejszenie czasu pracy nie powinno wiązać się z żadnym gorsetem, ale zależeć od konkretnych sytuacji. Na pewno Polska nie powinna wychodzić tutaj przed szereg, przed bogatszymi państwami – uważa ekspert Pracodawców RP.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Kaczyński mówi, że PiS będzie chciał przekonywać do siebie głosujących na Brauna
Polityka
Polska ma być na rok zwolniona z relokacji migrantów. Rząd ogłasza sukces
Polityka
Jacek Sasin: Donald Tusk wpędza nas w izolację, jesteśmy w potężnej opresji
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Polityka
(Nie)Krótka historia prezydenckich wet. Czy Karol Nawrocki idzie na rekord
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama