Obecność chorych, konających, a nawet rozkładających się zwierząt oraz zaniedbane klatki, w których trudno o wodę pitną – tak ma wyglądać rzeczywistość na wielu polskich fermach norek, lisów, szynszyli i jenotów. To wniosek z raportu, który we wtorek przedstawi Fundacja Międzynarodowy Ruch na rzecz Zwierząt – Viva!.
Raport powstał w wyniku śledztwa, które w latach 2014–2015 aktywiści fundacji przeprowadzili na ponad 40 fermach z ponad 700 zarejestrowanych w Polsce. – Zazwyczaj działaliśmy bez zgody właścicieli ferm. W przeciwnym razie moglibyśmy zobaczyć tylko to, co chcą pokazać hodowcy – mówi współautorka raportu Martyna Kozłowska.
Z dokumentu wynika, że aktywistom udało się natrafić na kilka przypadków zwierząt w tak złym stanie, że konieczna była interwencja policji. Jeden z hodowców został już prawomocnie skazany. Dlaczego Viva! zdecydowała się na śledztwo? Bo pod względem liczby zwierząt hodowanych na futro Polska jest na drugim miejscu w Europie. Co roku zabija się u nas 8 mln zwierząt.
W raporcie można przeczytać, że mimo dużej skali tego biznesu, nie jest on pod wystarczającym nadzorem. Fundacja Viva! przeanalizowała dane ponad 2,7 tys. kontroli weterynaryjnych. Wynika z nich, że średni czas kontroli dobrostanu zwierząt na fermie wynosi 86 minut. – Obliczyliśmy, że osoba kontrolująca stan kilkudziesięciu tysięcy norek w tak krótkim czasie musiałaby biec przez fermę z prędkością kilkunastu kilometrów na godzinę – mówi Martyna Kozłowska.
Zdaniem Fundacji Viva! działalność ferm budzi wątpliwości nie tylko z powodu krzywdzenia zwierząt, ale również dlatego, że przyczynia się do degradacji środowiska, a uciekające z ferm norki amerykańskie negatywnie wpływają na ekosystem. „Do końca lat 90. XX w. norka amerykańska skolonizowała niemal cały teren naszego kraju" – głosi raport.