António Costa, nowy szef RE: przywódców Unii Europejskiej różnią interesy narodowe, nie partyjne

Moje priorytety są jasne. Bronić naszych wartości, promować dobrobyt i działać na rzecz pokoju – mówi „Rzeczpospolitej” António Costa, były premier Portugalii, który 1 grudnia obejmuje funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej.

Publikacja: 29.11.2024 04:30

António Costa

António Costa

Foto: REUTERS/Johanna Geron

Od 1 grudnia obejmuje pan stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. W jakich obszarach jest pan upoważniony do działania na rzecz Unii Europejskiej?

Rola przewodniczącego Rady Europejskiej jest bardzo szczególna. Nie mam władzy. Mam misję, a moją misją jest przede wszystkim przyczynianie się do jedności między państwami członkowskimi, zapewnienie płynnych relacji między różnymi instytucjami, zapewnienie reprezentacji Unii w polityce zewnętrznej i bezpieczeństwa. Ale także przybliżenie instytucji obywatelom, aby zwiększyć ich zaufanie do Unii Europejskiej.

Patrząc na poprzednich przewodniczących Rady Europejskiej, Herman Van Rompuy zdecydowanie koncentrował się na kwestiach gospodarczych. Donald Tusk skupiał się na wschodzie, migracji i brexicie. Charles Michel na wszystkim po trochu. Jaki będzie pana znak rozpoznawczy?

Rozmawiałem z nimi i mogłem posłuchać o ich doświadczeniach w bardzo różnych momentach: Hermana Van Rompuya podczas kryzysu finansowego, Donalda Tuska w czasie brexitu i Charlesa Michela w okresie pandemii koronawirusa. Te nieprzewidziane wydarzenia ukształtowały ich priorytety. Moje priorytety są jasne. Przywódcy zatwierdzili w lipcu program strategiczny. Mamy bronić naszych wartości, promować dobrobyt i działać na rzecz pokoju.

Czytaj więcej

Von der Leyen 2.0 stawia na gospodarkę

Polska prezydencja będzie pierwszą, z którą będzie pan współpracował. A Polska bardzo podkreśla kwestię bezpieczeństwa. W jakim stopniu weźmie pan to pod uwagę, planując posiedzenia Rady Europejskiej w nadchodzących miesiącach?

Mam szczęście, że były przewodniczący Rady Europejskiej przejmuje rotacyjną prezydencję w moim pierwszym półroczu jako przewodniczącego Rady Europejskiej. Spotkałem się już z premierem Tuskiem. Organizujemy prace Rady Europejskiej w pierwszym semestrze. Na początku lutego zorganizujemy burzę mózgów na temat obrony, gdzieś w pobliżu Brukseli, z udziałem 27 państw członkowskich, przywódców. Zaprosimy też sekretarza generalnego NATO na wspólny lunch. I premiera Wielkiej Brytanii na obiad z nami.

Wspomniał pan o jedności państw członkowskich i przywódców. Giorgia Meloni była jedyną osobą, która głosowała przeciwko panu. Jak wyglądają wasze relacje? I jak zamierza pan radzić sobie z innym niezbyt łatwym liderem Viktorem Orbânem podczas posiedzeń Rady Europejskiej, kiedy decyzje muszą być podejmowane jednomyślnie?

Na początku lutego zorganizujemy burzę mózgów na temat obrony

Nasza Unia opiera się na różnorodności naszych państw członkowskich. Państw o bardzo różnej historii. Patrzą one na świat z różnych geograficznych punktów widzenia i są kierowane przez przywódców z różnych rodzin politycznych. „Nowością” nie jest różnorodność, nowością jest to, że osiągamy porozumienie. Ta unia polega na wspólnej chęci, pomimo tej różnorodności, do osiągnięcia porozumienia. I zwykle nam się to udaje! Premier Meloni była pierwszym przywódcą, którą odwiedziłem, przygotowując się do roli przewodniczącego Rady Europejskiej, i bardzo dobrze nam się rozmawiało. Jestem pewien, że będzie nam się dobrze współpracowało. Moje doświadczenie w Radzie jest takie, że polityka partyjna wkracza na salę tylko raz na pięć lat, kiedy potrzebujemy porozumienia w sprawie tak zwanych najwyższych stanowisk. Potem mamy w Radzie 27 członków, a w rzeczywistości 28, ponieważ przewodniczący Komisji Europejskiej jest również członkiem Rady Europejskiej, o różnych interesach. Ale zazwyczaj są one zbieżne.

Czytaj więcej

Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo

Ale przecież przed każdą Radą Europejską przywódcy spotykają się w swoich rodzinach politycznych?

Oczywiście. Ale w większości przypadków różnice między przywódcami nie wynikają z rozbieżności politycznych, tylko z interesów narodowych.

A jeśli chodzi o Orbána?

Viktor Orbán jest członkiem Rady o najdłuższym stażu. Zwykle nie mamy tego samego stanowiska w ważnych kwestiach. Ale zawsze postrzegałem go jako konstruktywnego członka Rady, nawet gdy był odizolowany na swoim stanowisku.

Konstruktywny?

Aby przezwyciężyć trudności. Zwykle podejmujemy decyzje jednomyślnie, a czasami bardzo trudno jest osiągnąć jednomyślność wśród 27 członków. Ostatnio podjęliśmy bardzo ważną decyzję w sprawie Ukrainy (rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych – red.), ponieważ w kluczowym momencie Orbán opuścił salę. Czasami potrzebujemy trochę kreatywności, aby przezwyciężyć problemy. Jednomyślność nie zawsze jest spontaniczna. Ale przywódcy są gotowi rozwiązywać problemy, podejmować decyzje.

Orbán i Meloni powiedzieli podczas kampanii przed wyborami europejskimi, że chcą zmienić UE od wewnątrz. Obawia się pan tego?

W Parlamencie Europejskim partie Giorgii Meloni i Viktora Orbána nie są w tej samej grupie. Często czytam, że zajmują te same stanowiska w Radzie, ale to nie jest moje doświadczenie. W ciągu ośmiu lat, kiedy uczestniczyłem w szczytach jako premier Portugalii, było wiele momentów, w których przywódcy bardzo się różnili. Ale te najbardziej dramatyczne nie dotyczyły Orbána czy Meloni, ale innych członków Rady.

Czytaj więcej

Jan Zielonka: Orbánizacja Europy. Zasieki, mury i mundury mają nam przywrócić świetlaną przeszłość

Jest pan człowiekiem lewicy, ale środek ciężkości w Radzie Europejskiej i PE przesunął się na prawo. Czy to będzie problem?

Z pewnością nie dla mnie, w przeciwnym razie przywódcy nie wybraliby mnie.

Kiedy komisarz wchodzi do Komisji Europejskiej, jest proszony o zapomnieniu o kraju, z którego pochodzi. Kiedy będzie pan teraz wchodził na posiedzenia Rady Europejskiej, czy zapomni pan o rodzinie politycznej, z której pochodzi?

Nie, ponieważ mam dobrą pamięć. Ale muszę działać ponad moją rodziną polityczną, ponad moim krajem. Ponieważ teraz reprezentuję 27 państw. Mój wybór opiera się na porozumieniu między różnymi partiami w sprawie przewodniczącego Komisji Europejskiej, wyboru przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Ale kiedy działamy, działamy na podstawie instytucjonalnej, nie partyjnej.

Czasami potrzebujemy trochę kreatywności, aby przezwyciężyć problemy. Jednomyślność nie zawsze jest spontaniczna

Jest pan zaniepokojony podziałami, jakie panują obecnie w Parlamencie Europejskim? Nie ma już wyraźnej większości i trudniej jest przewidzieć, co będzie w przyszłości. Skrajna prawica zyskała więcej władzy.

Żyjemy w czasach, w których nasze demokracje są coraz bardziej spolaryzowane i coraz bardziej podzielone. Nie tylko w Parlamencie Europejskim, tak samo jest w różnych parlamentach krajowych. Przez lata w Niemczech potrzebne były dwie partie, aby stworzyć stabilną większość, teraz są trzy. We Francji mamy bardzo szczególną sytuację. Na razie jest to być może nowa norma w naszej demokracji. W Parlamencie Europejskim S&D i EPL nie wystarczą już do uzyskania większości. Demokracja stała się bardziej złożona. Ale demokracja polega na wyborze obywateli, a to jest wynik tego wyboru. Mimo to udało się doprowadzić do ponownego wyboru Von der Leyen do Parlamentu z większą przewagą niż pięć lat temu. A EPL, S&D i liberałowie podpisali w zeszłym tygodniu wspólną deklarację polityczną, aby współpracować nad wytycznymi przedstawionymi przez przewodniczącego Komisji Europejskiej. Nasza demokracja jest bardziej zróżnicowana, ale działa.

Wspomniał pan o Francji i Niemczech, a oba kraje w ostatnich latach miały poważne różnice zdań w najważniejszych kwestiach. Stało się to oczywiste w kwestiach, takich jak energia jądrowa, handel, wydatki na obronę i finansowanie. A teraz francuski rząd jest słaby, a w Niemczech odbędą się wybory. Jak dużym problemem jest to, że Francja i Niemcy nie przewodzą już tak jak kiedyś?

Teraz widzimy drugą stronę medalu. Zwykle ludzie narzekali, że Niemcy i Francja zmonopolizowały decyzje i nie dbają o innych. W Radzie Europejskiej wszystkie państwa członkowskie są równe. Musimy szanować je wszystkie. Francja i Niemcy historycznie zawsze były bardzo ważne dla budowania Unii i pozostają dwoma kluczowymi krajami. Prezydent Macron i kanclerz Scholz są dwoma bardzo ważnymi głosami w Radzie. I takimi pozostaną.

Czytaj więcej

Umowa UE z Mercosurem. Lek Europy na Trumpa i Xi

Mamy nowego prezydenta w Stanach Zjednoczonych, starego-nowego prezydenta, co rodzi wiele pytań. Jak bardzo obawia się pan, że USA wycofają się ze wsparcia dla Ukrainy?

Nie powinniśmy przesądzać, co zrobi nowa administracja Trumpa. Będziemy mieli okazję porozmawiać z prezydentem Trumpem i postaram się z nim skontaktować po 1 grudnia. Z pewnością będziemy koordynować nasze stanowiska, opierając je na wspólnym interesie, długim sojuszu i partnerstwie.

Wołodymyr Zełenski potrzebuje natychmiastowej pomocy, nawet bardziej niż teraz. A jedyną rzeczą, którą widzi, jest to, że dostanie mniej od USA, a pan mówi: „znajdziemy dobry sposób, gdy Trump będzie w Białym Domu”.

Mogę mówić tylko w imieniu Unii Europejskiej, nie w imieniu Stanów Zjednoczonych. Nasza odpowiedź dla Zełenskiego jest bardzo jasna: będziemy wspierać Ukrainę tak długo, jak będzie to konieczne. Zaplanowałem już spotkanie, aby powiedzieć to osobiście prezydentowi Ukrainy.

Kiedy mówimy o Ukrainie, mówimy o obronie. A kiedy spojrzymy na zdolności obronne UE i wydatki na obronę, widać, że na przykład Polska wyda w tym roku 4,8 proc. PKB. Portugalia – 1,5 proc. Hiszpania – 1,2 proc. Włochy mniej więcej tyle samo. Tak więc kraje, które znajdują się na granicy, wydają znacznie więcej, co jest oczywiście zrozumiałe, ponieważ czują większe zagrożenie. Ale czy nie uważa pan, że w tej sytuacji powinna istnieć wspólna pula finansowania? Ponieważ chodzi o bezpieczeństwo całej UE.

Wszyscy zwiększają swoje wydatki na obronność. Kraje przedstawiły NATO konkretny harmonogram osiągnięcia tego celu. Ścieżka jest jasna i wszystkie kraje przyspieszają, niektóre bardziej niż inne.

Czytaj więcej

NATO rozszerzy się o kolejny kraj? Prezydent Nikos Christodoulides bardzo by chciał, zaprotestować może Turcja

A co ze wspólnymi wydatkami UE? Może obligacje obronne UE?

Krok po kroku bierzemy na siebie odpowiedzialność. Dlatego ta burza mózgów (spotkanie w czasie polskiej prezydencji – red.) będzie poświęcona obronności. Omówimy nasze relacje z NATO; jak rozwijamy nasz europejski filar NATO; jakiego rodzaju zdolności musimy rozwijać na poziomie europejskim; co możemy zrobić razem jako Unia, co moglibyśmy zrobić razem wśród 27 państw członkowskich, a na pewno, jak to sfinansować. Istnieją różne opcje. Nie chcę przesądzać. Wszyscy zdają sobie sprawę, w jak trudnych czasach żyjemy. Wszyscy zgadzamy się, że musimy zwiększyć nasze zaangażowanie w obronę; że nie możemy zrezygnować z transformacji klimatycznej; musimy zwiększyć naszą konkurencyjność; musimy nadal promować nasze rolnictwo; i musimy wzmocnić naszą spójność. Musimy przyjrzeć się wszystkim narzędziom, których możemy użyć. Być może wspólnym mianownikiem okaże się połączenie wszystkich instrumentów finansowych, aby osiągnąć nasze wspólne cele.

Nasza odpowiedź dla Ukrainy jest bardzo jasna: będziemy ją wspierać tak długo, jak będzie to konieczne

Czy Unia Europejska potrzebuje wspólnej finansowej tarczy powietrznej ze wspólnych środków?

NATO jest właściwym miejscem do oceny, jakiego rodzaju zdolności potrzebujemy. Gdy to będzie jasne, UE musi zdecydować, w jaki sposób możemy zbudować te zdolności.

Porozmawiajmy o migracji. Na październikowym posiedzeniu Rady Europejskiej kwestię tę poruszył Donald Tusk i wydaje się, że wielu przywódców podziela jego pogląd, że powinniśmy w podążać w innym kierunku i że dotychczasowe porozumienie w sprawie migracji nie jest wystarczające. Co o migracji mówili panu przywódcy, w czasie gdy odwiedził pan w ostatnich miesiącach ?

Rozmawiałem z 25 przywódcami i dla nich wszystkich migracja jest najwyższym priorytetem. Teraz mamy pakt w sprawie azylu i migracji, bardzo ważny krok po dekadzie debat. Komisja przedstawiła program jego wdrożenia. Do końca tego roku wszystkie państwa członkowskie przedstawią własne krajowe plany wdrożenia. Teraz nadszedł czas, aby zrealizować to, co uzgodniliśmy.

Czytaj więcej

Donald Tusk mówi o polskim sukcesie w Brukseli wbrew Niemcom i Francji

Czy w kwestach migracji, choćby szykowanej właśnie dyrektywy powrotowej, powinno się decydować jednomyślnie, czy większością kwalifikowaną?

Nie wybieram większości. Większość jest określona przez traktat, będę go szanował.

Traktat mówi o większościowym głosowaniu. Ale przez jakiś czas uważano, że powinna to być jednomyślność, ponieważ jest to tak delikatna kwestia, że zanim udamy się do Rady Ministrów, powinniśmy uzgodnić wspólne stanowisko na Radzie Europejskiej, jednomyślnie. Rozumiem, że pan tak nie uważa?

Musimy przestrzegać traktatu, a traktat określa, kiedy potrzebujemy większości, a kiedy jednomyślności.

Wywiad udzielony w Brukseli europejskim korespondentom dzienników: „Rzeczpospolitej”, „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, „Le Monde”, „El Pais”, „Corriere della Sera” i „Volkskrant”.

Od 1 grudnia obejmuje pan stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. W jakich obszarach jest pan upoważniony do działania na rzecz Unii Europejskiej?

Rola przewodniczącego Rady Europejskiej jest bardzo szczególna. Nie mam władzy. Mam misję, a moją misją jest przede wszystkim przyczynianie się do jedności między państwami członkowskimi, zapewnienie płynnych relacji między różnymi instytucjami, zapewnienie reprezentacji Unii w polityce zewnętrznej i bezpieczeństwa. Ale także przybliżenie instytucji obywatelom, aby zwiększyć ich zaufanie do Unii Europejskiej.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Rumunia. Kandydat na prezydenta grzmi po unieważnieniu wyborów. Mówi o mafii
Polityka
Macron staje się głównym negocjatorem w sprawie Ukrainy
Polityka
Emmanuel Macron nie ustąpi. Zostanie do maja 2027 r.
Polityka
Łukaszenko schował się pod atomowy parasol Kremla. Jak Rosja połyka Białoruś
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Polityka
Umowa Mercosur-UE: finał po ćwierć wieku negocjacji
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką