Według szacunków ma to zwiększyć dochód budżetu o 345 mln zł. Jednak amatorzy dymka mogą być dumni, ponieważ w szponach nałogu towarzyszą im kolejni ministrowie zdrowia. Paradoksalnie szefowie akurat tego resortu wpisują się w długa listę palących z teką.
Od nikotyny nie stroni aktualny minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, choć przestrzega Polaków przed skutkami palenia papierosów. Jednak zdaje się być miało wiarygodny, gdy widuje się go z papierosem w ręku na ulicy czy na zdjęciach zamieszczanych w tabloidach. Jak chociażby w „Super Expressie" z 9 lutego 2012, który donosił, że minister „ponoć nauczył się palić, kiedy ciężko harował w pogotowiu".
Rzucenie nikotynowego nałogu na początku obejmowania ministerstwa zdrowia deklarowała lek. med. Ewa Kopacz. Zauważyła, że „szefowi akurat tego resortu nie wypada sięgać po zabójcze papierosy" ( „Fakt" 11 listopad 2009). O nieudanej walce z zabójczym nałogiem pani minister także doniosły głównie brukowce. Jednocześnie Kopacz w rozmowie z Michałem Figurskim przyznała, że pali kilkanaście papierosów dziennie.
Nałogowym palaczem był także minister prof. Zbigniew Religa. Za swój nałóg zapłacił ciężką, śmiertelną chorobą. Słabość do palenia dotknęła też minister zdrowia (w rządzie Jerzego Buzka) Franciszkę Cegielską oraz szefa tego resortu w latach 1993-1997 Jacka Żochowskiego. Minister ten optował za umieszczaniem na paczkach papierosów informacji o szkodliwości dla zdrowia palenia papierosów.
Zdaniem eksperta medycznego z Uczelni Łazarskiego dr. Jerzego Gryglewicza, to ciekawe zjawisko, że tak wielu ministrów zdrowia pełniąc funkcję było palaczami.