Posłowie wszystkich klubów przyznają, że są już zmęczeni przeprowadzaną przez koalicję ofensywą ustawową. I rzeczywiście, tak intensywnie jak przez ostatnie trzy tygodnie Sejm w tej kadencji jeszcze nie pracował. Posiedzenia odbywają się co tydzień. Politycy PO z premierem Donaldem Tuskiem na czele zapowiadali, że w tym miesiącu przez Sejm przeprowadzonych zostanie aż 140 ustaw. Wszystko po to, by odebrać opozycji argument, że rząd nic nie robi. Czy koalicji uda się dotrzymać słowa?
Po trzech tygodniach ofensywy statystyka prezentuje się nieźle. Sejm uchwalił aż 116 projektów. Nawet jeśli odjąć zawyżające tę liczbę niewielkie nowelizacje dotyczące tych samych ustaw oraz czysto techniczne projekty, np. zmiany nazw uczelni, i tak okaże się, że posłowie uchwalili lub zmienili 70 ustaw.
– Jesteśmy zmęczeni, ale zadowoleni. Bilans jest udany – ocenia Waldy Dzikowski, wiceszef Klubu PO. – Rok rządzenia świętujemy ciężką pracą. Również Stanisław Żelichowski, szef Klubu PSL, podkreśla, że zgodnie z zapowiedziami ostatnie trzy tygodnie rzeczywiście są w parlamencie okresem wytężonej pracy. – Obawiałem się trochę, że w tym natłoku prace legislacyjne mogą być chaotyczne, ale udało się tego uniknąć – zauważa. Mimo niezłych statystyk opozycja nie zostawia na PO i PSL suchej nitki. – Nie przesadzajmy z tą rewolucją – komentuje Joachim Brudziński z PiS. Zarzuca rządowi, że część uchwalonych projektów wcale nie jest jego dorobkiem. Tym bardziej że blisko 80 projektów wyszło z komisji „Przyjazne państwo”.
– Gdyby w Sejmie zainstalować jakiś program antyplagiatowy, okazałoby się, że wiele ustaw jest ściągniętych z propozycji przedstawianych przez poprzedników – mówi Brudziński. Plagiatem projektu PiS miałby być np. projekt zmian w kodeksie pracy wydłużający urlopy macierzyńskie. Jak poinformował serwis TVP Info PiS nie wyklucza, że będzie się domagać od rządu odszkodowania za naruszenie praw autorskich.
Klubowy kolega Brudzińskiego Paweł Poncyljusz zwraca z kolei uwagę, że ustaw może jest dużo, ale nie ma wśród nich projektów, które wprowadzałyby radykalne zmiany. – Poza pakietem ustaw zdrowotnych czy przepisami dotyczącymi emerytur pomostowych praktycznie nie ma innych aktów o znaczeniu ustrojowym – podkreśla Poncyljusz.