Marek Migalski: Sześć prawd o listach opozycji

Optymalnym rozwiązaniem byłoby stworzenie dwóch bloków: „EPP+” – KO, PSL i Polski 2050 oraz Lewicy.

Publikacja: 11.01.2023 03:00

Marek Migalski: Sześć prawd o listach opozycji

Foto: PAP/Leszek Szymański

Dyskusja o tym, w ilu blokach opozycja powinna pójść do wyborów, by uzyskać jak najlepszy wynik, stała się ulubionym zajęciem politologów, publicystów i komentatorów. Każdy z nich, nie wyłączając piszącego te słowa, zdołał już wyrazić swój pogląd, obrazić inaczej myślących oraz uznać ich za albo stronniczych, albo po prostu głupich. W związku z tym, iż podobno rozmowy między liderami partyjnymi w inkryminowanym temacie dobiegają końca, a na pewno nabierają rumieńców, warto chyba powoli kończyć tę rytualną dyskusję. Najlepiej własną propozycją ułożenia opozycyjnych wojsk tak, by odniosły znaczący sukces nad hufcami Jarosława Kaczyńskiego.

Prawda sondażowa

Zacznijmy od pierwszej prawdy – sondaże nie dają jednoznacznej odpowiedzi na interesujące nas pytanie. Kilka sugerowało, iż najlepsza dla opozycji jest jedna lista, ale inne pokazywały coś odwrotnego – że zwycięstwo nad PiS może być minimalne, zaś najwięcej w takim układzie list zyskiwałaby Konfederacja. Jaki jest zatem wniosek? Że najlepiej byłoby przeprowadzić bardzo poważne i dobrze skalibrowane badanie, które wreszcie rozstrzygnęłoby ów dylemat. Jeśli do dziś nie mamy takiego sondażu do dyspozycji, to albo partie z jakichś powodów go nie zrobiły, albo zrobiły, ale nie chcą go ujawnić. Tak czy inaczej skazani jesteśmy na własne intuicje i doświadczenie.

Czytaj więcej

Marek Migalski: Wypatrywanie czarnego łabędzia

Druga prawda brzmi tak: nawet jeśli mielibyśmy pewność co do najlepszego kształtu bloków wyborczych, to liderzy poszczególnych partii (oraz same partie) mają swoje ambicje i interesy, a one w polityce liczą się tak samo, jak inne fakty społeczne. Można się na to obrażać, ale taka jest polityka. Trzecia prawda dotyczy owych ambicji i interesów. Władysław Kosiniak-Kamysz nie chce wspólnej listy nie tylko dlatego, że boi się sojuszu z „tęczową” lewicą (co jest z punku widzenia zapatrywań jego elektoratu zrozumiałe), ale także z tego powodu, że taki blok zmuszałby ludowców już po wyborach do trwania w antypisowskim pakcie. Natomiast start z Polską 2050 daje PSL pole manewru i szantażu politycznego już po wyborach i wysunięcia propozycji współtworzenia rządu zarówno do opozycji, jak i do PiS. Zapewne sam prezes PSL bardziej by wolał współpracę z Tuskiem niż z Kaczyńskim, ale nie wszystkim ludowcom kooperacja z PiS „śmierdziałaby”. A nawet jeśli współrządzenie z Kaczyńskim byłoby tylko elementem taktyki negocjacyjnej, to właśnie o to może chodzić – o powalczenie o lepsze stanowiska w nowym gabinecie (nawet z walką o premierostwo dla Kosiniaka-Kamysza).

Szymon Hołownia nie chce iść pod parasol Tuska, bo nie po to od trzech lat walczył o podmiotowość, by przed wyborami ogłosić swoją podległość „starszemu bratu”. Dlatego Hołownia boczy się na pomysł wspólnej listy i woli współpracę z PSL, choć pewnie jeśli przedstawiono by mu twarde dane, uległby im. Zwłaszcza że sojusz z ludowcami nie będzie dla działaczy Polski 2050 łatwy – doświadczeni i silni lokalnie politycy PSL mogą ich „poprzeskakiwać” i zamiast nich dostać się do Sejmu.

Kalkulacje Włodzimierza Czarzastego także są zrozumiałe – wydobył z niebytu pozaparlamentarnego SLD i chce powtórzenia sukcesu oraz udziału w rządzeniu. Akurat on wydaje się najbardziej elastyczny, jeśli chodzi o liczbę list, ale ma problem z Razem, które ani myśli startować w jednym bloku z „libkami” z PO.

Wreszcie Donald Tusk – niekwestionowany lider opozycji, ale także osoba o największym ze wszystkich polityków „antypisu” elektoracie negatywnym. W jego interesie jest majoryzacja opozycji, ale zależy mu także na spektakularnym pokonaniu Kaczyńskiego. I nie chodzi tu tylko o względy osobiste – także o to, że im większa będzie skala zwycięstwa, tym mniejsze prawdopodobieństwo unieważnienia wyborów lub innego „skręcenia” ich wyniku. Oraz – co najważniejsze – może pojawić się szansa na uzyskanie większości zdolnej do przełamywania prezydenckich wet.

A jak brzmi czwarta prawda? Następująco: najmniej na dziś prawdopodobna jest jedna lista, najbardziej możliwe są trzy (osobno KO, osobno Lewica i osobno PSL z Polską 2050).

Piąta prawda – im słabsze będą notowania PiS, tym bardziej oczywiste będzie pójście opozycji do wyborów w trzech blokach, a im silniejsza będzie Zjednoczona Prawica, tym wariant jednej listy będzie poważniej brany pod uwagę. Jednak wszystko wskazuje na to, że obóz rządzący jest na równi pochyłej i nie widać nadlatujących „czarnych łabędzi”, które mogłyby zmienić warunki politycznej rywalizacji (już tylko o zaostrzenie się sytuacji w Ukrainie, a nawet o bezpośrednią agresję na Polskę mogą modlić się spin doktorzy PiS).

Nowa koncepcja

Na koniec chciałbym zaproponować rozwiązanie, które nie było badane w żadnym sondażu i nie wydaje się brane pod uwagę. Jest to o tyle dziwne, że gwarantuje, iż żaden z antypisowskich głosów się nie zmarnuje, a przewaga dzisiejszej opozycji będzie największa.

Optymalnym rozwiązaniem byłoby stworzenie dwóch bloków: jednego, który określam roboczo jako „EPP+”, składałby się z KO, PSL oraz Polski 2050, drugiego zaś z Lewicy. Ten pierwszy mógłby prezentować się jako umiarkowany i centrowy, odpowiadający temu, co przeciętny Polak myśli o świecie i polityce; ten drugi mógłby reprezentować wyborców progresywnych. Czytelnie i jasno. Co najważniejsze, „EPP+” zwyciężyłoby z PiS, a to oznaczałoby, że metoda D’Hondta działałaby na jego korzyść, a nie w interesie partii Kaczyńskiego. Tworzenie koalicji to nie proste dodawanie, jednak jest oczywiste, że podmiot złożony z KO (ok. 30 proc.), Polski 2050 (ok. 10 proc.) oraz PSL (ok. 5 proc.) znacząco wyprzedziłby PiS. I nawet jeśli część wyborców nie zaakceptowałaby tego mariażu, to i tak „EPP+” zdobyłoby ponad 40 proc. głosów, co przy premii wynikającej z prezentu od „pana D’Hondta” oraz wyniku Lewicy (ok. 10 proc.) zbliżałoby liczbę mandatów dzisiejszej opozycji do większości konstytucyjnej.

Problemy są dwa. 20–30 proc. wyborców Polski 2050 (czyli 2–3 proc. wszystkich biorących udział w głosowaniu), którym taki układ mógłby się nie spodobać. Ale nadwyżka wynikająca ze zwycięstwa zrekompensowałaby ten ubytek. Poza tym pozostaje jeszcze czas na to, by Hołownia przekonał ich, że… nie taki Tusk straszny.

Drugi kłopot to ludowcy – w takim układzie nie mogliby już uprawiać zawiasowej i obrotowej roli, która jest ich siłą, i musieliby pozostać w nowym układzie, taki kształt bloków odebrałby im prawo do zaproponowania współtworzenia rządu Kaczyńskiemu. Ale tu jest pole do negocjacji między liderami PO i PSL już teraz o miejscach na listach „EPP+” oraz o ich dowartościowaniu w nowym rozdaniu gabinetowym.

I ostatnia już „prawda” (szósta – zdaje się): wcale nie ma pośpiechu w ogłaszaniu kształtu list opozycji. Wręcz przeciwnie – im później się to dokona, tym większa będzie niespodzianka i „premia za jedność” oraz krótszy czas dla władzy na atakowanie poszczególnych bloków. I dłużej politolodzy oraz publicyści będą mogli pisać o tym fascynującym temacie.

Autor jest politologiem, prof. UŚ

Dyskusja o tym, w ilu blokach opozycja powinna pójść do wyborów, by uzyskać jak najlepszy wynik, stała się ulubionym zajęciem politologów, publicystów i komentatorów. Każdy z nich, nie wyłączając piszącego te słowa, zdołał już wyrazić swój pogląd, obrazić inaczej myślących oraz uznać ich za albo stronniczych, albo po prostu głupich. W związku z tym, iż podobno rozmowy między liderami partyjnymi w inkryminowanym temacie dobiegają końca, a na pewno nabierają rumieńców, warto chyba powoli kończyć tę rytualną dyskusję. Najlepiej własną propozycją ułożenia opozycyjnych wojsk tak, by odniosły znaczący sukces nad hufcami Jarosława Kaczyńskiego.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wybory do Parlamentu Europejskiego. Wylosowano numery list
Polityka
Nietypowa rekonstrukcja rządu. "Dwa nazwiska zaskoczeniem"
Polityka
Tomasz Siemoniak po Kolegium ds. Służb: Trwają przeszukania i przesłuchania
Polityka
Sondaż przed wyborami do PE: KO o włos przed PiS
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Polityka
Rekonstrukcja rządu Donalda Tuska: Jest czworo nowych ministrów