Twarz Theresy May nawet nie drgnęła, gdy deputowany Szkockiej Partii Narodowej (SNP) George Kerevan spytał, czy premier byłaby gotowa uruchomić uderzenie jądrowe, które spowoduje śmierć 100 tysięcy niewinnych ludzi, mężczyzn, kobiet i dzieci.
– Tak, zrobiłabym to bez wahania – oświadczyła nowa szefowa rządu.
Odpowiedź na pytanie Kerevana była najbardziej emocjonalnym punktem pięciogodzinnej debaty w Izbie Gmin, po której przytłaczającą większością głosów (472 do 117) deputowani poparli wart 40 mld funtów program zastąpienia czterech starzejących się łodzi podwodnych całkiem nowymi jednostkami. Dziś każda z nich ma po osiem pocisków Trident z 40 głowicami jądrowymi. Zgodnie z brytyjską doktryną wojenną, która jest bardzo podobna do francuskiej, przynajmniej jedna łódź musi być stale w nieznanym miejscu na morzu, kolejna przechodzi konserwacje, a pozostałe dwie zwykle stacjonują w bazie nad rzeką Clyde w Szkocji. Trident mają niezwykły zasięg (z każdego miejsca - pół świata).
Inicjatywę odnowienia Tridentów podjął jeszcze David Cameron. Skompromitowany referendum w sprawie Brexitu premier zapowiedział głosowanie w Izbie Gmin w czasie szczytu NATO w Warszawie. Chciał pokazać, że Wielka Brytania będzie jeszcze bardziej niż do tej pory zaangażowana w europejską obronę, choć pozostanie poza Unią. Szef rządu chciał także zapoczątkować zjednoczenie Partii Konserwatywnej, którą stosunek do integracji bardzo skonfliktował.
Przynajmniej jedna łódź podwodna stale jest na morzu. Może stąd dosięgnąć pociskiem atomowym pół świata