Dla Bidena i USA Polska może być najważniejsza w Europie

Nasz kraj stanie się głównym sojusznikiem USA w Europie, jeśli zaniecha starć z Unią i Niemcami.

Publikacja: 01.02.2023 03:00

Joe Biden odwiedził Polskę pod koniec marca 2022 roku. Teraz może przyjechać ponownie

Joe Biden odwiedził Polskę pod koniec marca 2022 roku. Teraz może przyjechać ponownie

Foto: AFP

Nie wiadomo, czy dojdzie do tego w rocznicę rosyjskiej inwazji na Ukrainę 24 lutego, ale Joe Biden powiedział w poniedziałek dziennikarzom, że do Polski znów przyjedzie. To stawia nasz kraj w wyjątkowej pozycji: amerykański prezydent odwiedził tylko nieliczne państwa Europy, ale pomijając Belgię, siedzibę NATO i UE, oraz Wielką Brytanię, z którą łączą Stany Zjednoczone stosunki szczególne, w żadnym nie był dwa razy. Tak by się zaś stało w przypadku Polski, w której prezydent USA był już pod koniec marca 2022 r.

Nowy kraj frontowy

Ani do tej pierwszej, ani drugiej wizyty by nie doszło, gdyby nie wojna w Ukrainie. Biden, który z trudem wygrał z Donaldem Trupem, uczynił z obrony demokracji w Ameryce i na świecie najważniejszy cel swojej prezydentury. Dopóki trwał pokój, nie mógł więc darować rządowi PiS ani zwłoki w uznaniu jego zwycięstwa w walce o Biały Dom, ani rozsadzania państwa prawa nad Wisłą.

Czytaj więcej

Prezydent Joe Biden potwierdził wizytę w Polsce

Inwazja na Ukrainę wszystko to zmieniła. Ameryka szykuje się na długą konfrontację z Rosją, co będzie częścią szerszego konfliktu między wolnym światem a chińsko-rosyjskim autorytaryzmem. Powraca więc do Europy: na naszym kontynencie jest już ponad 100 tys. amerykańskich żołnierzy i liczba ta szybko rośnie. W samej Polsce stacjonuje ich już kilkanaście tysięcy. Jeszcze niedawno Warszawa toczyła bój, aby znacznie mniejszy ich kontyngent pozostał nad Wisłą, jeśli nie na stałe, to przynajmniej „trwale”. Dziś nikt nie ma wątpliwości, że Amerykanie rozlokowali się w Polsce na dobre, a druga kategoria członkostwa w NATO to dla naszego kraju już tylko złe wspomnienie z przeszłości.

W czasach zimnej wojny, gdy Europy broniło blisko pół miliona Amerykanów, ich głównym oparciem stały się Niemcy Zachodnie. To one były wtedy krajem frontowym. Teraz do tej roli jest predestynowana Polska.

Choć ten nowy układ dopiero się kształtuje, już teraz to przez nasz kraj przechodzą konwoje z amerykańską bronią dla Ukrainy, to tu znajduje się zaplecze szkoleniowe dla ukraińskich wojsk i to tu amerykańscy dowódcy konsultują ze swoimi odpowiednikami z Kijowa strategię walki z Rosją.

Polska ma jednak dla Amerykanów kluczowe znaczenie nie tylko z powodu swojego położenia. Żaden kraj Europy nie podjął tak wielkiego wysiłku zbrojnego opartego przede wszystkim na zakupie amerykańskiej broni. Ogromne wrażenie za Atlantykiem zrobiła pomoc polskiego społeczeństwa dla uciekających przed wojną Ukraińców. To amerykański Westinghouse będzie budował pierwszą siłownię jądrową nad Wisłą, a amerykański LNG w coraz większej ilości dociera do naszych portów. W zbliżeniu obu krajów pomaga też nastawienie polskiego społeczeństwa: zdaniem instytutu Pew 91 proc. Polaków ufa Ameryce.

Tylko kraje bałtyckie wykazały się równie dużą determinacją we wspieraniu Kijowa na polu walki, ale przecież na swoją, czyli małą skalę. Realne znaczenie miała więc tu postawa Polski, która nie tylko przekazała Ukraińcom wyjątkowo dużo broni, w tym setki czołgów, ale podjęła liczne inicjatywy dyplomatyczne, aby skłonić do tego samego pozostałych sojuszników. W zeszłym tygodniu światowe media obiegła na przykład wiadomość, że premier Morawiecki jest gotowy wysłać na Ukrainę leopardy nawet bez zgody ich producentów – Niemców. Powszechnie uznano, że to był istotny czynnik presji na Berlin.

Rządy prawa

A jednak to nie Polska, tylko Niemcy zdecydowały o warunkach, na jakich NATO przejdzie do kolejnego etapu wsparcia Ukraińców: pod naciskiem kanclerza Scholza prezydent Biden zgodził się na dostarczenie równolegle z leopardami amerykańskich abramsów. Podobnie się stało na początku stycznia, gdy obaj przywódcy ogłosili przekazanie wozów bojowych Bradley i Marder.

Polska próbowała w przeszłości wymusić w podobny sposób większe zaangażowanie Amerykanów na wschodzie. Wiosną prezes Kaczyński lansował pomysł natowskiej strefy zakazu lotów nad częścią Ukrainy. Potem polskie władze starały się przekazać Ukraińcom myśliwce MiG-29. W obu przypadkach natrafiły na opór Waszyngtonu. Wtedy jak i dziś Biden nie chciał, aby wojna rozlała się na Rosję i aby w walki w Ukrainie było bezpośrednio zaangażowane NATO.

Jednak po wielu miesiącach temat przekazania Ukraińcom myśliwców, tylko tym razem czwartej generacji jak F-16 wraca, bo w ocenie Pentagonu ryzyko użycia przez Kreml broni jądrowej zmalało. Biden co prawda na razie wyklucza taki ruch, ale jeśli się na to w końcu zdecyduje, to nie pod naciskiem Polski. Prawie rok temu w czasie wystąpienia na Zamku Królewskim amerykański prezydent dał do zrozumienia, dlaczego przy wszystkich swoich atutach nasz kraj ma ograniczony wpływ na amerykańską politykę. Wskazał, że „fundamentalne wartości demokratyczne, które łączą wszystkie wolne narody, to rządy prawa; wolne i uczciwe wybory; wolność wypowiedzi, pisania, zgromadzeń; wolność wyznania; wolność prasy”. Przynajmniej w niektórych z tych punktów wiarygodność Polski stoi zaś pod znakiem zapytania.

Jedność Zachodu

Przed upadkiem muru berlińskiego Niemcy odgrywały kluczową rolę u Amerykanów, bo od Konrada Adenauera prowadziły politykę ścisłej integracji z NATO, a później i UE. Polska musi dziś zrobić to samo. Dla Białego Domu utrzymanie jedności sojuszu jest podstawowym warunkiem sukcesu w starciu z Rosją, a także Chinami: Pekin uzależnia decyzję o inwazji na Tajwan od tego, czy Zachód pokaże, że jest solidarnie gotowy do poświęceń na długą metę w obronie Ukraińców.

Ameryka nie będzie więc tolerowała otwartego sporu między swoimi dwoma najważniejszymi sojusznikami w Europie Środkowej: Polską i Niemcami. Dlatego wymusiła na władzach w Warszawie zgodę na przyjęcie niemieckich patriotów i nie pozwala, aby spór o reparacje wymknął się spod kontroli. Aby jednak zająć miejsce najważniejszego sojusznika Stanów w Europie, rząd PiS musiałby zrobić znacznie więcej: mimo zbliżających się wyborów porzucić politykę permanentnego atakowania zachodniego sąsiada oraz dojść do porozumienia z Brukselś w sprawie rządów prawa. Jeśli tego nie zrobi, Polska nie wykorzysta szansy na zagranie w pierwszej lidze u Amerykanów. Chyba że wybory przyniosą zmianę władzy w Polsce.

Nie wiadomo, czy dojdzie do tego w rocznicę rosyjskiej inwazji na Ukrainę 24 lutego, ale Joe Biden powiedział w poniedziałek dziennikarzom, że do Polski znów przyjedzie. To stawia nasz kraj w wyjątkowej pozycji: amerykański prezydent odwiedził tylko nieliczne państwa Europy, ale pomijając Belgię, siedzibę NATO i UE, oraz Wielką Brytanię, z którą łączą Stany Zjednoczone stosunki szczególne, w żadnym nie był dwa razy. Tak by się zaś stało w przypadku Polski, w której prezydent USA był już pod koniec marca 2022 r.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Unia nie potrafiła nas ochronić. Ale liczymy na to, że to się zmieni
Polityka
Prezydent Botswany grozi. Słonie trafią do Hyde Parku?
Polityka
Orbán: Celem czerwcowych wyborów jest zmiana przywództwa Unii Europejskiej
Polityka
Spiker Izby Reprezentantów wyznaczył termin głosowania nad pomocą dla Ukrainy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka