Reklama

Atak partyjnych klonów. Polska 2050 to nie Polska 2050 Szymona Hołowni

Zydorczak podrabia Hołownię, a Raczyński Karnowskiego, choć jego samego imituje Witaszek. Wyborcy mogą się pogubić, śledząc powstające komitety.

Aktualizacja: 25.08.2023 15:41 Publikacja: 16.08.2023 03:00

Bezpartyjni Samorządowcy przed rokiem padli ofiarą kradzieży

Bezpartyjni Samorządowcy przed rokiem padli ofiarą kradzieży

Foto: PAP/Piotr Nowak

Polska 2050 – tak nazywa się jeden z najnowszych komitetów w październikowych wyborach parlamentarnych. 14 sierpnia zawiadomienie w sprawie jego utworzenia przyjęła Państwowa Komisja Wyborcza. Nie ma jednak nic wspólnego z Polską 2050 Szymona Hołowni. Stoi za nim Włodzimierz Zydorczak z Kościana w Wielkopolsce.

O Zydorczaku zrobiło się głośno w 2021 roku, gdy – jak ujawniliśmy – zmienił nazwę kanapowej partii Jeden-PL na Polska 2050, ubiegając byłego prezentera TVN. Ten drugi w końcu zarejestrował formację pod nieco inną nazwą: Polska 2050 Szymona Hołowni.

Czytaj więcej

Szymon Hołownia stracił swoją zapasową partię. Dlaczego?

Polska 2050 Szymona Hołowni nie ma nic wspólnego z partią Polska 2050

Po co Zydorczak utworzył teraz komitet? W oświadczeniu dla mediów wyjaśnił, że jego celem jest skłonienie opozycji do wystawienia wspólnej „obywatelskiej listy wyborczej”, bo tylko taka może wygrać z PiS. „Deklarujemy gotowość rozwiązania komitetu wyborczego w każdej chwili, jeśli liderzy prodemokratycznych partii opozycyjnych wykażą postawę propaństwową” – napisał. Jego zdaniem niewystawienie jednej listy przez opozycję grozi trzecią kadencją PiS i zepchnięciem Polski w otchłań autorytaryzmu.

W rozmowie z nami Zydorczak zapewnia, że nie jest inspirowany przez jakąkolwiek konkurencję Hołowni. – Moje działania nie mają żadnego podtekstu. Nie jestem związany z PO ani z żadną inną partią – przekonuje.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Błaszczak o referendum: PiS będzie przekonywać do głosowania 4 razy "nie"

Polska 2050 Szymona Hołowni wydała krótkie oświadczenie, w którym pisze, że „nie miała i nie ma nic wspólnego z partią o nazwie Polska 2050”, a jej działacze nieoficjalnie mówią, że obawiają się prowokacji w kampanii ze strony ugrupowania Zydorczaka.

Jednak nie tylko oni dali sobie podebrać nazwę. W podobnej sytuacji jest Ruch Samorządowy „Tak! Dla Polski”, tworzony m.in. przez prezydentów Sopotu Jacka Karnowskiego i Warszawy Rafała Trzaskowskiego.

Wybory parlamentarne: Wyścig o nazwę |Tak! Dla Polski"

W czerwcu konkurujący z nim Bezpartyjni Samorządowcy, związani z prezydentem Lubina Robertem Raczyńskim, zarejestrowali partię Ogólnopolska Koalicja Samorządowa – Tak! Dla Polski. – To próba kradzieży tożsamości. Jest to typowe świństwo – oburzał się Jacek Karnowski.

Tutaj ryzyko ingerencji w kampanię jest jednak dużo mniejsze niż w przypadku Polski 2050. Ruch „Tak! Dla Polski” chce wziąć co prawda udział w wyborach, wystawiając kandydatów w ramach paktu senackiego, jednak w ograniczonym stopniu eksponuje swoje logo. A Bezpartyjni Samorządowcy zgłosili w PKW komitet pod swoją własną nazwą i deklarują, że nie będą korzystać z zarejestrowanej niedawno partii. – Występujemy tylko i wyłącznie pod nazwą Bezpartyjni Samorządowcy, bo takie jest nasze DNA. Zarejestrowaliśmy komitet i koncertujemy się na zbieraniu podpisów – mówi Bohdan Stawiski z Bezpartyjnych Samorządowców.

Czytaj więcej

Zarząd PO o listach wyborczych we wtorek
Reklama
Reklama

Co zaskakujące, Bezpartyjni Samorządowcy, którzy podebrali nazwę ruchowi Karnowskiego, sami padli ofiarą kradzieży. Przed rokiem niewielka partia, działająca dotąd jako CyberPolska, zmieniła nazwę na Bezpartyjni Samorządowcy – Łączy nas Polska, w skrócie Bezpartyjni Samorządowcy. Prawdziwi Bezpartyjni Samorządowcy zapowiedzieli proces, ale ostatecznie udało im się dogadać z niewielką partią i ją przejąć.

Jednak to nie koniec ich kłopotów. 10 sierpnia PKW przyjęła zgłoszenie o utworzeniu komitetu wyborczego nazywającego się łudząco podobnie: Bezpartyjni. Stoi za nim partia Zbigniewa Witaszka, byłego posła Samoobrony.

Wysyp znanych nazwisk na listach wyborczych

Czy podszywanie się pod większego rywala ma jakikolwiek sens? – Takie triki już wielokrotnie były stosowane przy wyborach i zazwyczaj nie miały większego wpływu na wynik. Jedyne, w czym pomogły, to przyciągnięcie chwilowej uwagi mediów – mówi socjolog z UJ prof. Jarosław Flis.

Czytaj więcej

Konfederacja chce wykorzystać spadek przychylności wobec uchodźców z Ukrainy

Czasami doprowadzały jednak do rozproszenia głosów. Najbardziej znanym przypadkiem jest start Polskiej Partii Pracy do Sejmu w 2007 roku, która wystawiła cały wachlarz „znanych” nazwisk: Ziobrę, Buzka, Borowskiego, Oleksego, dwóch Kwaśniewskich i Olejniczaka. W rzeczywistości były to przypadkowe osoby, które ze znanymi politykami łączyły te same nazwiska, ale imiona – już nie. I niektóre z nich robiły świetne wyniki. Np. w Krakowie Stanisław Ziobro, górnik spod Pszczyny, zdobył aż 8 tys. głosów. Do Sejmu się nie dostał, bo PPP nie przekroczyła progu wyborczego.

Czy tym razem polityczne podróbki też mogą namieszać w wyborach? Zdaniem prof. Flisa, by do tego doszło, musiałyby zarejestrować listy w części okręgów, a najlepiej w całym kraju. To jednak jest bardzo trudnym zadaniem. Np. w 2019 roku PKW zarejestrowała aż 39 komitetów w wyborach do Sejmu. Ostatecznie listy wystawiło dziesięć, z czego połowa w co najmniej połowie okręgów.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Kolejna przepychanka słowna Sikorski-Musk? „Leć na Marsa”
Polityka
22 mln wyświetleń. Tusk bije rekordy w serwisie X
Polityka
Karol Nawrocki w rocznicę powstania Radia Maryja: Głosiciel prawdy, jedności i wierności
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Warszawa
Dokumenty Aleksandra Kwaśniewskiego trafiły do archiwum. Gdzie będzie można je zobaczyć?
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama