Po przeszło dziesięciu latach wojny domowej w Syrii i sześciu latach rosyjskiej interwencji zbrojnej nie widać końca konfliktu, który wypędził z kraju 5–6 mln Syryjczyków, a drugie tyle zmusił do szukania schronienia w innych częściach kraju.
– Ucieczka USA z Afganistanu może zwiększyć szanse na jakieś porozumienie w Syrii – powiedział zachodnim dziennikarzom jeden z moskiewskich ekspertów.
Podobnie uważa prezydent Władimir Putin, który na spotkaniu z Asadem powiedział, że głównym problemem Syrii jest „obecność obcych wojsk, które znajdują się tam bez zgody rządu i ONZ". W północno-zachodniej części kraju stacjonują wojska tureckie, zaś we wschodniej jej części i na terenach rządzonych przez Kurdów znajduje się kilkuset żołnierzy amerykańskich. Jednak Putin nie nazwał żadnych krajów.
Asad utrzymał władzę i rozszerzył tereny pod swoją kontrolą tylko dzięki trwającej od 2015 roku interwencji rosyjskiej. Rosyjskie samoloty cały czas atakują rejon Idlibu, jednak ostrożnie, by nie trafić znajdujących się tam Turków. „Reżim Asada jest nienaruszony, ale pod kuratelą" – stwierdził jeden z francuskich komentatorów.
Jednak według ONZ 80 proc. Syryjczyków, którzy pozostali w kraju, żyje poniżej progu ubóstwa. Kreml zaś nie ma zamiaru angażować się w jego odbudowę, jak Amerykanie w Afganistanie. Stąd też jego interwencja znacznie mniej kosztuje niż amerykańska. Do odbudowy Moskwa szuka innych sponsorów, na przykład w świecie arabskim.