Czwartkowe orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego o prymacie prawa krajowego nad unijnym wywołało gwałtowną reakcję w Brukseli i czołowych stolicach krajów UE. Powstała wątpliwość, czy nasz kraj zamierza respektować prawo europejskie, a w szczególności orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE).
Pierwszym tego testem będzie wypełnienie wyroku sędziów z Luksemburga o zniesieniu Izby Dyscyplinarnej SN, której działalność ich zdaniem zagraża niezawisłości wymiaru sprawiedliwości. Komisja Europejska ma tu potężny środek nacisku na Polskę: wciąż nie zaakceptowała Krajowego Planu Odbudowy (KPO), bez czego nie jest możliwe przekazanie 36 mld euro darowizn i pożyczek z Funduszu Odbudowy.
Więcej: jeśli Bruksela nie wyda w tej sprawie pozytywnej decyzji przed połową listopada, dając czas na ostateczne zatwierdzenie jej rekomendacji przez Radę UE przed końcem roku, nasz kraj nie otrzyma 13 proc. zaliczki z tego tytułu, blisko 5 mld euro. Jednym z warunków wypłaty środków jest „przywrócenie niezawisłości wymiaru sprawiedliwości", czego elementem jest neutralizacja Izby Dyscyplinarnej.
Równe traktowanie
Źródła „Rzeczpospolitej" wskazują, że „Polska jest zainteresowana porozumieniem, ale nie za wszelką cenę". Ich zdaniem, jeśli Bruksela wystąpi z pomocnym dla osiągnięcia ugody pomysłem w tej sprawie, nasz kraj odpowie „konstruktywnie", ale trzymając się ograniczeń wynikających z polskiej konstytucji oraz tego, co jest dopuszczalne dla większości parlamentarnej.
Czytaj więcej
Wyrok polskiego TK postawił stolice krajów Unii w niezwykle trudnej sytuacji. Muszą wyważyć imperatywy, które do tej pory określały działania Wspólnoty.