Trzy punkty porozumienia pomiędzy siostrzanymi partiami chadeckimi CDU i CSU zapisane na jednej kartce papieru wystarczyły, aby wszystko w Niemczech powróciło do normy. Horst Seehofer, szef MSW oraz przewodniczący bawarskiej CSU, pozostaje nadal ministrem, a pani kanclerz nie musi się obawiać rozpadu koalicji rządowej. Taki jest kształt kompromisu kończącego kryzys rządowy. Nie wiadomo jednak, na jak długo.
Porozumienie przewiduje, że na granicy niemiecko-austriackiej utworzone zostaną tzw. centra tranzytowe, do których trafiać mają imigranci starający się w Niemczech o azyl, ale zarejestrowani już w innych krajach UE. Żądanie ministra Seehofera, by natychmiast odsyłać ich do kraju, gdzie zostali zarejestrowani, było właśnie przyczyną kryzysu – nie wyrażała na to zgody Angela Merkel.
Czytaj także: Niemcy: Czy rząd Merkel upadnie?
Kompromis polega więc na zatrzymaniu ich na granicy i odesłaniu do krajów rejestracji, z którymi zawarte zostaną odpowiednie porozumienia. Nie będzie to więc jednostronna decyzja Niemiec.
Na pierwszy rzut oka widać, że sprawa była do załatwienia bez zbędnego jej eskalowania, co groziło nieobliczalnymi skutkami nie tylko dla Niemiec, lecz także dla Europy. Dobitnie skomentowała to wiedeńska „Die Presse", pisząc, że Niemcy „stały się nieprzewidywalne nie tylko w piłce nożnej".