Półtora roku od objęcia władzy liderka Braci Włochów (FdI) ma powody do zadowolenia. Z 29 proc. poparcia w sondażach jej ugrupowanie idzie po zwycięstwo w wyborach europejskich w czerwcu. Ma też zdecydowaną przewagę nad swoimi partnerami koalicyjnymi: Ligą Matteo Salviniego (9 proc.) i Forza Italia (7 proc.) zmarłego w zeszłym roku Silvio Berluscioniego. Salvini od wielu miesięcy próbuje przebić Meloni radykalizmem, w szczególności gdy idzie o kwestie migracji. Na razie jednak nie przynosi to skutków. Forza Italia, ugrupowanie o charakterze wodzowskim, nie potrafiła odnaleźć się po śmierci charyzmatycznego przywódcy,
Podzielona jest także opozycja, na którą składa się umiarkowana Partia Demokratyczna i populistyczny Ruch Pięciu Gwiazd. Od drugiej wojny światowej średnia trwania włoskich rządów nie przekracza roku, ale Meloni nie musi na razie czuć się zagrożona.
Czytaj więcej
Niechęć do przyjmowania imigrantów powoli zaczyna na Starym Kontynencie przekraczać bariery ideologiczne. Najpierw wyrażały ją partie skrajnej prawicy, potem tę retorykę przejęła chadecja. Teraz następuje zwrot na lewicy.
Na tym błękitnym niebie pojawiają się jednak dwie poważne chmury. Jedną z nich jest brak wzrostu gospodarczego w kraju, który od przeszło czterech dekad mierzy się z poważnymi problemami strukturalnymi, w tym z ociężałą biurokracją i zapaścią demograficzną. Co prawda Rzym otrzymuje kolejne transze z pakietu 194 mld euro Funduszu Odbudowy (żaden kraj nie może liczyć na tak ogromne środki), ale źle wykorzystane, nie przyczyniają się one do poprawy koniunktury.
Drugim problemem jest nielegalna imigracja, centralny punkt w programie skrajnej prawicy. W zeszłym roku do włoskich wybrzeży dotarło 160 tys. uciekinierów, o 50 proc. więcej niż rok wcześniej. Takiej fali Włochy nie widziały od kryzysu migracyjnego w 2015 r.