Kołodziejczak: Janusz Kowalski do dymisji! Władza pokazała chamstwo

Gdybyśmy poznali listę ludzi i podmiotów, które zarabiały na przywozie zboża z Ukrainy, to byłaby duża afera. Poznalibyśmy firmy, które są powiązane z PiS - mówi Michał Kołodziejczak, rolnik i szef AgroUnii.

Publikacja: 28.07.2023 19:00

Członkowie AgroUnii przed budynkiem Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi w Warszawie

Członkowie AgroUnii przed budynkiem Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi w Warszawie

Foto: PAP, Paweł Supernak

Dlaczego wtargnął pan do ministerstwa rolnictwa i okupował z rolnikami budynek, oraz krzyczał na ministrów?

To raczej na mnie krzyczał Janusz Kowalski. Aż ciarki mnie przechodzą, gdy przypominam sobie sceny z ministerstwa i jego wściekłość. Budynek był okupowany przez rolników, ale także przez pracowników różnych firm i ludzi, którzy mają swoje biznesy. Przez długi czas umawialiśmy się z ministrem Telusem na spotkanie. Nie odpowiedział nam kiedy możemy przyjść, więc przyszliśmy w ostatecznym terminie. Poszedłem tam z kilkoma konkretnymi pytaniami, na które niestety nie uzyskałem odpowiedzi. Chcieliśmy uzyskać listę firm, które przywoziły zboże do Polski z Ukrainy. Do dzisiaj nie ma tej listy, a minister się wykręca. Nie mogłem zrobić nic innego niż wejść do ministerstwa. Przypomnę, że nasi działacze stali dwa tygodnie pod ministerstwem sprzedając tam maliny, porzeczki i czereśnie, żeby pokazać trudną sytuację. Jednak, żaden minister, czy wiceminister się tym nie zainteresował. Jedynie pracownicy ministerstwa przychodzili i kupowali bardzo dużo tych owoców. Wielu pracownikom ministerstwa, nasza konsekwentna obecność pod ministerstwem otworzyła oczy. Oni do tej pory twierdzili, że nasze problemy podnosimy, tylko i wyłącznie na cele polityczne. Pracownicy ministerstwa przychodzili każdego dnia przez dwa tygodnie i robili u nas zakupy. Do tej pory, gdy gdzieś wchodziliśmy, to pracownicy i ochrona starali się postawić opór. W tej sytuacji czegoś takiego nie było, bo ludzie wiedzieli, że mamy słuszność.

Czytaj więcej

Premier Ukrainy zarzuca Polsce "nieprzyjazne" działanie. Prosi o pomoc KE

Czy wtargnęliście siłą do ministerstwa?

Nie było tam żadnego ochroniarza, który stawiałby nam opór, czy mówił, że nie możemy wejść. Weszliśmy normalnie przez bramki, przez, które nie trzeba była skakać - drzwi były pootwierane. Wcześniej wysłaliśmy do wszystkich mediów informacje, że o jedenastej idziemy na spotkanie z ministrem rolnictwa. Nikt nie uwierzył nam, że rzeczywiście się z nim spotkamy. Zresztą policja też dostaje powiadomienia o takich wydarzeniach, ale chyba nas zlekceważyła. Prawdopodobnie sądzili, że zrobimy kolejną konferencję, która nie przykuje uwagi mediów. No bo ile można robić konferencje o tym, że jest źle? Przecież każdy o tym wie. Tu rodzi się pytanie, czy nasze wejście było zasadne, czy bezzasadne. Jak weszlibyśmy tam w strojach ludowych śpiewając pieśni ludowe, chwaląc ministra, to przyjęto by nas z otwartymi ramionami.

Ale było wręcz przeciwnie, gdy przekrzykiwał się pan z wiceministrem rolnictwa Januszem Kowalskim. Dlaczego minister rolnictwa nie chce rozmawiać z AgroUnią?

Telus nie jest człowiekiem dialogu. Minister rozdaje fałszywe pieniądze i pogłębia kryzys na polskiej wsi. Przypomina to sytuację, w której leczymy objawy choroby, a w środku pozwalamy się jej rozwijać. Pudrujemy problemy, a pod nimi rozwija się potężny rak, który gnębi polską produkcję żywności. To sprawi, że wieś będzie biedna, a miasto będzie przepłacać za żywność. Żywność śmieciowa, która nie posiada żadnych wartości odżywczych może pozostać w przystępnej cenie. Ale czy naprawdę chcemy ją jeść? Ludzie na wsi czują, że nikt ich nie broni. Nikt nie broni tego, na co rolnicy pracowali przez wiele lat, ani przed zagrożeniami, które nadchodzą. Zamiast tego wprowadzane są beznadziejne pomysły i rozdaje się pieniądze. Na wszystkich zapisach z tego zajścia widać, że byłem osobą, która uspokaja wszystkich.

Czytaj więcej

Brak pieniędzy w kasie KE na „pasy solidarności” do eksportu zboża z Ukrainy

Krzyczał pan "Cisza, cisza, cisza!", wyglądało to dość ostro.

Cenię sobie pewien ład i porządek. Czasem, żeby zrobić coś dobrego, najpierw trzeba zrobić dużo złych rzeczy. Tak było, np. gdy krzyczałem do ludzi, którzy byli ze mną, żeby nie ulegali emocjom i nie dali się sprowokować nasłanemu na nas wiceministrowi Kowalskiemu.

A czy pan nie uległ emocjom?

Może pan to sam przeanalizować na podstawie nagrań - w mojej ocenie nie uległem. Wystąpimy do ministerstwa o zapis z tego wydarzenia. Wtedy będę mógł pokazać opinii publicznej jak wyglądała druga część spotkania, w której byliśmy ostoją spokoju, a strona ministerialna się denerwowała. Janusz Kowalski 18 maja wręczył Krzyż Zasług pracownikowi firmy Döhler, która jest uznawana przez ministra Telusa, za firmę, która okrada polskich rolników. Jarosław Kaczyński w kontekście tej firmy, mówił, że nie ma wpływu na tych, którzy okradają rolników i wykorzystują ich pracę. A Janusz Kowalski dał tej firmie państwowe odznaczenie. Zapytałem ministra Telusa czy wie o tym fakcie. Minister twierdzi, że nie wiedział. Taki człowiek z miejsca powinien podać się do dymisji. Z jednej strony uznajemy, że takie firmy szkodzą i robią zmowy cenowe, a z drugiej strony wręczamy im odznaczenia.

Jakie są główne postulaty AgroUnii?

Przede wszystkim zmiana w organizacji handlu i pośrednictwie. Chciałbym, żeby każdy mógł zobaczyć ile za dany produkt daje producent, a ile pośrednik. Przykładem może być sieć Carrefour, w której za 125 g. malin trzeba zapłacić 8 zł. Z tego rolnik dostaje około 1-1,25 zł. Płacimy nie wiadomo za co. Chcielibyśmy powiązać te ceny i wprowadzić limit, w którym cena nie może być wyższa niż czterokrotność tego ile płaci się rolnikowi. Jakieś widełki cenowe muszą być, ale nie może być tak dużej patologii cenowej. Wtedy zrobilibyśmy to, o czym mówi UE - skrócilibyśmy łańcuch dostaw i zmniejszyli ślad węglowy. Gdyby sprzedawca końcowego produktu nie mógłby sprzedawać produktu o 3-4 razy drożej, niż kupił od producenta, to zmusiłoby to go do płacenia producentowi uczciwie. Wyeliminowałby to tym samym pośredników, cena byłaby niższa, a producent dostałby więcej. W Niemczech rolnicy, którzy protestowali dwa lata temu, mieli postulat, żeby kraj pochodzenia składników, z których składa się dany produkt był wyszczególniony na opakowaniu. Chciałbym, żeby w Polsce też tak było. Pokażmy skąd pochodzi dany produkt, tak jak w przypadku ziemniaków, gdzie na każdej paczce pokazana jest flaga kraju pochodzenia. Pamiętam jak lobby, które handluje warzywami bardzo mocno naciskało, żeby nie wprowadzać tej zmiany, bo ludzie zobaczą, że mamy ziemniaki z Francji, Holandii i Niemiec. Jak to przełożyło się na praktykę? Firmy wyeliminowały dostawy zagranicznych ziemniaków, bo ludzie byli oburzeni. Wystarczy wejść do Lidla, żeby zobaczyć, że większość produktów jest sprzedawana pod własną marką. Nie wiemy, np. kto robi czekoladę, keczup, majonez, czy kapustę z groszkiem. Dostajemy jedynie informacje, że produkt został wyprodukowany dla Lidla. Nie wiadomo czy produkt pochodzi z Polski, czy Węgier, Słowacji lub Niemiec. To dziwna sytuacja, gdy ogórki konserwowe przyjeżdżają do nas z Niemiec, albo jak groszek z marchewką pochodzi z Węgier. Najpierw wyrugujemy naszych rodzimych producentów, a potem uzależnimy się zagranicznych producentów, dziwiąc się, że jest drogo. Musimy bronić naszego prawa do zdrowej żywności w przystępnej cenie. Powoli tracimy nasze bezpieczeństwo żywnościowe. Wielu ludzi, którzy zajmują się innymi branżami dołącza do AgroUnii, bo wie, że będziemy w stanie ich obronić, ze względu naszą skuteczność. Ręce opadają mi, gdy słyszę, że politycy opozycji nie są w stanie nic zrobić, bo są w opozycji. W tym zamyka się temat tego dlaczego PiS cały czas ma wysokie poparcie. Poseł dostaje 17 tysięcy złotych na prowadzenie biura, a potem mówi, że nie może zrobić niczego dla ludzi. To zupełnie odmienne od osób, które poświęciły wczoraj swój czas i przyjechały do ministerstwa, żeby nagłośnić patologię. Myślę, że politycy opozycji mieliby większe poparcie, gdyby bronili tego co jest w Polsce zagrożone, nawet wchodząc do ministerstwa i protestując.

Jakie macie zarzuty względem ministerstwa rolnictwa?

Gdybyśmy dzisiaj poznali listę ludzi i podmiotów, które zarabiały na przywozie zboża z Ukrainy, to powstałaby duża afera. Wiedzielibyśmy co to za zboże, i gdzie było kupowane. Były też podmioty, które wprowadzały zboże ukraińskie, przedstawiając je jako polskie. Poznalibyśmy też firmy, które są blisko powiązane z PiS i całą Zjednoczoną Prawicą. Okazałoby się, że "patrioci" na prawo od PiS także są umoczeni w tym procederze. Przedstawiają siebie jako obrońców polskich rolników, a tak naprawdę pozwalali na zarobek kosztem polskich rolników. Patriotyzm deklarowany przez polityków Suwerennej Polski straciłby rację bytu. Apeluję do opozycji, żeby zewrzeć szyki i wspólnie nacisnąć na rządzących w tej kwestii. Pan Telus mocna nas atakował, a na spotkaniach z nami kajał się i mówił, że nie do końca wie co zrobić i nie ma pomysłu. Współczuję Robertowi Telusowi, przede wszystkim współpracowników. Nawet jeżeli minister chciałby coś zrobić, to jest to niemożliwe, bo obok siebie ma Janusza Kowalskiego, który trafił tam tylko po to, żeby PiS mógł dopiąć sojusz z Suwerenną Polską.

Będzie pan kandydował do Sejmu?

Tak, chcę być parlamentarzystą. Chciałbym też, żeby inni działacze AgroUnii znaleźli się w Sejmie.

Z jakich list?

Mamy sojusz z samorządowcami i działaczami, którzy współpracują z Markiem Materkiem. Jesteśmy w finalnym momencie spinania list.

Jakie są plany AgroUnii na najbliższe miesiące?

Będę namawiał rolników, żeby złożyli protest przy urnach. Nie można zamykać się wyłącznie do stwierdzeń, że w Polsce jest źle i naciskania na władzę, która pokazała cynizm, chamstwo i arogancję. Ludzie widzą, że z rządzącymi nie da się rozmawiać.

Dlaczego wtargnął pan do ministerstwa rolnictwa i okupował z rolnikami budynek, oraz krzyczał na ministrów?

To raczej na mnie krzyczał Janusz Kowalski. Aż ciarki mnie przechodzą, gdy przypominam sobie sceny z ministerstwa i jego wściekłość. Budynek był okupowany przez rolników, ale także przez pracowników różnych firm i ludzi, którzy mają swoje biznesy. Przez długi czas umawialiśmy się z ministrem Telusem na spotkanie. Nie odpowiedział nam kiedy możemy przyjść, więc przyszliśmy w ostatecznym terminie. Poszedłem tam z kilkoma konkretnymi pytaniami, na które niestety nie uzyskałem odpowiedzi. Chcieliśmy uzyskać listę firm, które przywoziły zboże do Polski z Ukrainy. Do dzisiaj nie ma tej listy, a minister się wykręca. Nie mogłem zrobić nic innego niż wejść do ministerstwa. Przypomnę, że nasi działacze stali dwa tygodnie pod ministerstwem sprzedając tam maliny, porzeczki i czereśnie, żeby pokazać trudną sytuację. Jednak, żaden minister, czy wiceminister się tym nie zainteresował. Jedynie pracownicy ministerstwa przychodzili i kupowali bardzo dużo tych owoców. Wielu pracownikom ministerstwa, nasza konsekwentna obecność pod ministerstwem otworzyła oczy. Oni do tej pory twierdzili, że nasze problemy podnosimy, tylko i wyłącznie na cele polityczne. Pracownicy ministerstwa przychodzili każdego dnia przez dwa tygodnie i robili u nas zakupy. Do tej pory, gdy gdzieś wchodziliśmy, to pracownicy i ochrona starali się postawić opór. W tej sytuacji czegoś takiego nie było, bo ludzie wiedzieli, że mamy słuszność.

Pozostało 86% artykułu
0 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Sondaż: PiS z największym spadkiem. Rośnie Konfederacja
Polityka
Szkody wizerunkowe, gratka dla wywiadu. Specjaliści o asystentce Donalda Tuska
Polityka
Unia wszczyna procedurę nadmiernego deficytu wobec Polski
Polityka
Polityczne Michałki. Sejm rusza na wakacje a PSL z kontrofensywą, zaś Giertych przynosi KO „kontent rozliczeniowy”
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Polityka
Władysław Kosiniak-Kamysz: Jeden projekt w sprawie aborcji mógłby przejść