Keir Starmer przejął w kwietniu 2020 roku po Jeremym Corbynie laburzystów w stanie agonalnym. Partia właśnie poniosła największą porażkę wyborczą od 1935 roku. Płaciła za radykalizm swojego przywódcy, który mimo coraz większej katastrofy lansowanego przez torysów brexitu wywoływał u większości Brytyjczyków więcej strachu niż nadziei. Partia Konserwatywna zdobyła wtedy bezprecedensową większość 80 deputowanych w izbie niższej parlamentu. Boris Johnson tryumfował.
Nowy lider lewicy przystąpił wtedy do metodycznej przebudowy ugrupowania. Mocno skręciło ono w prawo. Choć sam jeszcze niedawno opowiadał się za nacjonalizacją kolei, firm wodociągowych i energetycznych, wszystko to wypadło z programu Partii Pracy. Podobnie jak wcześniejsza zapowiedź zniesienia bardzo wysokiego przecież czesnego dla studentów uczęszczających na prywatne uniwersytety.
Czytaj więcej
Trzy lata od wyjścia kraju z UE i siedem od referendum rozwodowego 60 proc. poddanych Karola III uważa, że brexit był błędem. I chcą to naprawić.
W 2016 roku Starmer głosował przeciwko wyjściu kraju z Unii. Potem opowiadał się za ponownym referendum rozwodowym w nadziei, że królestwo wróci do zjednoczonej Europy. Ale i z tego wszystkiego w programie partii nie pozostało nic. Lider lewicy zapowiada, że jeśli zostanie premierem, nie tylko nie będzie starał się obalić brexitu, ale nawet nie doprowadzi do ponownego wejścia Wielkiej Brytanii do jednolitego rynku.
Czystka w Partii Pracy. Nie ma w niej miejsca na radykałów
W partii przeprowadzono też bezwzględną czystkę. Zostali z niej wykluczeni wszyscy ci, którzy jak Corbyn mogli być oskarżenie o antysemityzm. Starmerowi zależało na tym szczególnie: choć sam jest niewierzący, jego syn i córka są wychowywani w wierze swojej matki, Victorii Alexander: judaizmie.