Po siedmiomiesięcznym dochodzeniu, raport z wtorku stwierdził, że jedna na trzy osoby pracujące obecnie w parlamencie "doświadczyła jakiejś formy molestowania seksualnego podczas pracy w tej instytucji". Dotyczyło to także 63 proc. parlamentarzystek.
"Aspirujący politycy płci męskiej całowali w usta, podnosili, dotykali, klepali po pupie, komentowali wygląd, wiesz, to, co zwykle... kultura na to pozwalała" - powiedziała jedna z 1700 respondentek.
Raport zawiera 28 rekomendacji, w tym formalne oświadczenie o uznaniu przez przywódców politycznych, zadania mające na celu zwiększenie różnorodności płci oraz "proaktywne skupienie się na bezpieczeństwie i dobrym samopoczuciu".
Czytaj więcej
Jeden z australijskich dzienników pisze w poniedziałek o kolejnym gwałcie, którego miał dopuścić się były pracownik rządzącej krajem Liberalnej Partii Australii. Do gwałtu miało dojść w nocy z 29 na 30 czerwca 2016 roku.
Raport powstał w związku z domniemanym gwałtem na parlamentarzystce Brittany Higgins w biurze ministra, po nocnym wyjściu z kolegami partii.
Stawiane przez kobietę zarzuty, które wciąż są rozpatrywane przez sąd, podsyciły ogólnokrajowe demonstracje i żądania reform.
Higgins we wtorek z zadowoleniem przyjęła raport i podziękowała "wielu odważnym ludziom, którzy podzielili się swoimi historiami"
- Mam nadzieję, że wszystkie strony polityki w pełni wdrożą te rekomendacje - powiedziała.
Parlamentarzystka Zielonych Sarah Hanson-Young określiła raport jako "obnażenie seksistowskiej kultury i molestowania w polityce". - Statystyki i komentarze są szokujące, ale dla wielu kobiet nie są one zaskakujące i pokrywają się z naszymi własnymi doświadczeniami - powiedziała.