Sparaliżowany Zachód
– Ameryka jest sparaliżowana nadchodzącymi wyborami, ryzykiem zwycięstwa Trumpa. A Europa nie może się podnieść z Brexitu i obawia się sukcesu populistów w wyborach we Francji i Niemczech w 2017 r. W takiej rzeczywistości Chiny chcą przejąć rolę kraju, który zapewnia stabilność i rozwój świata – mówi „Rz" James Edward Hoare, który tworzył brytyjską ambasadę w Korei Północnej, a dziś jest ekspertem londyńskiego Chatham House.
Przed przyjazdem przywódców 20 największych potęg świata, władze w Pekinie nakazały wstrzymać na dwa tygodnie prace zakładów przemysłowych w Hangzhou, poleciły także mieszkańcom wyjazd za miasto na „nadzwyczajny urlop". Wszystko po to, aby rozładować korki w ośmiomilionowej metropolii i rozproszyć wiecznie wiszący tu na głowami smog. To pokazuje, jak wielkie są wciąż słabości chińskiej gospodarki, wady jej modelu rozwoju.
Ale mimo spowolnienia wzrostu dochodu narodowego do 6,7 proc. w tym roku, Chiny zapewniają aż 39 proc. światowej ekspansji gospodarczej – podaje MFW. Ameryka i Unia, z mizernym wzrostem odpowiednio 1,6 i 1,7 proc., zeszły pod tym względem na drugi plan, podobnie jak kraje wschodzące słynnej niegdyś grupy BRICS, które postawiły na liberalny model rozwoju. Brazylia i Rosja wciąż znajdują się w głębokiej recesji (ich dochód narodowy spadnie odpowiednio o 3,3 i 1,2 proc.), a RPA boksuje w miejscu. Wyjątkiem są Indie (wzrost o 7,5 proc.), ale to państwo z innej kategorii, przynajmniej czterokrotnie biedniejsze od Chin.
Chińska mieszanka
Choć Hangzhou jest zatrute i zakorkowane, to przecież rozwinął się tu ogromny hub technologiczny, którego symbolem jest pochodząca właśnie stąd wielka platforma e-handlu Alibaba. To jeden z wielu sygnałów, że Chinom może się udać trudna przemiana z taniego producenta nastawionego na eksport w bardziej dojrzałą potęgę rozwijającą wyrafinowane technologie i nastawioną w dużym stopniu na konsumpcję wewnętrzną. A światu nie pozostaje nic innego, jak tej przemianie kibicować, bo alternatywą jest kolejna globalna zapaść.
– Chińskiego modelu rozwoju, specyficznej mieszanki dzikiego kapitalizmu i interwencjonizmu państwa nie da się zastosować gdzie indziej. Wątpię też, aby Xi dążył do otwartej konfrontacji z Ameryką, bo Chiny nie są do niej przygotowane i za dużo skorzystały na globalizacji, aby teraz ją storpedować. Ale z pewnością Pekin chce odgrywać o wiele ważniejszą rolę w globalnym porządku. Czy jego ostatecznym celem jest stworzenie świata bipolarnego? Tego nikt nie wie – mówi Hoare.
W Hangzhou tę subtelną grę z Ameryką, mieszankę współpracy i konfrontacji, widać było na każdym kroku. Obaj przywódcy ogłosili przystąpienie swoich krajów do niedawno wynegocjowanego w Paryżu porozumienia o ograniczeniu emisji dwutlenku węgla. Umowa miała wejść w życie, gdy ratyfikują ją kraje odpowiedzialne za wytwarzanie przynajmniej 55 proc. szkodliwych gazów. Ponieważ USA i ChRL wspólnie produkują ich 40 proc., inicjatywa Xi i Obamy przesądza o sukcesie Paryża.