Konferencja była odpowiedzią na to, co minister Błaszczak zrobił w mediach. Szef MSWiA zamiast skupić się na zdrowiu pani premier i zapewnieniu, że sprawa zostanie rzetelnie wyjaśniona, prawie wyłącznie atakował opozycję. Jakim trzeba być cynikiem, żeby powiązać nieszczęśliwy wypadek samochodowy w Oświęcimiu z zabójstwem sprzed 7 lat pracownika biura poselskiego, z blokowaniem Sejmu, zdarzeniami pod Wawelem i jeszcze wspomnieć o Smoleńsku, a nawet o KOD?! Tą konferencją minister Błaszczak udowodnił, że gdy zawodzi państwo PiS, winą obarcza się poprzedni rząd. Choć od 15 miesięcy to on kieruje MSWiA. To minister Błaszczak upolitycznił tę sprawę. Podkreślam raz jeszcze – wypadek musi zostać wyjaśniony przez stosowne służby, a na koniec niezależny sąd musi rozstrzygnąć, czy winien jest Sebastian K, czy może kierujący pojazdem funkcjonariusz BOR. Mariusz Błaszczak nie może wydawać wyroków i medialnie skazywać ludzi. Cała narracja, łącznie z manipulacjami w rządowych Wiadomościach TVP o znikającej podwójnej linii ciągłej, pokazuje, jak bardzo szybko chciano zamknąć sprawę. Minister Błaszczak błyskawicznie chciał odtrąbić rzekomy sukces.
Rządzący zwracają uwagę na hejt, jaki wylał się ze strony opozycji po wypadku pani premier. Skąd ta nienawiść opozycji?
Przypomnę, że kilka miesięcy temu w Piekarach Śląskich gościł prezydent Andrzej Duda. Minister Błaszczak poinformował o tym, że jego służby ujęły zamachowca, a prokurator postawił mu zarzuty. W chwili, kiedy o tym mówił, nie doszło jeszcze do przesłuchania tej osoby, a po przesłuchaniu prokurator zwolnił ją do domu i żadnych zarzutów nie stawiał. Dla partyjnej propagandy minister Błaszczak próbuje zastępować sądy, a tym samym popełnia błędy ministra Ziobry z lat 2005–2007. Stawia się na stanowisku oskarżyciela i sędziego.
Nowoczesna chce głosować w Sejmie za odwołaniem szefa MSWiA. Platforma z kolei nie chce głosowania nad wotum nieufności do ministra.
Przyjdzie czas na decyzje w tej sprawie. Gdyby minister Błaszczak był człowiekiem honoru, sam podałby się do dymisji. Przypomnę, że podległe mu służby od 13 miesięcy nie potrafią wskazać, kto zawinił w zdarzeniu, gdy wystrzeliła opona w prezydenckiej limuzynie. W ciągu krótkiego czasu drugi raz zdarza się wypadek z udziałem premier. Minister Macierewicz, pędząc z imprezy ojca Rydzyka na inną prywatną imprezę, taranuje stojące na światłach samochody i – jak gdyby nigdy nic – odjeżdża z miejsca wypadku drugim samochodem. W dodatku zabiera z sobą kierowcę, który nawet nie został przesłuchany. Pikanterii dodaje fakt, że sprawę wyjaśnić ma żandarmeria wojskowa podlegająca... Macierewiczowi. To pokazuje, że PiS wyznaje podwójne standardy. Równość wobec prawa w państwie PiS jest tylko teoretyczna.
Minister Błaszczak do dymisji się nie poda. Na co liczy PO?