Po tym, jak 10 sierpnia rzecznik rządu Piotr Müller ogłosił dymisję wicepremiera Jarosława Gowina, swoje rezygnacje złożyli wiceministrowie z Porozumienia: Maciej Ociepa (MON), Wojciech Murdzek (MEiN), Andrzej Gut-Mostowy, Grzegorz Piechowiak i Iwona Michałek (wszyscy MRPiT). Tylko dymisja tej ostatniej została przyjęta przez premiera Mateusza Morawieckiego. Czwórka Ociepa, Gut-Mostowy, Murdzek i Piechowiak pozostała w klubie PiS i w rządzie, porzucając ugrupowanie Gowina. Środowisko skupione wokół Ociepy, nazywane jest w PiS ironicznie „związkiem zawodowym sekretarzy stanu” (poza czwórką wiceministrów do tej grupy zalicza się też posłankę Annę Dąbrowską-Banaszek).
Dowiedz się więcej: W PiS koniec wakacji
Jan Strzeżek, zastępca rzecznika Porozumienia i do niedawna szef gabinetu politycznego wicepremiera Gowina, przyznał we wtorek w radiu RDC, że ma żal do kolegów, którzy zostali w rządzie.
- Mam im wiele do powiedzenia, ale ze względu na porę (wywiad odbywał się w południe - red.) i także ze względu na wychowanie, za które dziękuję mojej mamie, zostawię to sobie na rozmowy prywatne - powiedział.
Strzeżek ocenił, że sytuacja Porozumienia mogła być lepsza, ale mogło się też „ułożyć zdecydowanie gorzej”. - Jestem trochę zdziwiony jak bardzo można być przywiązanym do fruktów, wynikających z funkcjonowania w obozie władzy. Rozumiem, że dla niektórych samochód służbowy, fajny gabinet, kierowca, to może być absolutny cel w życiu. Ja nigdy czegoś takiego czegoś takiego nie miałem, mimo tego, że pełniłem dość ważną funkcję, jaką jest funkcja szefa gabinetu politycznego wicepremiera w Kancelarii Premiera - mówił.