Tak wysokiego rangą przedstawiciela amerykańskich władz nie było w Tajpej od ćwierć wieku. Wówczas na Tajwan udał się poprzednik Pelosi Newt Gingrich. Tym razem inicjatywa ma jednak jeszcze większe znaczenie, bo od nawiązania w 1979 r. stosunków dyplomatycznych między Waszyngtonem i Pekinem relacje amerykańsko-chińskie nie były tak złe. Harry Ho-jen Tseng, wiceszef tajwańskiej dyplomacji, przyznał w rozmowie z „Rz”, że gdyby Rosji udało się na przełomie lutego i marca zdobyć Kijów, Xi Jinping znalazłby się pod presją, aby przeprowadzić inwazję wyspy. Podobnie jak Władimir Putin lansuje się on jako ten przywódca, który „zjednoczy” ziemie kraju.
W maju w czasie wizyty w Japonii Joe Biden powiedział otwarcie, że w razie chińskiej inwazji Ameryka przyjdzie z odsieczą Tajwanowi. Można to interpretować jako sygnał, że Stany wycofują się z polityki „strategicznej dwuznaczności” na wypadek wojny o wyspę, choć Biały Dom wówczas podkreślił, że amerykańska polityka „nie zmieniła się”.
Biały Dom podzielony
Pelosi od dawna jest znana z ostrej krytyki Chin. W styczniu rozmawiała ona przez wideołącza z wiceprezydentem Tajwanu Williamem Laiem. Pierwotnie miała polecieć na wyspę w kwietniu, jednak okazało się to niemożliwe, gdy zachorowała na covid. Zdaniem „Financial Times” otoczenie Bidena jest podzielone, czy pomysł wizyty teraz jest szczęśliwy. Na przełomie października i listopada odbędzie się w Pekinie XX zjazd Komunistycznej Partii Chin, który ma przyznać Xi Jinpingowi trzecią kadencję na czele kraju. To odejście od przyjętej po śmierci Mao zasady ograniczającej władzę przywódców Chin do dwóch kadencji. Wobec pogarszającej się sytuacji gospodarczej Xi zamierza zjednoczyć kraj wokół promocji idei nacjonalistycznej, której fundamentem jest odzyskanie kontroli nad Tajwanem. Dlatego już teraz Pekin zareagował ze wściekłością na wiadomość o przylocie Pelosi.
Czytaj więcej
merykański niszczyciel przepłynął w środę w pobliżu spornych Wysp Paracelskich na Morzu Południowochińskim, wywołując reakcję Pekinu. Chiny poinformowały, że ich wojsko "odpędziło" jednostkę po tym, jak nielegalnie wpłynęła na wody terytorialne.
– Ta wizyta poważnie ograniczy integralność terytorialną i suwerenność Chin. Stany Zjednoczone poniosą wszystkie jej konsekwencje. Jeśli Ameryka obsesyjnie będzie trzymała się takiej linii postępowania, Chiny z pewnością podejmą wszelkie działania, aby obronić swoją suwerenność i integralność terytorialną – ostrzegł we wtorek rzecznik chińskiego MSZ Zhao Lijian.