Jarosław Gowin: Nie uważam Kukiza za zdrajcę

PiS i Zjednoczona Prawica powinna współpracować z Kukiz’15. Wierzę, że razem zmienimy konstytucję i ordynację wyborczą – mówi wicepremier Jarosław Gowin.

Aktualizacja: 10.05.2016 07:05 Publikacja: 08.05.2016 18:40

Jarosław Gowin

Jarosław Gowin

Foto: Fotorzepa/Marian Zubrzycki

"Rzeczpospolita": Wstydzi się pan dawnej przynależności do Platformy Obywatelskiej?

Jarosław Gowin, wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego, szef Polski Razem: Nie, nie wstydzę się. W momencie kiedy zacząłem angażować się w politykę, czyli w 2005 roku, byłem typowym POPIS-owcem. Platforma, z którą się wówczas związałem, była partią Jana Rokity czy Zyty Gilowskiej.

I zawsze Donalda Tuska. Dlaczego w pańskiej notce biograficznej na stronie ministerstwa nie ma nawet wzmianki o pana przeszłości w PO?

Pierwsze słyszę. Jeśli tak jest, na pewno to uzupełnię.

Werbuje pan do Zjednoczonej Prawicy polityków PO?

Dochodzą do mnie sygnały, że wielu działaczy regionalnych chciałoby przyłączyć się do obozu Zjednoczonej Prawicy, na ogół do Polski Razem, bo jest to dla nich najbardziej naturalne.

Dlaczego nie wszedł pan do PiS-u, a utrzymuje pan partię widmo, która nie jest nawet badana w sondażach?

Utworzyliśmy wspólny klub z Prawem i Sprawiedliwością, ale zachowujemy odrębność organizacyjną z dwóch powodów. Po pierwsze są obszary, w których programowo jest pełna czy też bardzo duża zbieżność z PiS-em, ale np. w obszarze gospodarki istnieją między nami różnice. My jesteśmy partią wolnorynkową. PiS kładzie dużo większy nacisk na kwestie społeczne. Jest też drugi powód dlaczego warto zachować odrębność. Siłą prawicy jest wewnętrzny pluralizm.

Pan i politycy z pańskiej partii jesteście odpowiedzialni za przyciągnięcie elektoratu umiarkowanego, który dał PiS-owi większość w parlamencie?

Na pewno gdybyśmy my, czy Solidarna Polska, poszli osobno w wyborach, to głosy na prawicy by się rozproszyły i PiS zapewne pozostałby zwycięzcą, ale nie miałby samodzielnej większości i prawdopodobnie nie rządziłby. Wówczas ziściłby się plan Platformy i Bronisława Komorowskiego zbudowania wokół PiS-u kordonu sanitarnego. W tym sensie połączenie sił miało na prawicy kluczowe znaczenie i mówię to z pełną świadomością tego, że główną partią na prawicy jest PiS.

Ma pan poczucie siły i ważności Polski Razem?

Mamy kilkunastu posłów i senatorów, wiele elementów naszego programu zostało uwzględnionych w planie premiera Morawieckiego czy w innych obszarach. Nie przeceniam naszej ważności, ale jak na nową partię, nie mającą żadnego finansowania z budżetu to niezła pozycja.

Polska Razem to polisa ubezpieczeniowa na czas współpracy z PiS?

Nie bardzo rozumiem pytanie. Mogę powiedzieć tyle, że to najbardziej niekonfrontacyjna koalicja, jaka po 1989 roku rządziła Polską.

W czasie pańskiej przynależności do PO, stał pan na czele komisji nadzwyczajnej do zmiany konstytucji. Wtedy z projektu zmian zrezygnował Donald Tusk. Czy dzisiaj jest dobry czas na zmianę konstytucji?

O konieczności zmiany w konstytucji mówiłem od dawna, jeszcze za czasów mojej działalności w PO. Obecna  konstytucja nie sprawdza się pod wieloma względami. Najbardziej dysfunkcjonalna jest, jeśli chodzi o podział kompetencji w obrębie władzy wykonawczej. Mam na myśli nakładanie się na  siebie kompetencji rządu i prezydenta w wielu obszarach. Nie wykluczam takiej możliwości, że nowa konstytucja powstanie jeszcze w tej kadencji.

Jakim cudem?

Polskie państwo wymaga głębokiej reformy zarówno pod względem gospodarczym, struktury administracyjnej, jak i bezpieczeństwa. Świadomość tego jest powszechna w klasie politycznej i liczę, że skłoni to polityków do przezwyciężenia dzisiejszych podziałów. Zjednoczona Prawica, Kukiz i PSL to jest razem prawie 300 głosów. Trzeba będzie przekonać do pomysłu opracowania nowej konstytucji jeszcze część Nowoczesnej albo Platformy. Jeżeli nie uda się zmienić konstytucji w tej kadencji, to przynajmniej będziemy mieli materiał wyjściowy, żeby uczynić to w kolejnej.

Nowa konstytucja powinna wzmacniać rolę prezydenta?

Jestem otwarty na oba kierunki rozwiązań. Za najgorsze uważam utrzymywanie obecnego modelu: prezydenta wybieramy w wyborach powszechnych, a wiec ma on bardzo silny mandat, ale jednocześnie konstytucja przyznaje mu ograniczone kompetencje. Te kompetencje są zbyt wąskie, żeby prezydent mógł rządzić, ale dostatecznie szerokie, żeby był skazany na kolizje z rządem. Te dwa filary władzy wykonawczej powinny się równoważyć, a tymczasem one się blokują.

Czyli prezydent powinien być wybierany przez Zgromadzenie Narodowe?

Jeżeli wybieramy prezydenta w wyborach powszechnych, to powinniśmy zbudować model prezydencki. Jeżeli natomiast chcemy poszerzyć kompetencje premiera i rządu, to prezydent powinien być wybierany przez zgromadzenie narodowe. Jestem otwarty na jeden i drugi scenariusz. Ważne, żebyśmy wyszli z tego klinczu, który mamy.

Jest pan otwarty na scenariusz, w którym silnym, wzmocnionym zmianą konstytucji prezydentem,  byłby Jarosław Kaczyński?

Dlaczego nie, chociaż Jarosław Kaczyński zapowiadał, że w wyborach prezydenckich startować nie będzie. W 2020 roku naturalnym kandydatem na prezydenta będzie dla nas urzędujący prezydent.

Jarosław Kaczyński powinien zostać premierem?

W wielu krajach utrwalił się zwyczaj, że premierem zostaje szef największej partii koalicyjnej. Ale możliwe są też inne rozwiązania. W naszej koalicji umówiliśmy się, że premiera wskazuje PiS. Koledzy wskazali Beatę Szydło. 

Czy czas Beaty Szydło jako szefowej rządu powoli mija?

Ma przed sobą jeszcze trzy i pół roku kierowania rządem.

Mówi pan to bez przekonania. Mateusz Morawiecki byłby lepszym premierem?

Byłby równie dobrym premierem jak Beata Szydło. Dzisiaj temat zmiany premiera nie istnieje. Jest on wydumany na potrzeby sensacyjnych tytułów w gazetach.

Pan jest pan pomysłodawcą nazwy „Plan Morawieckiego”?

Chyba rzeczywiście ja zacząłem jako pierwszy używać tego określenia, ale zostało ono spopularyzowane dopiero, kiedy zaczął się nim posługiwać Jarosław Kaczyński.

Na ile ten plan może być skuteczny i w jakich obszarach najprędzej?

To jest plan długofalowy, więc nie należy spodziewać się cudów w tym czy w przyszłym roku. Ale perspektywicznie jest to plan bardzo śmiały i całościowy, jego realizacja doprowadzi do przebudowy rozwoju gospodarczego Polski. Szczególnie ważne są jego dwa filary. Pierwszy to wzmocnienie polskiego kapitału. Każde państwo ma obowiązek wspierać przede wszystkim własnych przedsiębiorców. W polskich realiach to oznacza wsparcie głównie dla małych i średnich przedsiębiorstw. Stare państwa unijne bronią swojego kapitału bardzo skutecznie i trzeba je pod tym względem naśladować. Drugi filar planu Morawieckiego to postawienie na innowacyjność. Mamy gospodarkę naśladowczą, ale te proste rezerwy już się kończą.

Polacy odczują pozytywny wpływ tego planu przed kolejnymi wyborami?

Myślę, że pierwsze efekty będą widoczne w roku 2018. Jeżeli chodzi o działanie doraźne, to ważniejsze jest to, co dzieje się w ministerstwie finansów, czyli uszczelnianie systemu podatkowego.

Instytut Wolności Nauki – cóż to ma być?

Nie znam szczegółów tej inicjatywy, po raz pierwszy usłyszałem o niej z ust Jarosława Kaczyńskiego na majowym wystąpieniu.

Jarosław Kaczyński nie uzgodnił z panem jednej z kluczowych tez swojego wystąpienia dotyczącej nauki i szkolnictwa?

Podzielam zdanie prezesa Kaczyńskiego, że w Polsce mamy problem z czytelnymi ścieżkami awansu naukowego. Moim zadaniem jest je udrożnić.

Czy środowisko naukowe i samo ministerstwo jest w stanie wykluczyć patologie?

Wykluczyć pewnie nie, ale zminimalizować skalę patologii na pewno tak.

Organizacja partyjna ma teraz nadzorować i kontrolować odmowę nadawania tytułów i stopni naukowych? Przypomina to docentów marcowych.

Jarosław Kaczyński to spadkobierca klasycznej tradycji polskiej inteligencji. Przypisywanie mu zamiaru upartyjniania nauki jest absurdem.

Powinno dojść do lustracji na uczelniach wyższych?

Nie. Powinny zostać otwarte zasoby zastrzeżone IPN, poza bardzo ograniczonymi materiałami, których ujawienie mogłoby wystawić na szwank bezpieczeństwo państwa.
Czy jako minister nauki uważa pan, że w kolegium IPN powinny zasiadać osoby bez doświadczenia i wykształcenia wyższego, nawet z wykształceniem podstawowym?
IPN nie jest instytucją naukową. Kryterium wykształcenia nie jest niezbędne. Skład kolegium uspokoi tych, którzy obawiają się, że IPN ma stać się policją historyczną. Trzon kolegium powinni stanowić wybitni naukowcy.

Należy zmniejszyć ilość uczelni wyższych?

W przeliczeniu na mieszkańców mamy ich cztery razy więcej niż Niemcy. Na pewno niż demograficzny część z nich wyeliminuje z rynku. Ale jako minister zamierzam zamykać tylko te które kształcą na rażąco niskim poziomie. Zrobię to dla dobra studentów.

Powinno dojść do zmiany ordynacji wyborczej?

Zdecydowanie tak. Opowiadam się z system jednomandatowym.

Kukizowiec z pana.

Mamy z Pawłem Kukizem sporo wspólnych poglądów, obaj jesteśmy wolnorynkowymi konserwatystami.

Wypowiada się pan pozytywnie o Kukizie, który przybił piątkę z Petru, jak mówią politycy PiS?

Opozycja ma prawo ze sobą współpracować. Podchodzę do tego ze spokojem. To są normalne reguły rywalizacji politycznej. Nie uważam Kukiza za zdrajcę. PiS i Zjednoczona Prawica powinna współpracować z Kukiz’15. Wierzę, że razem zmienimy konstytucję i ordynację wyborczą. Choć tu niezbędny będzie kompromis, czyli jakaś forma ordynacji mieszanej.

Chyba, że stanie wam na drodze opozycja wraz z KOD.

Nie wierzę w siłę KOD. To papierowy tygrys.

- rozmawiał Jacek Nizinkiewicz

Polityka
Polityczne Michałki: Rok rządu Tuska na trzy plus, a młodzi popierają Konfederację. Żółta flaga dla koalicji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
MSZ na wojnie hybrydowej z Rosją. Kto prowadzi walkę z dezinformacją
Polityka
Sikorski pytany o polskich żołnierzy na Ukrainie mówi o „naszym obowiązku w NATO”
Polityka
Partia Razem zakończyła postępowanie dyscyplinarne ws. Pauliny Matysiak. Jest decyzja
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Sondaż: Wyborcy PiS murem za Mateuszem Morawieckim. Rządy Donalda Tuska przekonały 3 proc. z nich