Reklama
Rozwiń

Miłosz Motyka: Opozycji, szczególnie po kampanii w 2015 roku, skończyły się już policzki do nadstawiania

Kampania przed wyborami samorządowymi nabierze dynamiki wtedy, gdy zostanie ogłoszony termin głosowania - ocenił w programie #RZECZoPOLITYCE Miłosz Motyka z Polskiego Stronnictwa Ludowego. - Wtedy też zderzymy się pewnie z oszczercami, kalumniami, które na pewno będą w naszą stronę wysnuwane. Wtedy też trzeba dać temu odpór, bo sądzę, że opozycji, szczególnie po kampanii w 2015 roku, skończyły się już policzki do nadstawiania - stwierdził gość Michała Kolanki.

Aktualizacja: 25.07.2018 15:15 Publikacja: 25.07.2018 14:55

Miłosz Motyka, prezes Forum Młodych Ludowców

Miłosz Motyka, prezes Forum Młodych Ludowców

Foto: tv.rp.pl

qm

Michał Kolanko: Dzień dobry, #RZECZoPOLITYCE, zaczynamy program, dzisiaj państwa i moim gościem jest Miłosz Motyka, szef Forum Młodych Ludowców, wiceszef sztabów kampanii samorządowej PSL, dzień dobry.

Miłosz Motyka: Dzień dobry.

Chciałem zapytać na początek o termin wyborów. PSL mocno naciska, żeby premier Morawiecki ogłosił termin wyborów szybko. To dlatego, że PSL jest tak pewne swojego przygotowania?

To na pewno, jesteśmy przygotowani do wyborów samorządowych. Mamy właściwie pełne listy wyborcze przygotowane, dobrych, sprawdzonych kandydatów, którzy od lat dobrze i sprawnie rozwijają lokalne społeczności. Ale to też jest powód do tego, aby o tym mówić, bo przecież ta prekampania, którą szczególnie widać w Warszawie, jest takim mydleniem oczu; to tak naprawdę jest kampania wyborcza, my chcemy skończyć z tą farsą, z tym mydleniem i chcemy, aby wyborcy powszechnie dowiadywali się już o konkretnych postulatach programowych konkretnych kandydatów.

Mówi pan, że PSL jest przygotowane. Czy państwo się nie obawiacie, że w 2018 roku ten wynik z 2014, niezależnie od stopnia przygotowania, się po prostu nie powtórzy?

Znaczy my liczymy na dobry wynik dwucyfrowy. Taki, jaki był np. w 2010 roku, kiedy nie było tej słynnej książeczki, albo w 2006, kiedy również byliśmy w opozycji, a osiągnęliśmy dobry wynik. Jesteśmy pewni tego, gdyż mamy sprawdzonych kandydatów. To nie są kandydaci, którzy przyjeżdżają tylko na konkretne sesje rady powiatu czy województwa, głosują przeciw i wyjeżdżają do swojej pracy w spółkach Skarbu Państwa, tylko to są ludzie, którzy pracują ewidentnie w terenie, współpracują z ludźmi, z lokalnymi grupami działania, którzy po prostu dbają o ten rozwój Polski i też nie damy się wpuścić w narożnik "Polski w ruinie", bo to jest przede wszystkim obraźliwe dla samorządów.

"Polska w ruinie" - chyba ten termin się już w retoryce nie pojawia...

On się nie przyjął, panie redaktorze, bo ewidentnie Polki i Polacy widzą, że Polska w żadnej ruinie nie jest, szczególnie Polska samorządowa nie jest w ruinie w efekcie dobrych działań samorządowców. Ale ja i tak mówię o tej narracji, którą PiS będzie stosował, bo na pewno będzie stosował, głównie kampanię negatywną w stosunku do naszych działań .

Też premier Mateusz Morawiecki mówi, że przez 8 lat PSL nic nie zrobiło dla polskiej wsi. Tak było w ubiegłym tygodniu, kiedy premier Morawiecki występował w Sejmie.

Pan premier Morawiecki niestety ma taką przypadłość, że mówi prawdę wtedy, gdy się chyba pomyli. Ten plan dla wsi, o którym pewnie pan redaktor w tym momencie mówi, to to jest kompletna, po pierwsze, bujda, a po drugie też pewien mit. Bo to się kompletnie nie licuje z tym, co Prawo i Sprawiedliwość robi. Kilka przykładów - są rzeczy wyciągnięte żywcem z programu Polskiego Stronnictwa Ludowego, w styczniu zaprezentowanego, jako pierwszego.

Na przykład?

Na przykład dopłaty do paliwa rolniczego. Na przykład to, że jako pierwsi opowiedzieliśmy się mocno, przygotowaliśmy ustawę, dotyczącą energii odnawialnej - PiS ją zaorał. To jest też ta kwintesencja działań PiS-u - piękne słowa, niestety bez działania. Ustawa np. o sprzedaży bezpośredniej, również wprowadzona przez Polskie Stronnictwo Ludowe - PiS ją tak znowelizował, że prowadzą najazdy izb skarbowych, w czasie dożynek, na konkretne koła gospodyń wiejskich, co jest przykre. Ale jest też, panie redaktorze, rzecz, która, jest skandaliczna. Czyli jeżeli pan premier Morawiecki wychodzi do rolników i opowiada, że wprowadził np. "kosiniakowe", to to już jest po prostu poniżej wszelkiego poziomu.

Ale też jest tak chyba, że pomysł tego banku, który miałby się zajmować, jak rozumiem, pośrednictwem w sprzedaży produktów, to chyba na wsi się spodoba.

To nic nie da. Znaczy, bardzo trzeba mocno postawić - i my to też mówimy w kampanii samorządowej - na takie lokalne targi, gdzie rolnicy będą mogli sprzedawać swoje produkty, i na zagwarantowanie im dobrych cen. I tu znowu, po raz kolejny, mamy piękne słowa Prawa i Sprawiedliwości, nie licujące kompletnie z działaniem, tak? Już jest teraz pięć miesięcy, można powiedzieć, odpowiedź na interpelację jednego z posłów; pan minister Romanowski z ministerstwa rolnictwa odpowiada na interpelację i mówi, że 2 tys. ton malin, tylko w pięciu miesiącach 2018 roku, zostało sprowadzonych z Ukrainy. Za naszych rządów było to 3-4 razy mniej. I to też sprawia, że ceny skupu rolników są masakrycznie niskie, nie mogą gdzieś tych swoich owoców miękkich sprzedać, a to są efekty działań Prawa i Sprawiedliwości, bo dotują też ukraińskie rolnictwo ze środków ministerstwa spraw zagranicznych.

Czyli mówi pan, że ten program się pana zdaniem, Plan dla wsi, bo Prawo i Sprawiedliwość mocno w terenie, i politycy, zarówno premier Morawiecki i inni, na swoich spotkaniach z cyklu "Polska jest jedna" mocno go promują, mówi pan, że to nie zadziała, tak?

Bo to jest niewiarygodny program. To są albo rzeczy, wyciągnięte z programu "Rzeczpospolita samorządowa", albo te, które PiS neguje, np. energetykę odnawialną, np. sprzedaż bezpośrednią, np. postawienie właśnie na narodowy holding... Znaczy, pan premier Morawiecki mówi też o tej sławetnej prywatyzacji, tak? Najwięcej cukrowni, 49 cukrowni, zostały sprywatyzowane za AWS-u.

Ale mówi pan, że niektóre pomysły zostały wyciągnięte z programu PSL-u. Skoro były w programie PSL-u, to nie są takie złe.

To prawda, tylko problem w tym, że jak się zagłębi w szczegóły, o tym też mówią rolnicy na tych konkretnych spotkaniach, gdy PiS je przedstawia, to nie są to dopłaty... A widzi pan, dopłaty do paliwa rolniczego. A kto jeszcze kilka tygodni temu podniósł kolejną opłatę, dołożył kolejną dopłatę do paliwa? I to jest to, po raz kolejny, skrzyżowanie retoryki PiS-u, kłamliwej niestety, z ich działaniami.

Pytanie co, jeśli chodzi o działania. Co planuje PSL teraz, w tej prekampanii samorządowej, bo termin wyborów, mimo niektórych informacji nieoficjalnych, nie został jeszcze wyznaczony, będzie być może wyznaczony w okolicach 10 sierpnia, czy maksymalnie blisko tego ostatniego terminu; do 16 sierpnia premier ma czas. Ale co teraz planuje PSL? Czy będzie kontynuacja akcji "Sami swoi" na przykład?

Ta akcja jest pokazaniem tej obłudy i hipokryzji PiS-u. Bo pan prezes Kaczyński mówi, że do polityki nie idzie się po pieniądze. Znaczy mówi to w czerwcu-lipcu 2018 roku, ale we wrześniu 2015, a wcześniej w wyborach samorządowych, już się szło. Albo został przytłoczony tą skalą "Samych swoich", tą skalą przytulania tych pieniędzy, no albo po prostu troszeczkę przykręcił ten kurek. Na pewno będziemy patrzeć na ręce i weryfikować słowa Jarosława Kaczyńskiego, które padły dwa tygodnie temu. On mówił o tym, że do 15 tys. też gdzieś tam te... Jedna rzecz - naprawdę widać ewidentnie, że pan prezes Kaczyński trochę się ugina pod tym ciężarem "Samych swoich", naprawdę, panie prezesie, pan się nie boi, Forum Ludowców za panem stoi i będziemy pana prezesa w ograniczaniu tej patologii wspierać.

Ale mówi pan, że prezes się ugina przed kim, przed swoimi działaczami?

Na pewno po części przed swoimi działaczami, na pewno też jest tak, że sporo tych nazwisk, które napchały sobie portfele, to były mocne nazwiska, na pewno też jest tak, że ta współpraca z Solidarną Polską i Polską Razem, a teraz Porozumieniem Jarosława Gowina, gdy też sporo tych radnych zasiada w spółkach Skarbu Państwa, musi być jakoś kontynuowana i oni też pewnie nie godzą się na to, aby tych ludzi nie było na listach.

Bo też z tych nieoficjalnych informacji wynika, że ludzie, którzy chcą być na liście, mają do sierpnia wybór. Mają czas do sierpnia, aby się zdecydować - albo kandydowanie, albo spółki Skarbu Państwa.

To jest jakieś kuriozum w ogóle, bo zawsze mi się wydawało i myślę, że tak naszym widzom, że do samorządu idzie się po to, żeby działać właśnie na dole, tak? Jeśli mamy parlament, mamy Sejm i Senat, to wiemy, że lwią część tej pracy wykonuje się centralnie. Natomiast tutaj mieliśmy podpisywanie list, głosowanie przeciw konkretnym, dobrym rozwiązaniom i znowu praca przez kilkadziesiąt dni w miesiącu w spółkach Skarbu Państwa. Oni teraz mają wybrać... Znaczy oni wybrali w 2014 roku, że oni będą w samorządzie, że oni w ogóle do tych spółek nie powinni iść i przytulać milion, bo to są milionerzy.

Nie wszyscy, ta lista tam pokazuje, że niektóre zarobki nie są wcale tak wysokie.

Myślę, że robią wrażenie mimo wszystko, w skali tego, ile wynosi w Polsce pensja minimalna, jak PiS waloryzuje skandalicznie nisko emerytury, jak odrzuca konkretne propozycje programowe, podwyższające np. emerytury, jak "Emerytura bez podatku", jak projekt Polskie Stronnictwa Ludowego. To potrafią odrzucić, tak? Ale swoich radnych do spółek Skarbu Państwa...

Ale ten projekt ("Emerytura bez podatku" - red.) był bardzo kosztowny, bo 20 mld zł.

Tak panie redaktorze, tylko to jest inwestycja, bo ci emeryci nie mieli nigdy 500 plus, nie mieli 300 plus, nie mieli żadnych osłon socjalnych. I to też jest kopiowanie rozwiązań, które są w innych krajach Europy, np. na Węgrzech. Akurat jesteśmy za tym, żeby te rozwiązania z Węgier kopiować, a nie np. demolkę wymiaru sprawiedliwości.

Wracając do samej kampanii, bo poza tym, że widać, że Prawo i Sprawiedliwość będzie miało, osią tej kampanii samorządowej będzie ten program "Plan dla wsi", rozmowa będzie pewnie o tych inwestycjach w infrastrukturę drogową, mosty, Mieszkaniu Plus, to poza tym myślę, że jest całkiem jasne, że PiS będzie mówiło, już przecież teraz od dwóch lat, czyli np. od wprowadzenia programu 500 plus, mówi o tym, że program 500 plus pomaga na wsi. Więc czy pan się nie obawia, że rolnicy, mieszkańcy wsi, którzy nie są rolnikami, będą podatni na tę argumentację, że warto głosować na PiS, bo PiS wprowadziło wszystkie te programy, które mieszkańcom wsi, zwłaszcza tym biedniejszym, bardzo dużo pomagają.

Jedna rzecz - Polskie Stronnictwo Ludowe też wprowadzało programy, które bardzo dobrze przyjęły się na wsi, np. "kosiniakowe", czyli 1000 zł świadczenia rodzicielskiego. My, jako jedyna partia opozycyjna, w pełni poparliśmy 500 plus i uważamy, że to jest projekt dobry, który ewidentnie pomógł rodzinom. I też nie zgadzamy się na tę retorykę pana premiera Morawieckiego, po raz kolejny niestety kłamliwą, że przyjdzie ta zła opozycja i 500 plus odbierze. To na pewno też będzie wybrzmiewało w kampanii Prawa i Sprawiedliwości. My mówimy, że 500 plus nie tyle nie odbierzemy, ale przede wszystkim rozszerzymy, również na te matki, które nie otrzymują, bo o 2-3 złote przekraczają próg dochodowy. Mówi się o tym, że wieś może być podatna na te łatwe obietnice. Tylko ta wieś już w 2015 roku z tymi obietnicami się zderzyła, a później mamy rzeczywistość, tak? Nie mamy wsparcia ws. suszy dla rolników, nie mamy wsparcia w kwestii ASF, które kompletnie zostało...

Ale jest nowy minister, wydaje się, że przystąpił do działań.

Gdyby ze starym ministrem odeszły problemy rolnictwa, to by było naprawdę wspaniale, ale tak się nie dzieje. Minister Ardanowski jak na razie jest wspaniałe opakowanie, wychodzi otwarcie, ale nic na razie nie jest zagwarantowane. Dalej żadnej ustawy ws. ASF nie ma. Natomiast nasza ustawa, dotycząca rekompensat dla gospodarstw jest.

Ale pytanie też, właśnie, co z nowym ministrem rolnictwa. Prezes Kosiniak-Kamysz, politycy PSL-u mówią, że dali mu krótkoterminowy kredyt, tak to brzmi w przekazie PSL-u. No i co z tym kredytem?

Panie redaktorze, to jest też kolejna rzecz, która odróżnia nas od innych partii opozycyjnych i odróżnia nas np. od PiS-u. Mało kto pamięta, że my nie zagłosowaliśmy przeciw powołaniu rządu Beaty Szydło. My się wstrzymaliśmy od głosu, dając im warunkowo szansę na przedstawienie własnych propozycji i ich realizację. Niestety, okazały się po raz kolejny płonne te, można powiedzieć, marzenia Beaty Szydło, ona została też po drodze odwołana. Jest pan premier Morawiecki, który sobie kompletnie nie radzi, jest niewiarygodny również i jest nowy minister Ardanowski - swoją drogą minister Jurgiel, tak bardzo chwalony, również został odwołany, bo ja nie wierzę w żadne te zapewnienia, że to z powodów osobistych. Minister Ardanowski, jak każdy minister, na początku dostaje od nas kredyt zaufania, jak rząd. Tylko problem jest w tym, że początkowe już posunięcia ministra Ardanowskiego pokazują, że to jest głównie PR. Mocne słowa, natomiast za tym nie idą żadne czyny. Np. wprowadzenie zastosowania nowych neonikotynoidowów w rolnictwie kompletnie też nie licuje z tym, co Prawo i Sprawiedliwość mówi odnośnie wspierania rodzimej produkcji, walki z zachodnimi koncernami i tak naprawdę niszczy bioróżnorodność, niszczy środowisko, a o tym przecież też głośno mówimy.

A jaka będzie forma tej prekampanii jeszcze a później kampanii? Bo na razie, z tego co widzę, prezes PSL jeździ też po okręgach wyborczych, są te lokalne konwencje, czy to będzie tak wyglądało cały czas?

My jesteśmy wśród ludzi w terenie i prezes Władysław Kosiniak-Kamysz jest ewidentnie jedynym liderem partii politycznych, który jest wartością dodaną dla partii, bo nie można tego chyba powiedzieć o innych liderach, którzy nawet boją się czasami zabrać głos w Sejmie w konkretnych sprawach. I on jest w terenie non-stop. Chyba jedyny lider partii politycznej, który jest w trasie, można powiedzieć.

No, Włodzimierz Czarzasty też dużo jeździ.

To prawda. I my też bierzemy również kolejne swoje propozycje programowe wśród ludzi. Ale ta też kampania na pewno nabierze dynamiki wtedy, gdy zostanie ogłoszona, wtedy też zderzymy się pewnie z oszczercami, kalumniami, które na pewno będą w naszą stronę wysnuwane. Wtedy też trzeba dać temu odpór, bo sądzę, że opozycji, szczególnie po kampanii w 2015 roku, skończyły się już policzki do nadstawiania.

Też pytanie o internet. Jaki jest pana wniosek, jeśli chodzi o wpływ internetu na kampanię i w ogóle dyskusję publiczną, po tej akcji "Sami swoi"? Czy jest taki wniosek np., że kampania się całkowicie przenosi do internetu?

Też nie ukrywamy, że kampania w internecie będzie jedną z naszych głównych kampanii, dlatego że my też, jako partia polityczna, jako formacja, która dostała blisko milion głosów w ostatnich wyborach, która rządzi w 15 na 16 województw, jest po prostu bojkotowana przez Telewizję Publiczną, więc my czasami też nie mamy innego wyjścia, aby pokazywać swoje propozycje programowe, jak jest to internet. I to internet może być akurat tym narzędziem, którym trafimy do wyborców. Akcja "Sami swoi" pokazała - i to jest też zwiększanie roli internetu w wyborach... bo do tej pory często było tak, że to, co się działo w internecie, żyło swoim życiem w tej przestrzeni, a nie przenosiło się na media konwencjonalne, nie przenosiło się też do umysłów i serc Polek i Polaków. Ale teraz się to zmieniło i okazuje się, że to dociera bardzo mocno z internetu do terenu, wpływa na świadomość obywateli i zmienia ich rzeczywistość.

Też statystyki, badania pokazują, że np. na wsi też sam np. dostęp do internetu, do sieci szerokopasmowych, jest mniejszy.

Przez ostatnie lata się bardzo mocno poprawił.

To się poprawia, ale dalej jest nieco mniejszy, niż w dużych miastach. A duże miasta nie są tradycyjnym miejscem, gdzie PSL ma dobre wyniki, więc nie ma tu pewnej sprzeczności?

Nie, bo PSL nie jest też partią jednej grupy zawodowej. My chcemy trafiać do całego społeczeństwa, jesteśmy partią ogólnonarodową, bo "ludowy" znaczy "powszechny" i my też nie będziemy zakładnikami tylko paru grup i tylko wsi. Będziemy też otwarcie walczyć o elektorat miejski, ale nie zapominamy o swoim mateczniku, który jednak mimo wszystko, panie redaktorze, uważam, że w ostatnich latach szczególnie, bardzo mocno wszedł w tę industrializację internetową, bardzo mocno też na wsi ten internet jest rozwijany, i wpływ telewizji się zmniejsza. Wpływ prasy się zmniejsza, wpływ internetu jest coraz większy i to też jest wyjście naprzód. My też nie możemy przyjmować pewnych rozwiązań wtedy, gdy one już będą na stałe na rynku, ale wtedy też musimy je przyjmować, kiedy na rynek wchodzą.

Czyli z tego, jak rozumiem, wynika to zawołanie prezesa PSL, Władysława Kosiniaka-Kamysza, na tej jednej z konwencji, którą relacjonowałem, bo powiedział w pewnym momencie, że "wszyscy na Facebooka".

Tak, wszyscy na internety, wszyscy na Twittery i Facebooki, bo tam też naprawdę toczy się życie. Naprawdę bardzo dużo czasu, i to też wynika z wielu badań, spędzamy w mediach społecznościowych. My też postawiliśmy na pewien nowy trend w mediach społecznościowych - tam nikt nikogo nie będzie obrażał, nikt na nikogo nie będzie opluwał, nie będzie pokazywał negatywnej kampanii - będzie pokazywać przede wszystkim pozytywne działanie swoje, a jeśli będziemy dawać odpór kłamliwym tezom czy to premiera Morawieckiego, czy jego kolegów z Prawa i Sprawiedliwości, będziemy to robić w sposób żartobliwy i taki naprawdę ludzki, a nie butowania, chamskiego opluwania, jakie wykonują jego koledzy.

Natomiast pytanie jest na koniec, jak z pana perspektywy, jak pan ocenia to, co dzieje się w Warszawie? Ta polaryzacja Jaki-Trzaskowski jest widoczna, ale też z tym się wiele rzeczy wiązało właśnie w internecie, po jednej i po drugiej stronie, które były niefortunne, mówiąc delikatnie. Tutaj sztab Jakiego w spocie miał Pragę czeską, zamiast Pragę-Południe, Rafał Trzaskowski pisał o Bronisławie Geremku, w rocznicę jego śmierci, co wywołało ogromną falę szyderstwa. Jakie są pana wnioski z tej prekampanii w Warszawie?

Są trochę w nieciekawej roli, jako też przedstawiciel jednego z kandydatów, Jakuba Stefaniaka na prezydenta, jakbym miał oceniać kampanię jednego i drugiego.

Ale takie oceny państwo dokonują.

Z zewnątrz? Tak, to jest kampania totalna niestety. Totalny obóz władzy z totalnym obozem opozycji, a my się nie zapisujemy ani do jednego, ani do drugiego obozu. To też widać na tych spotkaniach, gdy i po jednej, i po drugiej stronie mamy często prowokatorów z drugiej strony politycznej. Mi się to po prostu nie podoba, bo tam po pierwsze nie ma żadnego konkretnego pozytywnego przekazu, tylko jest znowu ta negacja przekazu swojego przeciwnika. To niefortunne, czy to miejsca w spotach, czy stwierdzenia w PiS, wynikają na pewno też z tempa tej kampanii. Ja na pewno nie będę tutaj używał słowa "prekampania", bo to jest kampania wyborcza i myślę, że z tym się możemy zgodzić. To już tak widać. Ono jest bardzo zawrotne.

Ale zastanawiam się, jest wyższe, niż trzy lata temu.

Tak i w ogóle najwyższe w Polsce, dlatego też nie można w tym dyskursie nie uczestniczyć, tylko że naszą rolą i nasze miejsce w tej kampanii jest zupełnie inne, znaczy my nie wjeżdżamy na spotkania innych polityków...

Ale pamiętam, że kiedyś państwo publikowali zdjęcie z jednego ze spotkań w ramach akcji "Polska jest jedna", które miało pokazywać niską frekwencję.

Znaczy to zdarza się tak, że... bo my też żyjemy w lokalnych społecznościach i gdy PiS mówi, że są spotkania otwarte, zdarza się nam na nie wpaść, ja też uczestniczyłem w jednym z takich spotkań. Tam po prostu ludzi nie ma - jest lokalny aktyw i chcemy też pokazać tę kłamliwą twarz PiS-u, która jest w internecie.

Uważa pan, że strategia... bo też są inne strategie, np. przychodzenia na spotkania polityków PiS, niektórzy przedstawiciele opozycji przychodzą i mówią... są głośni, próbują te spotkania rozbić. Ma to sens pana zdaniem?

To prawda. Ja się na to nie godzę. To nie jest dyskusja ani dialog, za którym my optujemy. Ja też mówię na podstawie tych spotkań, w których ja uczestniczę, w których uczestniczy Władysław Kosiniak-Kamysz - na naszych spotkaniach nikt nikomu nie pisze pytań z kartki. Nikt nikomu nie dyktuje, co ma mówić. Każdy może z zewnątrz przyjść, zadać pytanie i chciałbym, żeby tak było też na spotkaniach innych polityków. Ale tak nie jest. Ja się też nie dziwię czasami tej frustracji ludzi, nie z konkretnych partii politycznych, ale w ogóle ze środowiska, z pewnej miejscowości, którzy przychodzą, chcą się dowiedzieć np. o innych projektach, chcą się dowiedzieć, jak rząd zamierza rozwiązać sprawę ASF, bo o tym w Telewizji Publicznej nie usłyszą, i nie mogą zadać tego pytania. I bardzo często jest tak, że stąd wynika ta frustracja.

Co będzie w przyszłości z kampanią, z prekampanią, to będziemy śledzić i śledzimy. Tymczasem bardzo dziękuję za rozmowę. Dziękuję bardzo, państwa i moim gościem był Miłosz Motyka, szef Forum Młodych Ludowców, wiceszef sztabu kampanii Polskiego Stronnictwa Ludowego w tej samorządowej.

Dziękuję bardzo i miłego dnia.

Michał Kolanko: Dzień dobry, #RZECZoPOLITYCE, zaczynamy program, dzisiaj państwa i moim gościem jest Miłosz Motyka, szef Forum Młodych Ludowców, wiceszef sztabów kampanii samorządowej PSL, dzień dobry.

Miłosz Motyka: Dzień dobry.

Pozostało jeszcze 99% artykułu
Polityka
Wiemy, co Polacy uważają o Hołowni po spotkaniu z Kaczyńskim. Wyniki sondażu
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Polityka
Prof. Dudek wskazał początek politycznego końca Hołowni. „Mógł z Tuskiem tworzyć duumwirat”
Polityka
Rekonstrukcja rządu przesunięta. Włodzimierz Czarzasty: to na wniosek Szymona Hołowni
Polityka
Co dalej z deregulacją? Mariusz Filipek o rządzie i przedsiębiorcach
Polityka
Ernest Wyciszkiewicz: Strzegąc prawdy o Wołyniu, bronimy bezpieczeństwa Polski