Największy dorobek zeszłorocznego Campusu Polska, który się odbił szerokim echem w prasie i mediach społecznościowych, to wycofanie zaproszenia dla Grzegorza Sroczyńskiego w panelu symetrystów Marcina Mellera. W efekcie do panelu w ogóle nie doszło, bo Marcin Meller ujął się honorem i nie pozwolił na polityczną cenzurę w czymś, co firmował własnym nazwiskiem.
Dla Silnych Razem, czyli najbardziej zajadłych hunwejbinów proplatformowych, był to moment triumfu. Szanowany dziennikarz z przyjaznych Platformie Obywatelskiej mediów został obłożony anatemą, bo chciał uprawiać swój zawód uczciwie i niezależnie. Tymczasem w kuźni nowych idei dotyczących przyszłości Polski – jak lubi się przedstawiać Campus Polska w kręgach Koalicji Obywatelskiej – pojawili się wyłącznie ludzie myślący tak samo albo wykazujący się różnorodnością myślenia wg recepty Jacka Żakowskiego, który stwierdził kiedyś, że zarzuty o brak pluralizmu w TOK FM są krzywdzące, bo przecież on, Tomasz Lis i Dominika Wielowieyska często się nie zgadzają.