Janusz Kowalski: Polityk z politycznym ADHD

Swoim wystąpieniem zaskoczył nie tylko opozycję, ale też klubowych kolegów, którzy narzekają: – On gra tylko na siebie.

Publikacja: 13.02.2023 03:00

Janusz Kowalski entuzjastycznie dopingował do oklasków dla ministra Przemysława Czarnka

Janusz Kowalski entuzjastycznie dopingował do oklasków dla ministra Przemysława Czarnka

Foto: Zbyszek Kaczmarek/REPORTER

Środa wieczór podczas ostatniego posiedzenia Sejmu. Atmosfera na sali jest gorąca z powodu wystąpienia ministra edukacji Przemysława Czarnka z PiS, który tłumaczył się z afery, nazwanej przez i opozycję „willa+”. Nieoczekiwanie na mównicę wchodzi wiceminister rolnictwa Janusz Kowalski z Solidarnej Polski. Zachęca Klub PiS do powstania z miejsc i nagrodzenia Czarnka brawami. „Wstańmy, pokażmy, jacy jesteśmy dumni z naszych ministrów! Brawo, minister Czarnek, wstajemy, brawo!” – dopinguje.

Czytaj więcej

Zuzanna Dąbrowska: Gromkie brawa dla Janusza Kowalskiego

Jego wystąpienie staje się hitem w internecie, a Kowalski przeżywa kilka chwil sławy. Mniej zachwyceni są jego klubowi koledzy. – Wystąpienie było całkowitą samowolką, nieuzgodnioną z nikim – mówi jeden z polityków PiS. I dodaje, że taki właśnie jest styl działania Kowalskiego: poseł jest przebojowy, ale jednocześnie wybitnie konfliktowy i grający wyłącznie na siebie. I to już od samego początku działalności politycznej, którą rozpoczął jako nastolatek.

Syn chrześniaka Rydza

Kowalski pochodzi z rodziny o patriotycznych tradycjach. Jego dziadek był legionistą, którego marszałek Polski Edward Śmigły–Rydz wyróżnił, oferując, że zostanie ojcem chrzestnym jego syna. Dzieckiem chrześniaka Śmigłego-Rydza jest z kolei Janusz Kowalski, co podkreśla z dumą. Twierdzi, że po przodkach odziedziczył antykomunistyczne poglądy. W Łodzi, gdzie studiował, wstąpił już w 1997 roku do Młodych Konserwatystów. Rok później zaś dał się poznać w rodzinnym Opolu. 13 grudnia 1998 roku zorganizował manifestację pod siedzibą SLD, by zapalić znicze na znak pamięci o ofiarach stanu wojennego.

– Szybko się okazało, że Janusz jest osobą kreatywną, pracowitą i odważną. Wyrósł na jednego z liderów opolskiej prawicy – opowiada jeden z polityków. Kowalski współzakładał PiS w regionie, a w 2001 roku o mały włos nie został posłem. Musiał uznać wyższość lidera listy Andrzeja Diakonowa, tzw. spadochroniarza, niemającego nic wspólnego z Opolem.

Jak wspomina jeden z działaczy, wtedy ujawniły się inne cechy Kowalskiego. – Chodzi o wybujałe ego, nieumiejętność pracy w grupie – wylicza. Kowalski zaczął konfliktować się z częścią struktur PiS i interweniować musiała centrala. – Według naszej oceny sytuacja jest taka: mamy jednego zdolnego młodego człowieka, ale o niezwykle impulsywnym charakterze, konfliktowego – mówił w 2002 roku ówczesny prezes partii Lech Kaczyński.

By pozbyć się Kowalskiego, PiS rozwiązał struktury w woj. opolskim. Niezrażony tym Kowalski, wówczas opolski radny, założył Stowarzyszenie Stop Korupcji, potem przystąpił do Platformy Obywatelskiej. Kowalski, dziś nieprzejednany wróg PO i Donalda Tuska, podkreśla, że był w PO stronnikiem Jana Rokity, a nawet czymś na kształt „piątej kolumny”. Jeśli to prawda, partię od środka rozbijał skutecznie. Odszedł z PO wskutek wewnętrznych konfliktów i został na politycznym lodzie.

Na poboczu polityki

– Jest rok 2006. Właśnie zaczyna się trwająca już niemal dwie dekady wojna PO z PiS, a tymczasem Janusz jest spalony w obu tych formacjach – wspomina były poseł PiS Przemysław Wipler. Rękę do Kowalskiego wyciągnął właśnie on, wówczas dyrektor Departamentu Dywersyfikacji Dostaw Nośników Energii w Ministerstwie Gospodarki. – Wiedziałem, że Janusz to jest łobuz, drań i ma ADHD. Powiedziałem więc mu: „Potrzebuję zawodnika, który nie tylko nie boi się awantury, ale sam z radością się w nią wpakuje” – wspomina Wipler.

Kowalski dostał pracę w ministerstwie, gdzie wyrobił sobie opinię specjalisty od brudnej roboty. Był np. powoływany do rad nadzorczych spółek, w których trzeba było opanować sytuację. Kowalski pracował następnie w BBN i Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a po katastrofie smoleńskiej napisał rozdział do biografii politycznej zmarłej głowy państwa. W latach 2014–2015, po tym gdy w Opolu prezydentem został jego nominat Arkadiusz Wiśniewski, Kowalski pełnił funkcję wiceprezydenta miasta i mógł otrąbić powrót do politycznej pierwszej ligi.

Miliony ze spółek

Krok po kroku Kowalski pozbył się wizerunku trędowatego w PiS, a zwycięstwo tej partii w 2015 roku otworzyło przed nim szerokie perspektywy. Zaczął dostawać posady w radach i zarządach państwowych spółek. Najwięcej zarobił jako wiceprezes PGNiG: prawie 2,2 mln zł. Jako wiceprezes gazowego giganta powołał zespół prawników, wygrywający procesy międzynarodowe, był też autorem pomysłu objęcia sponsoringiem najwyższej klasy rozgrywek piłki ręcznej mężczyzn: PGNiG Superliga.

W 2019 roku wszedł do Sejmu z list PiS jako przedstawiciel Solidarnej Polski i stał się w końcu osobą powszechnie znaną. Jednak nie tyle z pracy jako wiceszef resortów aktywów państwowych czy rolnictwa, co z ostrych, polaryzujących wypowiedzi na temat Donalda Tuska, LGBT, UE i Niemców. Jego wystąpienia często krytykowane są jako przerysowane, żartuje z nich opozycja, a np. z jego ostatniego dopingowania do oklaskiwania Czarnka zadrwił w internecie kabaret Neo-Nówka

To jego własne przekonania czy autokreacja? Janusz Kowalski przekonuje, że poglądów nigdy nie zmienił. – Gdyby ktoś sięgnął do moich tekstów sprzed lat, przekona się, że jestem bardzo spójny w przekonaniach. Jestem np. bodaj jedynym politykiem prawicy, który konsekwentnie używa sformułowania „postkomuniści” – mówi Kowalski.

– Janusz jest przekonany, że Solidarna Polska pójdzie w wyborach osobno, więc stara się zbudować swój wizerunek politycznego fightera, grającego ostrzej niż te miękiszony z PiS – ocenia jeden z polityków.

Czy to się sprawdzi? Jeden z posłów mówi, że problemem jest nie tylko niepewna polityczna przyszłość ugrupowania Zbigniewa Ziobry, ale głównie cechy charakteru Kowalskiego. – Gdziekolwiek się pojawia, generuje olbrzymią liczbę konfliktów. Nawet w Solidarnej Polsce pokłócił się już chyba z każdym i o wszystko – komentuje.

Środa wieczór podczas ostatniego posiedzenia Sejmu. Atmosfera na sali jest gorąca z powodu wystąpienia ministra edukacji Przemysława Czarnka z PiS, który tłumaczył się z afery, nazwanej przez i opozycję „willa+”. Nieoczekiwanie na mównicę wchodzi wiceminister rolnictwa Janusz Kowalski z Solidarnej Polski. Zachęca Klub PiS do powstania z miejsc i nagrodzenia Czarnka brawami. „Wstańmy, pokażmy, jacy jesteśmy dumni z naszych ministrów! Brawo, minister Czarnek, wstajemy, brawo!” – dopinguje.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
„Karczemna kłótnia” w PiS pod decyzji o listach. Okupacja drzwi do gabinetu Jarosława Kaczyńskiego
Polityka
Afera zegarkowa w MON. Mariusz Błaszczak: Trzeba wyciągnąć konsekwencje
Polityka
Zmiana prokuratorów od Pegasusa i ogromna presja na sukces
Polityka
Wybory do Parlamentu Europejskiego: Politycy PO na żelaznej miotle fruną do Brukseli
Polityka
Co z Ukraińcami w wieku poborowym, którzy przebywają w Polsce? Stanowisko MON