W poniedziałek na scenie konwencji demokratycznej pojawiła się plejada amerykańskich polityków demokratycznych, którzy podali hołd Bidenowi, potępili politykę Trumpa i wyrazili wsparcie dla Kamali Harris i Tima Walza.
Demokraci przypomnieli o problemach prawnych Trumpa
– Głęboki ukłon w stronę Joe Bidena. Jest orędownikiem demokracji w kraju i za granicą – powiedziała Hillary Clinton, była sekretarz stanu oraz pierwsza kobieta nominowana przez główną partię w wyborach prezydenckich w 2016 r., a tym samym jedna z prekursorek Kamali Harris w torowaniu kobietom drogi w zdominowanej przez białych mężczyzn polityce amerykańskiej. – Jesteśmy blisko przebicia się raz na zawsze […] Po drugiej stronie tego szklanego sufitu jest Kamala Harris podnosząca rękę podczas zaprzysiężenia jej jako 47th prezydenta Stanów Zjednoczonych – powiedziała Clinton, wzbudzając salwę oklasków.
Krytykując Trumpa, demokraci przypominali o jego problemach prawnych, retoryce prowadzącej do przemocy, ale też przypomnieli Amerykanom, jak ignorował zagrożenia płynące z pandemii, jego brak przywództwa w tamtym czasie oraz szerzenie teorii konspiracyjnych. Spory nacisk położono również na zakazy aborcji, które w tej kampanii wyborczej są dla demokratów wymownym narzędziem ataku na republikanów. Wypowiedziały się trzy Amerykanki. Dwie mówiły o tym, jak lekarze bali się ratować ich życie, bo zakładało to usunięcie ciąży – zabieg zakazany prawnie w ich stanach po tym, jak nominowani przez Trumpa konserwatywni członkowie Sądu Najwyższego zdecydowali, by wycofać federalne prawo gwarantujące dostęp do aborcji przed 26. tygodniem ciąży. Donald Trump mówi, że teraz poszczególne stany mają prawo decydować o prawie aborcyjnym, ale demokraci podkreślają, jak na niekorzyść pacjentek konserwatywne stany wykorzystują tę możliwość. – Trump powiedział, że te nowe przepisy to „piękna rzecz”. Ale co jest pięknego w tym, że dziecko musi urodzić dziecko swojego rodzica – mówiła Hadley Duvall zgwałcona przez ojczyma jako 12-latka.
Mocno komentowanym wystąpieniem z pierwszego wieczoru konwencji jest to Alexandrii Ocasio-Cortez, kongresmenki z Nowego Jorku zaliczanej do demokratycznych socjalistów, która wcześniej ścierała się z demokratami centrowymi takimi jak Joe Biden, a teraz jest symbolem tego, jak bardzo poszczególne frakcje w Partii Demokratycznej wspierają się nawzajem. Udzielając entuzjastycznego poparcia Harris, Ocasio-Cortez przedstawiła jej rywala, Donalda Trumpa, jako wroga klasy pracującej. – On sprzedałby ten kraj za dolara, gdyby oznaczałoby to zyski dla niego i jego przyjaciół z Wall Street – powiedziała kongresmenka, krytykując też republikanów, którzy wyśmiewają się z tego, że kilka lat temu pracowała jako barmanka. – Nie ma nic złego w pracy, która zapewnia ci utrzymanie – skwitowała.
Harris zaproponowała podniesienie podatku od zysku firm z 21 do 28 procent
Kamala Harris tuż przed konwencją również zrobiła ukłon w stronę pracujących Amerykanów. Zaproponowała podniesienie podatku od zysku firm do 28 procent z obecnych 21 procent, czyli poziomu, do którego podatek ten obniżył z 35 procent za swojej kadencji Trump, a niedawno obiecał dalsze cięcia podatków od zysku firm. – To będzie fiskalnie odpowiedzialny sposób na oddanie pieniędzy z powrotem do kieszeni pracujących ludzi i zapewnienie, że miliarderzy oraz duże korporacje płacą swoją działkę – powiedział rzecznik prasowy sztabu wyborczego Harris James Singer.