W niedzielę Katalonia, a także Hiszpania i cała zjednoczona Europa grają o wielką stawkę. Żaden kraj Unii nie był tak blisko rozpadu. Jeśli w uznanym przez hiszpański Trybunał Konstytucyjny za nielegalne referendum frekwencja będzie wysoka, pod znakiem zapytania stanie porządek demokratyczny zbudowany po śmierci Franco. Katalończycy dadzą też przykład innym ruchom secesjonistycznym – od Flandrii po Szkocję i Korsykę.
Aby do tego nie dopuścić, premier Mariano Rajoy kazał zablokować konta Generalitat, rekwirować karty do głosowania, zaplombować lokale wyborcze. Decydująca będzie lojalność Mossos d’Esquadra, katalońskiej policji. A ta wcale nie jest pewna. – Jeszcze nie wiemy, co mamy robić w niedzielę – mówi mi dwóch mossos na Passeig de Gracia, jednej z głównych arterii miasta.