Sebastian Kościelnik, kierowca seicento, miał zapłacić nawiązki dla pokrzywdzonych w wypadku w Oświęcimiu – po 1 tys. zł dla byłej już premier Beaty Szydło i funkcjonariusza Biura Ochrony Rządu Piotra G. – orzekł Sąd Okręgowy w Krakowie w prawomocnym wyroku z lutego tego roku. Uznał Kościelnika za winnego (złożył kasację do Sądu Najwyższego), ale sąd warunkowo umorzył postępowanie.
Czytaj więcej
Finał będzie miał swoje miejsce przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka - powiedział Jackowi Nizinkiewiczowi Sebastian Kościelnik, kierowca seicento, który zderzył się z kolumną rządową. Kościelnik - członek PO - odpowiedział też na pytanie, czy będzie startował w wyborach.
Do wypadku – jak ocenił sąd – przyczynił się też kierowca z kolumny premier, bo nie włączył sygnałów dźwiękowych. Kościelnik do dziś nie wpłacił zasądzonych nawiązek, bo, jak mówi „Rzeczpospolitej”, pokrzywdzeni nie podali mu ani swoich rachunków bankowych, ani adresów, na które mógłby zrobić pocztowy przelew.
– W czerwcu pełnomocnik pani Szydło podał w piśmie do sądu, że nawiązka na jej rzecz ma być przelana na rachunek bankowy Caritas Diecezji Bielsko-Żywieckiej. W przypadku oficera BOR sąd nie był w stanie odnaleźć jego adresu, bym mógł nawiązkę uiścić. Nawiązka musi trafić na konto osoby pokrzywdzonej, a nie innego wskazanego podmiotu. Tak wynika z kodeksu postępowania karnego – mówi nam Kościelnik.
Sprawa wypadku kolumny Beaty Szydło wraca do sądu
10 października Kościelnik otrzymał pismo z sądu w Poznaniu w sprawie podjęcia warunkowo umorzonego postępowania karnego z uwagi na niewykonanie przez niego orzeczenia krakowskiego sądu w kwestii nawiązki. – Nie wiem, co zdecyduje sąd, ale nie można wykluczyć, że sprawa będzie prowadzona od początku. I mogę być skazany na karę pozbawienia wolności – dodaje zainteresowany.