Dlaczego wtargnął pan do ministerstwa rolnictwa i okupował z rolnikami budynek, oraz krzyczał na ministrów?
To raczej na mnie krzyczał Janusz Kowalski. Aż ciarki mnie przechodzą, gdy przypominam sobie sceny z ministerstwa i jego wściekłość. Budynek był okupowany przez rolników, ale także przez pracowników różnych firm i ludzi, którzy mają swoje biznesy. Przez długi czas umawialiśmy się z ministrem Telusem na spotkanie. Nie odpowiedział nam kiedy możemy przyjść, więc przyszliśmy w ostatecznym terminie. Poszedłem tam z kilkoma konkretnymi pytaniami, na które niestety nie uzyskałem odpowiedzi. Chcieliśmy uzyskać listę firm, które przywoziły zboże do Polski z Ukrainy. Do dzisiaj nie ma tej listy, a minister się wykręca. Nie mogłem zrobić nic innego niż wejść do ministerstwa. Przypomnę, że nasi działacze stali dwa tygodnie pod ministerstwem sprzedając tam maliny, porzeczki i czereśnie, żeby pokazać trudną sytuację. Jednak, żaden minister, czy wiceminister się tym nie zainteresował. Jedynie pracownicy ministerstwa przychodzili i kupowali bardzo dużo tych owoców. Wielu pracownikom ministerstwa, nasza konsekwentna obecność pod ministerstwem otworzyła oczy. Oni do tej pory twierdzili, że nasze problemy podnosimy, tylko i wyłącznie na cele polityczne. Pracownicy ministerstwa przychodzili każdego dnia przez dwa tygodnie i robili u nas zakupy. Do tej pory, gdy gdzieś wchodziliśmy, to pracownicy i ochrona starali się postawić opór. W tej sytuacji czegoś takiego nie było, bo ludzie wiedzieli, że mamy słuszność.