Gościem porannego programu Michała Kolanki był Łukasz Pawłowski, prezes firmy badawczej OGB. Ekspert zapytany został między innymi o to, co w najbliższym czasie czeka prezydentów miast oraz czy mają oni powody do obaw.
Czytaj więcej
Dla polityków, którzy startują w wyborach do PE najważniejsze są zasoby, jakie daje PE – jeżeli chodzi i dietę, pieniądze na asystentów. To są nieporównywalne pieniądze z polityką polską, dlatego ci politycy tak chętnie startują do PE - powiedział Łukasz Pawłowski, prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej.
Łukasz Pawłowski, prezes OGB: Zbliża się bardzo ważny moment dla samorządowców
- Moim zdaniem zbliża się bardzo ważny moment dla samorządowców. To okres, w którym prezydentom miast nie można organizować referendum po wyborach, on się powoli kończy – wskazał Pawłowski. - Z naszych obserwacji wynika, że ta kadencja samorządowa może się różnić od poprzednich, dlatego, że tych referendów odwoławczych może być zdecydowanie więcej niż w poprzedniej kadencji. Musimy pamiętać, że ostatnie skuteczne referendum odbyło się w Rybniku wiele lat temu. Ta instytucja była trochę nieużywana przez mieszkańców. Ostatnie wybory samorządowe – a szczególnie niska frekwencja – naszym zdaniem powodują, że możemy się spodziewać w tej kadencji wielu referendów i wiele z nich może się okazać skutecznych – zaznaczył.
- Kluczowa jest kwestia drugiej tury wyborów. W drugiej turze zazwyczaj frekwencja jest niższa niż w pierwszej, dlatego są miasta prezydenckie na prawach powiatów, gdzie drugie tury się odbyły. Kluczowe jest to, że żeby referendum było ważne, musi wziąć w nim udział 3/5 osób, które wzięły udział w wyborze danego prezydenta. Jeżeli wybór był w pierwszej turze, to liczymy 3/5 głosów z pierwszej tury, a jeżeli w drugiej – to z drugiej - wyjaśniał ekspert.
Weźmy przykład Gliwic – żeby w poprzedniej kadencji referendum było ważne, trzeba było mieć 42 tys. głosów. 42 tys. mieszkańców Gliwic musiało wziąć udział w takim referendum. Teraz jest to proc. 30 tysięcy, czyli mamy o 12 tysięcy mniejszy próg do tego, żeby to referendum było ważne. Było 30 proc., teraz jest potrzebne 22 - powiedział prezes firmy badawczej OGB. - Dlaczego to jest tak bardzo ważne? Dlatego, że prezydenci do tej pory bronili się w sposób taki, że namawiali wyborców, żeby na referendum nie szli. Te progi były na tyle wysokie, że ta strategia była skuteczna. Teraz – kiedy te progi są tak niskie – łamie się ta główna bariera, która pozwalała prezydentom miast ograniczać udział mieszkańców w takim referendum. Dzisiaj jest to bardzo ryzykowne - dodał. - W Gliwicach jest to 30 tysięcy głosów. Zobaczmy – w wyborach do Sejmu – ile to jest wyborców PiS-u i Konfederacji. To 25 tys. wyborców PiS-u i 6 tysięcy wyborców Konfederacji. Sami wyborcy PiS-u i Konfederacji są więc w stanie zrobić frekwencję w takim referendum odwoławczym, co jest nie bez znaczenia, choćby z tego względu, że miastem rządzi prezydent z KO - podkreślił.