Hejterzy na usługach Putina. Lista rosyjskich propagandystów jest bardzo długa

Propagandziści od lat przygotowywali Rosjan do wojny z Ukrainą. Do jej wybuchu przyczynili się nie mniej niż politycy na Kremlu czy dowódcy armii.

Publikacja: 11.07.2022 21:00

Władimir Putin nie stroni od kontaktu ze swoimi „dziennikarzami”. Na zdjęciu z Dmitrijem Kisielowem

Władimir Putin nie stroni od kontaktu ze swoimi „dziennikarzami”. Na zdjęciu z Dmitrijem Kisielowem i Margaritą Simonian

Foto: kremlin.ru

Lista propagandystów rosyjskich jest bardzo długa i pewnie zawierałaby kilkaset nazwisk. Chodzi o kilkanaście stacji telewizyjnych, rozgłośni radiowych i portali informacyjnych, które kreują opinię publiczną. Odkąd w kraju de facto wprowadzono wojskową cenzurę, w Moskwie już nie ma wolnych mediów.

– Rola rosyjskich propagandystów w agresji przeciw Ukrainie jest bardzo ważna, a może i decydująca. Stoją na czele maszyny informacyjno-propagandowej i „zombizują” ludzi z ekranu telewizora – mówi „Rzeczpospolitej” Mychajło Paszkow, analityk ds. międzynarodowych kijowskiego Centrum im. Razumkowa. – Ich odpowiedzialność leży na jednej szali z odpowiedzialnością żołnierzy, którzy tu, w Ukrainie, toczą wojnę. Propagandyści dokonują ludobójstwa w przestrzeni informacyjnej, przedstawiając naród ukraiński jako naród „drugiego gatunku”, odmawiając nam prawa do państwowości – dodaje. Przekonuje, że w przyszłości powinni siedzieć na ławie oskarżonych wraz ze zbrodniarzami wojennymi przed międzynarodowym trybunałem karnym.

Kameleon Kisielow

„Naród przełknie każde obniżenie moralności i zasad. Ale pewnego dnia ujrzymy siebie w błocie, kąpiących się jak świnie. Będziemy zjadać jeden drugiego wraz z brudem. Bardziej upaść już nie będziemy mogli” – mówił proroczo na początku lat 90. Dmitrij Kisielow. Wówczas, tuż po upadku Związku Radzieckiego, uchodził jeszcze za zwolennika niezależnego dziennikarstwa. Zarzucał swoim kolegom po fachu, że w telewizji często pojawiają się ludzie, których „nie można uznawać za dziennikarzy”. „To agitatorzy” – grzmiał młody Kisielow.

Czytaj więcej

Norymberga dla heroldów wojny

Na przełomie wieków przeprowadził się do Ukrainy, gdzie stanął na czele pionu informacyjnego popularnej stacji ICTV. Pracował tam nawet po pomarańczowej rewolucji, odgrywał ważną rolę w ukraińskich mediach aż do 2006 r. Po powrocie do Rosji prowadził wiadomości w stacji Rossija 1, dwa lata później awansował na zastępcę dyrektora całego koncernu. Największą popularność zdobył jednak, gdy w 2012 r. zaczął prowadzić cotygodniowy program „Wiesti niedieli” („Wiadomości tygodnia”). Z wiadomościami to jednak ma niewiele wspólnego.

Co niedzielę, zawsze elegancko ubrany w garnitury znanych zachodnich marek, Kisielow przez godzinę maszeruje tam i z powrotem wzdłuż olbrzymiego ekranu i tłumaczy Rosjanom sytuację w kraju i za granicą. Zgodnie z wizją Kremla. Niektórzy jego programy nazywają „psychoterapeutycznym seansem”, podczas którego przez lata zaszczepiał w rodakach poczucie oblężonej twierdzy, straszył i wskazywał na głównych wrogów: Zachód i Ukraińców.

Dmitrij Kisielow z pewnością jest jednym z najbogatszych, a może i najbogatszym wśród rosyjskich propagandystów

Ostatnio z ekranu telewizora co tydzień oczernia ukraińską armię. Niedawno opublikował nagranie, na którym mężczyzna w wojskowym mundurze mówi, że jakoby został zgwałcony przez dowódcę w jednej z ukraińskich jednostek. „To pedał bojowy” – Kisielow skomentował nagranie pochodzące z niezbyt wiarygodnego źródła w serwisie Telegram i którego autentyczności nikt nie potwierdził. Ale zostało pokazane całej Rosji, bo w ten sposób rosyjska propaganda usprawiedliwia zbrodniczą agresję przeciw Ukrainie.

Nie jest szeregowym prezenterem, od 2013 r. stoi na czele propagandowej korporacji medialnej Kremla Rossija Siegodnia, zarządzającej wieloma rozgłośniami radiowymi i portalami. Tak krajowymi (Ria Nowosti), jak i zagranicznymi (Sputnik). Po programie Kisielow wraca do swojej willi w Koktebelu na okupowanym od 2014 r. przez Rosjan Krymie. Ma tam swoją winiarnię, co roku też organizuje festiwale jazzowe. Z pewnością jest jednym z najbogatszych, a może i najbogatszym wśród rosyjskich propagandystów. Kilka lat temu niezależni rosyjscy dziennikarze ujawnili, że nabył w Moskwie apartament wart 4,5 mln dol. 68-latek nie ujawnia swoich dochodów ani wysokości emerytury, którą od kilku lat pobiera.

26 godzin na żywo

W rządowej stacji Rossija 1 pracuje też Władimir Sołowjow. W zapiętym na wszystkie guziki, charakterystycznym czarnym garniturze ze stójką codziennie wieczorem prowadzi „Wieczór z Władimirem Sołowjowem”. W odróżnieniu jednak od Kisielowa nie jest w studiu sam. Do trwającej półtorej, a nieraz dwie godziny rozmowy zaprasza lojalnych wobec Kremla ekspertów i komentatorów. Raz na jakiś czas doprasza też ukraińskich, a nawet polskich „ekspertów”, zazwyczaj nikomu nieznanych nad Dnieprem czy nad Wisłą. Wyśmiewanych i zakrzykiwanych przez zgadzającą się z prowadzącym większość gości.

Odkąd jesienią 2013 r. doszło do wybuchu rewolucji na kijowskim Majdanie, nie było dnia, by w jego programie nie pojawił się temat ukraiński. Władze w Kijowie są w nim przedstawiane jako „marionetki Zachodu”, wschód i południe Ukrainy nazywane „Noworosją”, a Ukraińcy przedstawiani jako „omamieni przez ukraińskich nacjonalistów Rosjanie”. W 2019 r. trafił do „Księgi rekordów Guinnessa”, gdy w ciągu tygodnia spędził na wizji na żywo niemal 26 godzin.

Już po rosyjskiej agresji odwiedził okupowany i zrujnowany doszczętnie Mariupol, od początku wspiera też samozwańcze i sterowane przez Kreml „republiki”: doniecką i ługańską. Z europejskich luksusów i tak korzystał długo, nawet po aneksji Krymu. Przebywający obecnie w więzieniu opozycjonista Aleksiej Nawalny kilka lat temu ujawnił, że Sołowjow posiada dwie rozkoszne wille nad uroczym jeziorem Como we Włoszech (majątek zamrożono po wybuchu wojny). W 2018 r. awansował, gdyż w rządowej telewizji ruszył z drugim programem „Moskwa. Kreml. Putin”. Co tydzień relacjonuje w nim każdy krok rosyjskiego prezydenta.

60 minut kłamstw

Do czołówki rosyjskich propagandystów zaliczyć też trzeba małżeństwo Olgę Skabiejewą i Jewgienija Popowa. Do swojego programu „60 minut” emitowanego w Rossija 1 zapraszają często tych samych „ekspertów” co Sołowjow. Ukraina – wróg, Europa– wróg, Ameryka – wróg. Taki przekaz kolportują od lat milionom Rosjan. Są orędownikami idei „ruskiego miru” (rosyjskiego świata), w którym nie ma miejsca dla suwerennej i niepodległej Ukrainy. „Ukraina została utworzona przez Rosję. Ukraina Władimira Ilicza Lenina” – stwierdził Popow. „Zmieniło się pokolenie, pojawiła się młodzież, która została omamiona narodową ukraińską ideą. Ale historia ma zasadę, że nawet po zmianach pokolenia odbudowuje się cywilizacyjny kod ludzi” – mówił.

Czytaj więcej

Dr hab. Robert Rajczyk: Rosyjscy propagandyści z dziennikarstwem nie mają nic wspólnego

Przed wojną jego żona była częstym gościem międzynarodowych imprez, podczas których polowała na ukraińskich polityków, próbując prowokować konflikt. Razem kłamali, że to Ukraina zestrzeliła samolot malezyjskich linii lotniczych (MH17) w 2014 r. z 298 pasażerami na pokładzie. Kłamali, że w Ukrainie „trwa wojna domowa” i że Rosja nie okupuje Krymu oraz nie rozpętała wojny w Donbasie. Dzisiaj kłamią, że ich kraj nie dokonał agresji na sąsiednie państwo, lecz prowadzi nad Dnieprem „specjalną operację wojskową”.

Za swoją pracę są hojnie wynagradzani przez Kreml. Popow rok temu dostał się nawet do Dumy, poparty przez partię władzy Jedna Rosja. Z danych niezależnego portalu The Insider wynika, że razem rocznie zarabiają ponad 25 mln rubli (1,9 mln zł). W lipcu ubiegłego roku dziennikarze śledczy z Fundacji na rzecz Walki z Korupcją ujawnili, że w samej tylko Moskwie posiadają nieruchomości warte 300 mln rubli (22 mln zł).

Propaganda za granicą

Margarita Simonian, szefowa zagranicznej kremlowskiej tuby propagandowej RT (do 2009 r. Russia Today), również należy do grona najbardziej wpływowych, opiniotwórczych i zarazem najzamożniejszych propagandystów Rosji. Od początku wojny w Donbasie apelowała o jeszcze bardziej agresywne działania wobec Ukrainy. Już wówczas otwarcie opowiadała się za wprowadzeniem rosyjskich wojsk i wspierała samozwańcze „republiki” w Doniecku i Ługańsku. Nie ukrywała też swoich szowinistycznych i imperialistycznych poglądów.

„Ludzie Donbasu chcą żyć w swoim domu i chcą być częścią swojej ogromnej, wielkiej i hojnej ojczyzny. I jesteśmy zobowiązani im to zapewnić. Rosjo, matuszko, zabierz Donbas do domu!” – apelowała z Doniecka do władz w Moskwie w styczniu ubiegłego roku.

Objęta sankcjami Simonian przebywa w Moskwie i jest częstym gościem w stacjach propagandowych. Odpowiada za propagandę Kremla za granicą. Czyli obecnie w krajach, które nie nałożyły sankcji i nie wyłączyły sygnału rosyjskich mediów rządowych. Stacja RT jest zablokowana na terenie UE i w większości krajów Zachodu, ale arabskojęzyczna redakcja nadaje na Bliskim Wschodzie, a hiszpańskojęzyczna w krajach Ameryki Południowej.

Lista propagandystów rosyjskich jest bardzo długa i pewnie zawierałaby kilkaset nazwisk. Chodzi o kilkanaście stacji telewizyjnych, rozgłośni radiowych i portali informacyjnych, które kreują opinię publiczną. Odkąd w kraju de facto wprowadzono wojskową cenzurę, w Moskwie już nie ma wolnych mediów.

– Rola rosyjskich propagandystów w agresji przeciw Ukrainie jest bardzo ważna, a może i decydująca. Stoją na czele maszyny informacyjno-propagandowej i „zombizują” ludzi z ekranu telewizora – mówi „Rzeczpospolitej” Mychajło Paszkow, analityk ds. międzynarodowych kijowskiego Centrum im. Razumkowa. – Ich odpowiedzialność leży na jednej szali z odpowiedzialnością żołnierzy, którzy tu, w Ukrainie, toczą wojnę. Propagandyści dokonują ludobójstwa w przestrzeni informacyjnej, przedstawiając naród ukraiński jako naród „drugiego gatunku”, odmawiając nam prawa do państwowości – dodaje. Przekonuje, że w przyszłości powinni siedzieć na ławie oskarżonych wraz ze zbrodniarzami wojennymi przed międzynarodowym trybunałem karnym.

Pozostało 89% artykułu
Polityka
Rośnie fala przemocy wobec polityków. „To przypomina najciemniejszą erę Niemiec”
Polityka
Wielka Brytania skręca w lewo. Czarne chmury nad konserwatystami
Polityka
Morderstwa, pobicia, otrucia, zastraszanie. Rosja atakuje swoich wrogów za granicą
Polityka
Boris Johnson chciał zagłosować w wyborach. Nie mógł przez wprowadzoną przez siebie zmianę
Polityka
Tajna kolacja Scholza i Macrona. Przywódcy Francji i Niemiec przygotowują się na wizytę Xi
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił