Jacek Protas jest nie tylko przewodniczącym PO, ale też marszałkiem województwa warmińsko-mazurskiego. Po Nowym Roku spotkał się m.in. z Pawłem Jankowskim, przewodniczącym klubu radnych PO w sejmiku wojewódzkim, posłami Andrzejem Orzechowskim, Januszem Cichoniem i wicewojewodą Janem Maścianicą (wszyscy są działaczami Platformy). – Na spotkaniu marszałek zaproponował utworzenie partyjnego zespołu ds. kadr. Miała być to nieformalna grupa, która się zajęłaby wskazywaniem osób, które powinny zostać prezesami, dyrektorami czy kierownikami w agendach rządowych czy spółkach Skarbu Państwa – opowiada osoba znająca kulisy rozmów. – Oczywiście na zewnątrz wszystko wyglądałoby jak należy. Ogłoszone byłyby konkursy, które wygrywałyby jednak tylko wskazane przez zespół osoby. Inny uczestnik spotkania:
– To miał być pomysł na wyczyszczenie spółek z niekompetentnych działaczy PiS. Tyle tylko że ich zastąpiliby nasi. Wszystko się jednak rozmyło. Sprzeciwił się temu wicewojewoda Maścianica, który powiedział wprost, że będzie słuchał tylko swoich przełożonych z administracji państwowej.
Informację, do której dotarła „Rz”, potwierdza poseł Andrzej Orzechowski. – Jest taki pomysł, ale nie nazywałbym tego zespołem ds. kadr. Trzeba rzecz jasna sprawdzić osoby zatrudnione przez PiS w różnych spółkach. Ta grupa miałaby wypracować jakieś kryteria czy standardy tej weryfikacji. W żadnym wypadku nie zajmowałaby się obsadą kadrową – zastrzega.
Od ponad roku PO razem z PSL rządzi sejmikiem warmińsko-mazurskim. Przez ten czas pracę w urzędzie znalazło wielu prominentnych działaczy obu partii. Za każdym razem ogłaszano konkurs, a najlepszym kandydatem na dyrektora czy kierownika okazywał się działacz PO lub PSL. I tak dyrektorem departamentu kultury został Tomasz Waźbiński (PSL). Wygrał, choć nie zajmował się nigdy kulturą. Zastępcą dyrektora departamentu organizacyjnego jest Janusz Wójcik, były działacz PO. Pracę dostał też jego przyjaciel Artur Wrochna, który kieruje departamentem kontroli. W tym przypadku urzędnicy nawet nie ogłosili konkursu. Nierzadko tak zatrudniane są też rodziny działaczy partyjnych. – W ten sam sposób chcieli zrobić najazd na państwowe spółki – mówi informator „Rz”.
Jan Maścianica, który na spotkaniu sprzeciwił się pomysłowi marszałka, nie chciał w piątek z nami rozmawiać. – Proszę dzwonić do marszałka i go o to pytać – uciął.