Czy po wybrzeżu biegł „na golasa”?
Czy wlewał w siebie jakieś procenty,
I usnął w słońcu na umór ścięty?
Czy omamiła go „krasawica”?
Nie, zatem proszę zrozumieć Fica,
Wszak każdy człowiek mknąc przez bezdroża,
Chciałby na chwilę skręcić do morza,
Wskoczyć w toń wody od stóp do powiek,
Każdy, a Staszek przecież też człowiek
Niech więc ma prośba, nie żadna fraszka,
Będzie pociechą dla cnego Staszka,
Bo gdy ironią kipi ulica,
Ja będę stawał w obronie Fica,
Głosząc pochwały pełne kolumny,
Bądź Staszku z tego wyjazdu dumny
Broń swoich racji, głoś mądre słowo,
I z podniesioną maszeruj głową,
Niech Twoje serce obrasta chwałą,
Triumfem napręża się Twoje ciało,
Walcz wśród ciskanych w Ciebie kamieni…
I tylko zapłać z własnej kieszeni.
PS:A gdy opowiesz jak szumi morze,
To, drogi Staszku, „stówkę” dołożę.[/i][/ramka]
[ramka][b]Odpowiedź prezydenta Lublina [/b]
[i]Twój poemat Marcinie, czytam z przyjemnością,
Cieszę się, że przez dowcip, zerwałeś z wrogością
Otóż musisz wiedzieć, a propos, tematu,
Że naprawdę nie było żadnego dramatu.
Nasz służba, nie drużba, konferować trzeba,
Musim jeździć, próbować sąsiedzkiego chleba.
Teraz też się zdarzyło. Czas wyjazdu bliski,
Na trzech synów Lublina, czeka Ukraina.
Więc wzywam ich wszystkich,
Na dziedziniec niski:
Wyście krzepcy i zdrowi, jedźcie służyć krajowi,
Niech stepowe prowadzą Was bogi,
Tego roku nie jadę, lecz jadącym dam radę
Trzej jesteście i macie trzy drogi:
Jedną orłem przelecisz przez kijowskie majdany,
Drugą lisem przebiegniesz, przez charkowskiego bezdroże
Trzecią wozem przejedziesz prze odeskie przymorze
A u kresu, w Ługański bracia nasi, kompany
Dawszy inne przestrogi, nie wybrałem im drogi
Oni wsiedli, glejt wzięli, pobiegli...
Nagle krzyk, nagle wrzask, olaboga, nie ta droga!
Zbrodnia to niesłychana. To samowola lubelskiego Pana.
Przecz z kijowskim majdanem, precz z odeskim przymorzem
przez charkowskie bezdroża jeździć dziś tylko możem.
Staszek blady liczy metry, nie wie w czym zawinił.
Trasa dłuższa, hotel darmo, com złego uczynił.
Strata żadna każdy widzi, nie ma o czym gadać
A dlaczego tędy jadę niech odpowie Adaś.
„Wypłynąłem na suchego przestwór oceanu,
Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi,
Wśród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi,
Omijam koralowe ostrowy burzanu. ”
„Już mrok zapada, nigdzie drogi ni kurhanu,
Patrzę w niebo, gwiazd szukam, przewodniczek łodzi. ”
„Ciemno, wietrzno, ponuro, wrona gdzieniegdzie kracze,
Puchają puchacze”.
Ciemno, głodno, ponuro no i te puchacze
Jedźmy zatem przymorzem tam są ciepłe dacze.
Tam nasi przyjaciele, tam czeka gościna
I serca są otwarte dla gości z Lublina
Droga dłuższa o sto złotych lecz darmowe spanie
Niepotrzebna Twoja stówka Mój Szanowny Panie Radny [/i]
[b]Adam Wasilewski, Sonet ługański wg. „Stepów akermańskich” A. Mickiewicza [/b]
[i]Wjechali na suchego przestwór oceanu,
Wóz nurza się w ciemności i śród deszczu brodzi,
Mija dziury w asfalcie. Zawieszeniu szkodzi
Droga pełna wybojów wśród traw i burzanów
Jak dotrzeć do Ługańska, gdzie w środku majdanu
Czeka na nich mer miasta. Wątpliwości rodzi
Nawałnica, brak karczmy a księżyc już wschodzi
Wszak nie będą nocować w krzakach, u kurhanu.
Jadą zatem na prawo, droga dłuższa nieco
Czeka hotel darmowy, nie żadna stodoła
Trasa gładka, szeroka — sokołem przelecą.
Finansowo bez straty, nawet taniej zgoła
Wypadła ta eskapada, lecz oczami świecą
Samowola — usłyszą. Ktoś z Lublina woła[/i].
[b]Haiku, autorstwa współpracowników prezydenta Adama Wasilewskiego [/b]
[i]Głośna
Podróż
Stanisława
Deszcz powiódł mnie ku morzu Podróż stała się słona[/i][/ramka]