Aby zostać przewodniczącą Komisji Europejskiej na następną kadencję, Ursula von der Leyen musiała zdobyć minimum 361 z 720 głosów. Ostatecznie zagłosowało na nią 401 europosłów, przeciwko — 284. 15 osób wstrzymało się od głosu.
Gdyby von der Leyen nie uzyskała większości, wywołałoby to bezprecedensowy kryzys polityczny w postaci pozostawienia najpotężniejszego stanowiska w UE bez obsadzenia w niezwykle niestabilnym czasie w Europie. Zmusiłoby to unijnych przywódców do szukania alternatywnej opcji, a unijne instytucje pozostawiło w politycznym impasie.
Szefowie Komisji Europejskiej
Zwolennicy Von der Leyen twierdzili, że jej władza to bezpieczeństwo i stabilność, a właśnie tego potrzebuje Europa, gdy wojna Rosji na Ukrainie trwa, sześciomiesięczną rotacyjną prezydencję w Radzie UE przejęły prorosyjskie Węgry, a wynik listopadowych wyborów prezydenckich w USA może przynieść drugą kadencję Donalda Trumpa w Białym Domu.
Jej krytycy z kolei mają jej za złe między innymi forsowanie Zielonego Ładu i paktu migracyjnego, co dziś w debacie przed głosowaniem ostro wypomniała przewodniczącej europosłanka Konfederacji Ewa Zajączkowska-Hernik: