„Trzeba rozpocząć debatę konstytucyjną i przedyskutować, kto ma mieć więcej władzy – prezydent czy premier. Chcę, żeby Polska miała za kilka lat konstytucję, w której jest jasno powiedziane, że ten, kto wygrywa wybory, ten rządzi” – mówił premier w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. Dodawał, że opowiada się za „jednym ośrodkiem rozstrzygającym – albo prezydenta, albo premiera”. A o dzisiejsze konflikty na linii rząd – Pałac oskarżył... ustrój polityczny.
– Rząd ma ogromną władzę i prezydent nie przeszkadza mu w jej sprawowaniu – skomentował w TVP słowa premiera Michał Kamiński z Kancelarii Prezydenta.
Ostro zareagowało PiS. – Zaskakuje nas agresywny ton Tuska w wywiadzie – mówił Mariusz Kamiński, rzecznik klubu. Jego zdaniem premier specjalnie podniósł temat konstytucji. – Jest to zaplanowana akcja, która ma wywołać określoną reakcję prezydenta. Na pewno pan prezydent nie da się sprowokować, nie będzie atakował Donalda Tuska – komentował Kamiński. Podkreślił, że PiS nie godzi się na dyskusję o konstytucji, jeśli chodzi w niej tylko o rolę premiera i prezydenta.
Prawo i Sprawiedliwość ma od dawna przygotowany projekt zmiany konstytucji, który wzmacnia kompetencje prezydenta. – Prezydent powinien mieć wpływ na obsadę resortów obrony narodowej i spraw zagranicznych, a także ambasadorów – mówił w Radiu Zet Krzysztof Putra, wicemarszałek Sejmu.
To zupełnie inna koncepcja niż propozycja, którą przedstawiał Jarosław Gowin, wiceszef Klubu PO. Jak mówił Platforma opowiada się za modelem rządu kanclerskiego, dającym większe uprawnienia premierowi. Jednak ma przeciwników nawet w swoim klubie. – Ruszanie konstytucji dzisiaj jest niepotrzebne. Premier ma wystarczające uprawnienia – tłumaczy „Rz” wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski. Jeszcze dalej poszedł Radosław Sikorski. Szef MSZ opowiada się za wprowadzeniem systemu prezydenckiego albo wybieraniem prezydenta przez parlament.