Mimo niedługiego stażu rządu w obecnym składzie prawie 68 proc. badanych przez IBRiS chciałoby wymiany niektórych ministrów. Co więcej, zmian w składzie Rady Ministrów powołanej 9 stycznia oczekuje aż 36 proc. wyborców Prawa i Sprawiedliwości. Wygląda więc na to, że rząd Mateusza Morawieckiego nie ma jednolitego i murowanego poparcia w partyjnym zapleczu. Dlaczego?
Protest nie pomógł
Badanie zostało przeprowadzone na próbie 1100 osób 24–25 maja, a więc już w ponad miesiąc od rozpoczęcia okupacji sejmowych korytarzy przez niepełnosprawnych i ich opiekunów. To niewątpliwie wpływa negatywnie na wizerunek całego rządu, który przecież konstytucyjnie odpowiada za rozwiązywanie takich problemów. O ile na początku protestu okupujący odwiedzani byli regularnie przez minister Elżbietę Rafalską, to kiedy okazało się, że strony usztywniły stanowisko – rząd przestał angażować się w rozmowy.
Kilka dni temu pojawiły się w mediach spekulacje o planowanej nowej rekonstrukcji. Padły nazwiska ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela, ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego, ministra-koordynatora służb Mariusza Kamińskiego oraz minister edukacji Anny Zalewskiej. Niektórzy komentatorzy wskazywali też na ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę. To ostatnie nazwisko padało także w kontekście nasilającej się walki o przywództwo w PiS, w związku z chorobą i pobytem w szpitalu prezesa Jarosława Kaczyńskiego.

Czy w takiej sytuacji premier Morawiecki odważyłby się jednak na dokonywanie zmian w składzie rządu? Wątpliwe, ale takie spekulacje mobilizują polityków. Tym bardziej, że fakt, iż lider większości parlamentarnej leży w szpitalu, znacznie zmniejsza grono osób, które mają do niego codzienny dostęp i praktycznie eliminuje możliwość poskarżenia się na różne niesprawiedliwe działania kolegów i koleżanek z rządu. W tej sytuacji osoba premiera staje się znacznie bardziej realnym ośrodkiem władzy.