Marcin Horała odniósł się na antenie radiowej „Jedynki” do artykułu, z którego wynika, że Rosjanie chcieli, by przekazać im dokumentację w sprawie katastrofy samolotu CASA, do której doszło w 2008 roku pod Mirosławcem. Szef Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów na początku 2013 roku miał na polecenie resortu zapowiedzieć wydanie prokuraturze kopii dokumentu. Nie wiadomo jednak, czy do tego doszło. Rosjanie mieli prosić o to w ramach pomocy prawnej dotyczącej śledztwa smoleńskiego.
- Gdyby to nie dotyczyło, to byłoby wręcz śmieszne. Co jeszcze? Może dokumenty techniczne F-16, bo tak samo lata, jak Tupolew - powiedział polityk.
Czytaj więcej
Eksperci porównują trudne warunki atmosferyczne na lotnisku w Smoleńsku do tych w czasie wypadku samolotu CASA w Mirosławcu dwa lata temu. Przypominamy historię tamtego tragicznego wydarzenia
Zdaniem Marcina Horały sytuacja ta mogła się skończyć niekorzystnie dla Polski.
- Wrażliwe dane, katastrofa samolotu wojskowego NATO, dokumenty, z których można wyjąć informacje zarówno techniczne, jak i te związane z procedurami. To pokazuje paraliż państwa. Decyzje na najwyższym szczeblu – między innymi Tuska – pokazują, że państwo było w tamtym czasie przeźroczyste dla Rosjan - dodał. - To się mogło skończyć dla nas bardzo źle. Inni nasi partnerzy z NATO mogliby stwierdzić, że woleliby, aby ich tajemnice, którymi muszą się dzielić w ramach NATO z Polską do Rosjan nie trafiały - podkreślił.