Krzysztof Gawkowski: Czas PiS powoli dobiega końca

Z obecną władzą można wygrać mądrością – mówi Krzysztof Gawkowski, przewodniczący klubu poselskiego Lewicy.

Publikacja: 24.05.2022 21:00

Krzysztof Gawkowski: Czas PiS powoli dobiega końca

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Gdzie na ponad rok przed wyborami jest Lewica?

Wróciła na polityczne podium i to bardzo dobry znak, który daje nam poczucie, że trzy lata nie zostały zmarnowane. Były zakręty, były problemy, były rafy, ale wszystko pokonaliśmy siłą klubu parlamentarnego i partii, które go tworzą. W ludziach Lewicy, w dużej części sejmowych debiutantach, wykuliśmy poczucie wspólnoty. Lewica stała się również przystanią dla ludzi, którzy są pracowici, mają program i nie wstydzą się swoich poglądów.

Czytaj więcej

Sondaż: 10 punktów proc. przewagi PiS nad Koalicją Obywatelską

Sondaże bywają zmienne i rozchwiane. Być może za miesiąc sytuacja się zmieni. Ale mimo wszystko zapytam, jak pan interpretuje ostatnie wyniki.

To efekt odpowiedzialności i konsekwencji w poglądach. Lewica, wchodząc do parlamentu, mówiła o kilku ważnych elementach. Po pierwsze – opozycja racjonalna, a nie totalna. Po drugie – program. Po trzecie – wspólnota wartości i konsekwencja w działaniu. Od początku zapowiadaliśmy, że nie zrezygnujemy z nogi prawnoczłowieczej, ale z drugiej strony mówiliśmy bardzo mocno o sprawach społecznych i socjalnych. I dzisiaj, w czasach kryzysu, w tych czasach, w których PiS ewidentnie nie radzi sobie z gospodarką, to Lewica stała się opiekunem wartości rodziny, opiekunem spraw codziennego życia.

Może być w tym wiarygodna, mając jednocześnie tę nogę prawnoczłowieczą? Bo dla części wyborców, którzy zwracają uwagę na prawa człowieka, państwo powinno być liberalne, a nie opiekuńcze czy socjalne.

Państwo opiekuńcze to państwo bezpieczne. I to w wielu obszarach. Ważne jest np. bezpieczeństwo i zasobność własnego portfela, i albo jest tam za mało złotówek, albo jest wystarczająco. Obecny kryzys, który PiS po części wywołał i sobie z nim nie radzi, pokazuje, że ludzie bardzo mocno stawiają na swoje bezpieczeństwo społeczno-socjalne. Nie chcą i nie rozumieją rosnących cen, nie rozumieją rosnących rat kredytów. Dziwią się, że benzyna jest po 7–8 zł, że rachunki za gaz i prąd są o kilkadziesiąt procent wyższe. I to wszystko wpisuje się w program i w wartości Lewicy, która przez ostatnie lata powtarza, że gospodarka to odpowiedzialność. Byliśmy przeciwnikami bezmyślnego drukowania pieniędzy i nieostrożnego dorzucania ich do budżetu. Lewica podkreśla, jak zmodernizować system podatkowy, kogo obłożyć podatkami i kim trzeba szczególnie się zaopiekować. Nigdy nie ukrywaliśmy, że w naszym programie są większe podatki dla korporacji, a szczególną odpowiedzialność bierzemy za klasę średnią. Lewica konsekwentnie powtarza, że jest opiekunem klasy średniej, i dzisiaj ludzie to doceniają.

Czyli to nie jest tak, że Lewica zrobiła zwrot, tylko świat się zmienił?

Świat pokazał, że Lewica miała rację. Nasze postulaty są dzisiaj odpowiedzią na kulejącą gospodarkę. To nie kto inny jak Lewica dzisiaj mówi, że raty kredytu, które horrendalnie powędrowały w górę, powinny być zatrzymane i powinniśmy zamrozić WIBOR po to, żeby rata była w wysokości z 2019 r. To Lewica – i to nie od dzisiaj, tylko od kilku lat – mówi o podwyżkach dla sfery budżetowej. To Lewica przedstawiła pakiet pracowniczy, w którym umowa o pracę jest ważniejsza niż umowa zlecenia czy dzieło. W końcu to Lewica mówiła od 2019 r. o wyższych podatkach dla najbogatszych, a mniejszych obciążeniach dla klasy średniej. Myślę, że duża część wyborców po prostu połączyła te fakty – zobaczyła, że jest partia polityczna w Polsce, która konsekwentnie jedno mówi i to samo robi.

A PiS nie ma odpowiedzi na kryzys? Przecież premier Morawiecki mówi ciągle o wakacjach kredytowych, tarczy inflacyjnej, tarczy antyputinowskiej itd.

Rząd i premier pogubili się w sferze gospodarczej i bardzo odbija się to na Polakach. Kaczyński i Morawiecki przestali po prostu czuć puls społeczny. Myślę, że dodatkowo PiS zaczyna przegrywać także walkę o rodzinę, a jedyną opcją polityczną, która bierze ją na sztandary, chce się nią opiekować i ma do tego przygotowany program legislacyjny, jest Lewica.

Trzeba jasno powiedzieć: gdybyśmy szukali dzisiaj wspólnoty w rządzeniu, powstałaby szeroka koalicja partii, ale to Lewica będzie tym bezpiecznikiem, który nie pozwoli zrobić krzywdy rodzinom, a jednocześnie będzie dawała gwarancję, że im będzie się lepiej żyło.

Co Lewica planuje więc na ten rok przed wyborami?

Połączenie Hołowni, Lewicy, Platformy Obywatelskiej oraz PSL-u w koalicji rządzenia daje perspektywę, że to będzie stabilny rząd

Krzysztof Gawkowski

Większą aktywność i wzmocnienie strukturalne. Ruszamy w czerwcu w wielką trasę po kraju. Chcemy być w Polsce powiatowej i tam pokazać nasz program, który będzie dawał nadzieję na to, że jest partia społeczno-socjalna, która gwarantuje interesy klasy średniej i jednocześnie jest wszędzie tam, gdzie te problemy rzeczywiście istnieją. To nie jest tak, że dzisiaj można pojechać w Polskę na konferencję prasową i wrócić do Warszawy. W Polsce trzeba być cały czas. Jestem przekonany, że tam dzisiaj jest właśnie Lewica.

Ale PiS dalej w sondażach jest całkiem mocny.

Odpowiem cytatem z Milana Kundery: „los człowieka często kończy się na długo przed śmiercią”. Myślę, że los PiS-u zaczął się kończyć na długo przed wyborami w 2023 r.

Dlaczego?

Wybory z 2015 r. były końcem pewnego etapu rządów liberalnej Platformy Obywatelskiej. Polsce potrzebna była lepsza zmiana, która miała dawać poczucie bezpieczeństwa. PiS dzisiaj to poczucie bezpieczeństwa Polakom odebrał.

Lewica od kilku miesięcy jest bardzo aktywna

Krzysztof Gawkowski

I nie jest to tylko wina PiS-u. To wynika również z wojny w Ukrainie, z pandemii Covid-19, ale i ze zmęczenia ciągłymi konfliktami w Zjednoczonej Prawicy. Można powiedzieć, że Prawo i Sprawiedliwość doprowadziło do tego, że Polakom żyje się duszniej, że jest gorzej. I dlatego jest potrzebna zmiana.

Nawet jeżeli komentatorzy tego nie widzą, Jarosław Kaczyński tego nie czuje, to myślę, że nadchodzi kres i osiem lat to będzie granica rządów PiS. Tylko że ta granica musi być mocno odcięta – nie można przejść nad rządami Prawa i Sprawiedliwości do porządku dziennego. Trzeba je naprawdę rozliczyć.

Wracając do działań Lewicy: w wakacje trasa po Polsce powiatowej, a co dalej?

Lewica od kilku miesięcy jest bardzo aktywna. Ta aktywność opiera się na kilku fundamentach. Po pierwsze, na pokazywaniu nowych części programowych. Przedstawiliśmy programy „Bezpieczna rodzina” i „Bezpieczna Polska w zjednoczonej Europie”. Pokazaliśmy program o zielonej transformacji. Mieliśmy bardzo udaną uroczystość z okazji 25-lecia konstytucji z udziałem Aleksandra Kwaśniewskiego i Włodzimierza Cimoszewicza, która zebrała blisko tysiąc osób Lewicy z całego kraju. W końcu 4 czerwca mamy konwencję „Europa równych szans”, która będzie opowiadała o przyszłości Polski i Europy, z udziałem chociażby komisarza Fransa Timmermansa.

Oprócz tej aktywności na pewno będziemy chcieli rozmawiać o przyszłości – nie tylko opozycji, ale i rządzenia. Dlatego bardzo ważnym elementem jest rozmowa o podstawach programowych, które mają partie polityczne połączyć po PiS-ie. Bo pytanie nie jest o to, jak pójdziemy do wyborów. Dzisiaj słyszę wiele o listach wyborczych, o tym, czy będzie jedna, wspólna lista. Uważam, że fundamentem rozmowy o wyborach nie jest wspólna lista, tylko wspólne rządzenie. Powinniśmy mieć na nie plan.

„My”, czyli kto? Lewica, Platforma, Hołownia i PSL? Tak?

Z obecną władzą można wygrać mądrością. Ona nie może polegać na prostym haśle „odsuniemy PiS od władzy”. To musi być mądrość programowa i polityczna. Dlatego połączenie Hołowni, Lewicy, PSL-u i Platformy w koalicji rządzenia daje perspektywę, że to będzie stabilny rząd. Żadna grupa społeczna nie będzie wywyższana i wszystkimi się zaopiekujemy. To, co dzisiaj cechuje tę przyszłą koalicję, to również odpowiedzialność liderów, bo jestem przekonany, że oni potrafią ze sobą rozmawiać. Wbrew pozorom i Czarzasty, i Biedroń, i Tusk, i Hołownia, i Kosiniak-Kamysz ze sobą rozmawiają, a ich rozmowy dają poczucie, że nikt nie popełni błędów w kampanii, polegających na tym, że podzielimy się i tak pokłócimy, że później się już nie zjednoczymy. Nie, zjednoczmy się w rządzeniu.

A co Michałem Kołodziejczakiem? Niedawno głośno było o jego dyskusji z Włodzimierzem Czarzastym. Dla Lewicy kim jest AgroUnia?

Niech każdy idzie swoją drogą w polityce. Wiem jedno: jeżeli zaczyna się budowę jakiegokolwiek politycznego projektu od tego, żeby szukać sobie wroga, i to w opozycji, a nie wśród rządzących, to jest to kurs na ścianę. To droga do zderzenia się z oczekiwaniem społecznym, które jest całkiem gdzie indziej – by wygrać z PiS-em, a nie żeby bić się na opozycji.

Czytaj więcej

Sławomir Nitras: Campus politycznym Woodstockiem

Rok temu, przed powrotem Donalda Tuska, mówił pan o ożywionych rozmowach opozycji. Później ustały, a teraz chyba mamy restart.

Opozycja zrozumiała, że nie w dzieleniu, lecz w łączeniu jest moc tego, co dzieje się w parlamencie, czego przykładem jest ostatni wspólny wniosek o odwołanie Zbigniewa Ziobry, podpisany przez Władysława Kosiniaka-Kamysza, przeze mnie, przez Borysa Budkę i Hannę Gill-Piątek. To pokazuje, że kluby parlamentarne są zjednoczone w rozsądku, który dyktuje, że skoro jest zły minister, szkodzi Polsce, to odwołujemy go. Są też inne inicjatywy, które nas łączą. Przypomnę wybór – i determinację w tym procesie – rzecznika praw obywatelskich. Udało się, opozycja to wygrała. Dalej: wspólna ustawa, którą złożyliśmy z Platformą, o reformie wymiaru sprawiedliwości. Wspólne stanowisko całej opozycji w sprawie niekompetencji w Ministerstwie Edukacji i sprzeciwianie się indoktrynacji w szkołach. To już opozycja zrobiła, więc jest fundament. Teraz trzeba budować. Teraz do wybudowania jest dom, w którym zamieszka premier i ministrowie.

Swoja drogą w kuluarach Sejmu słyszałem niedawno, że to pan miałby być wysokim przedstawicielem Lewicy w hipotetycznym rządzie opozycji, to prawda?

Jestem daleki od tego, żeby dzisiaj mówić o jakichkolwiek personaliach, ale wiem, że w klubie Lewicy jest bardzo dużo doświadczonych i mających za sobą szereg osiągnięć posłanek i posłów. Klub Lewicy to dzisiaj grupa ludzi, która mogłaby obsadzić każde ministerstwo. Widzę posłów i posłanki z naszego klubu w każdym resorcie - od Ministerstwa Obrony i MSWiA, przez edukację, klimat i zdrowie, aż po politykę społeczną, energię, resorty gospodarcze i finansowe. Jestem przekonany, że w przyszłym rządzie znajdzie się bardzo dużo osób Lewicy i w każdym resorcie będziemy mieli wpływ na władzę.

To jest kwestia przyszłego roku, być może. Ale wracając do tego, co jest teraz - kiedy opozycja się dogada, jeśli się dogada? Mniej więcej 10 miesięcy przed wyborami, jak w Czechach, czy dużo wcześniej, jak na Węgrzech?

Wybory wygramy wtedy, kiedy pokażemy, że opozycja ma plan rządzenia. Lewica ma swój plan rządzenia, ale wie doskonale, że na opozycji nie jest partnerem większościowym. Na pewno z ust Lewicy będzie wychodziło namawianie pozostałych partii opozycyjnych, że możemy mieć wspólny plan rządzenia i trzeba go przygotować. Musi on powstać najpóźniej na wiosnę przyszłego roku.

Lewica taki plan już posiada, bo pokazała to m.in. ogłaszając raport o stanie państwa - podsumowaliśmy sześć lat rządów Prawa i Sprawiedliwości w każdym obszarze. Pokazaliśmy w tym raporcie też osoby, które mogłyby znaleźć się w przyszłym rządzie. Pokazaliśmy to, kto by za co odpowiadał. I pokazaliśmy też, że mamy to spisane. Chciałbym, żeby taką lekcję odrobiły wszystkie partie opozycyjne, bo jeżeli każdy będzie miał swój program, przyjdzie z pakietem legislacyjnym, to nie obawiam się o przyszłość. Lewica dzisiaj jest najbardziej aktywnym klubem w parlamencie - ma ponad sto złożonych ustaw. Jeżeli każdy wniesie swoje wiano, to rządzenie po PiS-ie będzie łatwe.

Czyli wiosną przyszłego roku będzie już mniej więcej wszystko jasne, jeśli chodzi o ten plan? Bo co do jednego się zgadzacie wszyscy na opozycji: nie chcecie być opozycją. Ale jest dużo szczegółów: gospodarka, strefa euro, sprawy społeczne, mieszkalnictwo, energetyka... Dziesiątki pól...

...i jest jedno pole wspólne, od którego się zacznie: w domu, który ma na imię Polska, nikt nie może być wykluczony i każdy powinien mieć swoje miejsce. Do tego domu ma prawo wchodzić każdy i każdy powinien czuć się u siebie. I oczywiście jest wiele różnych spraw do załatwienia, ale te najważniejsze na początek, to gospodarka i wsparcie dla ludzi, którym dzisiaj się gorzej żyje, bo PiS wiele narozrabiał w gospodarce. Po drugie, naprawa wymiaru sprawiedliwości. Po trzecie, postawienie na zieloną energię i transformację energetyczną, bo to są też pieniądze z Brukseli. Dalej, zbudowanie polskiej racji stanu w UE i odblokowanie dobrych relacji z Komisją Europejską. I w końcu odpowiedzialność za nowoczesną edukację, dziś upolitycznioną.

Będzie jeszcze przed wyborami jakieś wydarzenie, które może zmienić politykę? Czy – jak mi mówił niedawno Krzysztof Janik – „trzeba iść na łąkę i kosić”?

Lewica kosi od trzech lat. Czasami trafia na kamienie, ale ostrzy kosę i kosi dalej. I nikt nie będzie zwalniał tempa.

współpraca Jakub Mikulski

Gdzie na ponad rok przed wyborami jest Lewica?

Wróciła na polityczne podium i to bardzo dobry znak, który daje nam poczucie, że trzy lata nie zostały zmarnowane. Były zakręty, były problemy, były rafy, ale wszystko pokonaliśmy siłą klubu parlamentarnego i partii, które go tworzą. W ludziach Lewicy, w dużej części sejmowych debiutantach, wykuliśmy poczucie wspólnoty. Lewica stała się również przystanią dla ludzi, którzy są pracowici, mają program i nie wstydzą się swoich poglądów.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Afera zegarkowa w MON. Mariusz Błaszczak: Trzeba wyciągnąć konsekwencje
Polityka
Zmiana prokuratorów od Pegasusa i ogromna presja na sukces
Polityka
Wybory do Parlamentu Europejskiego: Politycy PO na żelaznej miotle fruną do Brukseli
Polityka
Co z Ukraińcami w wieku poborowym, którzy przebywają w Polsce? Stanowisko MON
Polityka
Sejm podjął decyzję w sprawie języka śląskiego