Ingerencja w wewnętrzne sprawy Gruzji

Odpowiadając na apel Jarosława Kaczyńskiego o „zidentyfikowanie polskiego lobby prorosyjskiego”, podpowiadam, by porozmawiał z bratem - prezydentem. Ktoś go do gruzińskiej eskapady przecież namówił – pisze poseł PO

Aktualizacja: 04.12.2008 08:01 Publikacja: 04.12.2008 00:53

Red

W polityce, zwłaszcza zagranicznej, liczy się efekt, a nie zamiary i chęci. Choć z deklaracji wszystkich polskich polityków wynika, iż bronią wyłącznie interesu narodowego, to najważniejsza jest odpowiedź na pytanie, jakie działania przynoszą jej faktycznie korzyść. Jeżeli bezsprzecznym interesem Polski jest rozszerzenie Unii Europejskiej o kraje leżące na wschód od naszej wschodniej granicy, to jaką przyjąć taktykę postępowania? W obliczu wydarzeń w Gruzji z udziałem naszego prezydenta wydaje się, że radykalizm w sytuacji nieustabilizowanej jest prowokacją, która odsuwa w czasie realizację tego celu.

Tę wydawałoby się oczywistą prawdę lekceważy wielu komentatorów zdarzeń gruzińskich. Po wspomnianym incydencie z ust niekiedy szacownych postaci można było usłyszeć opinię, iż warto było „zorganizować pokazówkę” dla miękkich liderów Unii z państw zachodnich, bo tego rodzaju wydarzenia mogą zmienić ich świadomość w relacjach z Moskwą.

[srodtytul]Prezydent nie w swojej roli[/srodtytul]

Otóż nic bardziej błędnego. Jedynym krajem, który bardzo ucieszył się z incydentu „granicznego”, była Rosja, Gruzja sama udowodniła bowiem, że nie panuje nad własnym terytorium, jest wewnętrznie skłócona, a losy polityczne prezydenta Micheila Saakaszwilego są przesądzone. Incydent nastąpił po kilku znaczących demonstracjach opozycji, w tym ponaddziesięciotysięcznym wiecu w Tbilisi. Zamiast gospodarczej prosperity w kraju panują kryzys i inflacja. Przegrana wojna nie tylko zrujnowała gospodarkę, ale także przyniosła straty polityczne.

Saakaszwili musiał przyznać, i to w sprzyjającym mu parlamencie, że to on rozpoczął działania wojenne 7 sierpnia. A tam, gdzie w wyniku politycznych decyzji cierpią i giną cywile, nie może być akceptacji. Podobnie jak nikt w cywilizowanym świecie nie zaakceptuje „uzasadnionego terroryzmu”.

Wewnętrzna destabilizacja w Gruzji będzie się więc pogłębiała. To dlatego prezydent Polski wystąpił nie w swojej roli, będąc w listopadzie w Tbilisi. Bo nie jest rolą żadnego państwa ingerencja w wewnętrzne sprawy innego kraju. Efekt z tego zdarzenia mamy jeden

– oddaliła się perspektywa członkostwa Gruzji w NATO i Unii Europejskiej. To nie opinia – to fakt! Odpowiadając więc na apel Jarosława Kaczyńskiego o „zidentyfikowanie polskiego lobby prorosyjskiego”, podpowiadam, by do pierwszej rozmowy zaprosił brata-prezydenta, bowiem ktoś go do tej eskapady namówił…

Incydent, chociaż głośny w świecie, nie może zaważyć na aktywności Polski w kształtowaniu polityki zagranicznej Unii Europejskiej, zwłaszcza w kierunku wschodnim. To dobrze, że Polska opowiedziała się za dialogiem z Rosją, bo tylko w drodze dialogu można osiągnąć postęp w rozumieniu wzajemnych racji, a na tym tle budowanie dobrych relacji, w tym przede wszystkim partnerskich stosunków gospodarczych. Nie warto dialogu zamieniać na wojenne okrzyki lub paramilitarne happeningi…

[srodtytul]Kaczyński przy okrągłym stole[/srodtytul]

Wielkim polskim wkładem w znaczenie i siłę Unii Europejskiej powinna się stać inicjatywa Partnerstwa Wschodniego. Pod jednym wszakże warunkiem: liderem dialogu staje się tylko ten, kto potrafi odpowiednio usadzić strony przy stole i ze wszystkimi rozmawiać. Tego brakuje nam ostatnio w analizach dotyczących Gruzji.

[wyimek]To dobrze, że Polska opowiedziała się za dialogiem z Rosją. Nie warto tego dialogu przy stole zamieniać na wojenne okrzyki lub paramilitarne happeningi[/wyimek]

Przecież gdyby prezydent Lech Kaczyński, celebrując ogromne znaczenie rewolucji róż, spotkał się jednocześnie z liderami opozycji, (wówczas także jej uczestnikami), tylko potwierdziłby swoją troskę o szybkie włączenie Gruzji do europejskich demokracji.

Identyczną rolę powinna Polska pełnić w zrozumieniu sytuacji społeczno-politycznej Ukrainy, Mołdawii czy Białorusi. Polacy mają wielki atut, niezależnie od romantycznej postawy „za naszą i waszą wolność” – mamy, niczym wzorzec z Sevres, pewien mebel, przy którym w 1989 roku siedział także sam prezydent – okrągły stół (Lech Kaczyński był uczestnikiem obrad podstolika ds. pluralizmu związkowego).

Ostatnią, ale fundamentalną, sprawą jest wreszcie wola społeczeństw. Nie będzie demokracji i wolności, a w ślad za tym rozwoju gospodarek rynkowych, poszerzenia obszaru europejskiego bezpieczeństwa i stabilizacji na Wschodzie, bez wyraźnej woli samych społeczeństw do przeprowadzenia zmian. To nie tylko sama świadomość i przyzwolenie, ale zdeterminowana chęć zmiany powoduje tak epokowe wydarzenie, jakim było wyzwolenie się kilku państw naszego regionu z moskiewskiego protektoratu. Nie ma świadomości i woli działania bez pełnej wolności w obszarze mediów i kultury.

Jeżeli celem prezydenta Saakaszwilego jest dołączenie do państw Europy w cywilizacyjnym tego słowa znaczeniu, musi on zachęcać do powstania znaczącego obszaru wolnych mediów, a nie tłumić je i zamykać (świat nawet nie zaprotestował, gdy Saakaszwili z dnia na dzień zamknął prywatną opozycyjną wobec siebie telewizję, a to był przecież wstęp do ofensywy militarnej).

Bardziej dojrzały i doświadczony polityk, jakim jest prezydent Polski, musi to wiedzieć i powinien tak działać. Dla dobra Gruzji oraz interesu Unii, której jesteśmy ważnym członkiem, a w kwestii polityki wschodniej powinniśmy być liderem. W takiej roli zauważyła nas nawet Rosja. Bo czyż wrześniowa wizyta ministra Siergieja Ławrowa w Warszawie w kontekście szczytu unijnego poświęconego polityce wschodniej nie była tego dowodem?Premier Donald Tusk i minister Radosław Sikorski byli pierwszymi rozmówcami Kremla po zatrzymaniu działań wojennych w Gruzji w sierpniu 2008. Nie warto schodzić z drogi, której fragmentem jest potężny i strategiczny most między Wschodem i Zachodem, by w ciemnościach tułać się po zakrętach, za którymi czekają na nas wątpliwej jakości – chociaż głośne – fajerwerki.

[i]Autor jest posłem PO, członkiem Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych[/i]

W polityce, zwłaszcza zagranicznej, liczy się efekt, a nie zamiary i chęci. Choć z deklaracji wszystkich polskich polityków wynika, iż bronią wyłącznie interesu narodowego, to najważniejsza jest odpowiedź na pytanie, jakie działania przynoszą jej faktycznie korzyść. Jeżeli bezsprzecznym interesem Polski jest rozszerzenie Unii Europejskiej o kraje leżące na wschód od naszej wschodniej granicy, to jaką przyjąć taktykę postępowania? W obliczu wydarzeń w Gruzji z udziałem naszego prezydenta wydaje się, że radykalizm w sytuacji nieustabilizowanej jest prowokacją, która odsuwa w czasie realizację tego celu.

Pozostało 90% artykułu
Wybory prezydenckie
PSL nie wystawi własnego kandydata w wyborach prezydenckich. Ludowcy poprą Szymona Hołownię
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Rozliczanie PiS. Adrian Zandberg: Ludzie już żyją czymś innym
Polityka
Wybory prezydenckie 2025: Pojawił się nowy kandydat. Kim jest?
Polityka
Tobiasz Bocheński odniósł się do sprawy Marcina Romanowskiego. "Nie ukrywałbym"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Nowy sondaż partyjny: PiS zyskuje. Dystans między KO coraz mniejszy