Szok rosyjskiej inwazji 24 lutego był tak silny, że w zachodnich stolicach zapomniano o procedurach i postawiono na błyskawiczne wprowadzenie Ukrainy do Unii tylnymi drzwiami. Gdy rosyjskie czołgi były o kilkanaście kilometrów od Pałacu Prezydenckiego, Wołodymyr Zełenski przesłał do Brukseli oficjalne podanie o członkostwo. Zwykle ocena takiego dokumentu przez Komisję Europejską trwa lata, jednak 8 kwietnia w Kijowie Ursula von der Leyen zapowiedziała, że zajmie „tygodnie”.
I rzeczywiście, swoje stanowisko unijna centrala opublikuje już w czerwcu. Ale od tego czasu Unia podzieliła się w sprawie dalszego postępowania wobec Kijowa. Co prawda Polska, Czechy, Słowenia, Bułgaria, Słowenia, Węgry i kraje bałtyckie nadal opowiadają się za szybką ścieżką członkostwa. Jednak najważniejsze kraje zachodnie widzą to zupełnie inaczej.
Czytaj więcej
Niemiecki minister gospodarki Robert Habeck wyraził w niedzielę obawy, że jedność Unii Europejskiej "zaczyna się łamać" przed szczytem, na którym omawiane będzie embargo na ropę naftową z Rosji oraz plany zmniejszenia zależności od rosyjskich surowców.
– Nie ma czegoś takiego jak szybka ścieżka członkostwa – ostrzegał premier Holandii Mark Rutte.
– Drogi na skróty nie istnieją – potwierdził kanclerz Scholz.