Rzeczpospolita: Wielkie zamieszanie w Niemczech wywołało przemówienie Björna Höckego, czołowego polityka partii Alternatywa dla Niemiec, w którym ocenił, że nad Renem za dużo mówi się o zbrodniach z czasów II wojny światowej. Do tego określił pomnik Holokaustu w Berlinie mianem pomnika hańby. Niektórzy doszukują się w tych słowach nawet negacji Holokaustu...
Piotr Semka: Nie jest to wprost negowanie niemieckich zbrodni, ale z pewnością nowe rozłożenie akcentów. To o tyle szokujące, że nawet jeśli Niemcy już wcześniej wprowadzali do publicznej debaty temat swoich krzywd z czasów II wojny światowej, to jednak Holokaustu nie dotykali. To zupełnie nowa odsłona trendu, który pojawił się na początku obecnego wieku. Jego przejawem było choćby włączenie do głównego nurtu niemieckiej polityki historycznej martyrologii osób, które Niemcy nazywają „wypędzonymi". To najmocniej nagłośniona w Polsce sprawa, ale równocześnie w niemieckiej debacie publicznej pojawił się mniej znany u nas temat ofiar alianckich bombardowań.
Tylko że ten temat już wcześniej był obecny w niemieckiej martyrologii.
Tak, ale dawniej absolutnie nie łączono go z żadnymi oskarżeniami wobec aliantów. Nie przypadkiem miejscem zderzenia się starych i nowych tendencji w polityce historycznej jest Drezno, gdzie co roku 13 lutego obchodzi się rocznicę nalotu, który zburzył miasto i w którym zginęła bardzo duża liczba osób.
Czym te nowe tendencje różnią się od starych, jeżeli chodzi o czczenie pamięci o bombardowaniu Drezna?