Stwierdził, że „od 30 lat przygotowuje się do wojny” i dlatego, jak przekonywał, Białorusini „żyją pod pokojowym niebem”. Służba prasowa Łukaszenki podaje, że dyktator szczegółowo zrelacjonował we wtorek przebieg swoich rozmów z Putinem i z szefem Grupy Wagnera Jewgienijem Prigożynem. Zapowiedziano też, że niebawem Mińsk ujawni te informacje.
We wtorek z relacji niezależnych białoruskich mediów wynikało, że samolot Prigożyna wylądował na podmińskim wojskowym lotnisku w Maczuliszczach. W swoim przemówieniu w poniedziałek wieczorem Władimir Putin zaproponował, by najemnicy Prigożyna dołączyli do szeregów armii rosyjskiej, albo przeprowadzili się na Białoruś. Prigożyn również opublikował oświadczenie, z którego wynika, że Łukaszenka zaproponował mu zalegalizowanie jego firmy najemników.
„Zmiażdżą jak karalucha”
Łukaszenko twierdzi, że to on poprosił Putina, by pozwolono mu porozmawiać z szefem buntowników. Z relacji białoruskiego dyktatora wynika, że prezydent Rosji nie wierzył w powodzenie tych rozmów. Łukaszenko twierdzi, że przez pierwsze pół godziny rozmawiał z Prigożynym używając niemalże wyłącznie przekleństw. Stwierdził, że w organizacji rozmów uczestniczył wiceminister obrony Rosji Junus-biek Bamatgiriejewicz Jewkurow oraz szef FSB Aleksander Bortnikow. Szefowi Grupy Wagnera, jak twierdzi, powiedział, że „w połowie drogi zostanie zmiażdżony jak karaluch” i że miał zasugerować, iż Kreml był gotów do przerzucenia wojsk z ukraińskiego frontu.
Co więcej, Łukaszenko twierdzi, że wprost powiedział Prigożynowi, że przerzuci swoje siły do Rosji by „bronić Moskwy”. Dyktator mówił, że Prigożyn domagał się spotkania z Putinem oraz „oddania” mu szefów resortu obrony i Sztabu Generalnego Rosji. - Powiedziałem mu: Żenia, nikt ci nie odda Szojgu czy Gierasimowa. Zwłaszcza w tej sytuacji, znasz Putina nie mniej ode mnie. Po drugie Putin, nie mówiąc już o spotkaniu, nie będzie z tobą nawet przez telefon rozmawiać w obecnych warunkach - relacjonował Łukaszenka swoją rozmowę z Prigożynym. Szczegółów zawartego porozumienia nie zdradził.
- Chłopcy tylko z frontu. Widzieli tysiące swoich poległych kolegów. Chłopcy bardzo pokrzywdzeni, zwłaszcza dowódcy. I, z tego co zrozumiałem, oni mieli wpływ osobiście na Prigożyna – relacjonował Łukaszenkę. Cytowany przez rządowe media białoruskie potwierdził, że najemnicy Prigożyna pojawią się na Białorusi i stwierdził, że dowódcy Grupy Wagnera „podzielą się doświadczeniem” z białoruską armią. - Nie trzeba ich się bać, wszystko mamy pod kontrolą – przekonywał. Potwierdził też, że Jewgienij Prigożyn już znajduje się na terytorium Białorusi.