Kaczmarek, bohater jednej z najgłośniejszych afer politycznych ostatnich lat, na którym ciąży zarzut składania fałszywych zeznań, przestał być ministrem 8 sierpnia. Stało się tak w efekcie podejrzeń, że to od niego wyszedł do Andrzeja Leppera przeciek w sprawie operacji specjalnej CBA w Ministerstwie Rolnictwa. Mimo utraty stanowiska do tej pory Kaczmarek mógł być jednak spokojny o swój byt materialny. Zgodnie z przepisami jako były szef MSWiA, który funkcję tę pełnił dokładnie pół roku, przez dwa miesiące po odwołaniu ma jeszcze prawo do ministerialnej pensji.
Co porabia Kaczmarek? Do końca nie wie albo nie chce zdradzić jego obrońca mecenas Wojciech Brochwicz: – Nie jesteśmy w ciągłym kontakcie. Z samym Kaczmarkiem kontakt też jest utrudniony.
Po wrześniowym zatrzymaniu przez ABW przestał odbierać telefon. Na dobre wyprowadził się też z Warszawy i wrócił do swojego domu w Sopocie. W stolicy bywa rzadko. Ostatnio przyjechał tu w zeszłym tygodniu, ale tylko dlatego, że w sądzie zaczynał się proces, jaki wytoczyli mu politycy SLD po jego wypowiedziach na temat tego, że wielu przedstawicieli lewicy ma tajne konta w Szwajcarii. Proces ten został zresztą odłożony, ponieważ Kaczmarek, który miał zeznawać, zwrócił się o zwolnienie go z tajemnicy państwowej. Bez tego nie może odpowiadać na pytania sądu.
A co się dzieje w sprawie przeciekowej? – Absolutnie nic – mówi Brochwicz.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapewnia jednak, że trwa intensywne śledztwo i w sprawie pojawiają się nowe, ważne ustalenia. Prokuratura nie chce jednak na ten temat udzielać żadnych informacji, zasłaniając się dobrem śledztwa.