Reklama

Stan wyjątkowy u Jolanty Fedak

Nie organizować szkoleń, spotkań, nie blokować wind, pokoje zamykać na klucz – zaleciła swoim urzędnikom pani minister w grudniu 2008 r. Bała się protestów związkowców

Publikacja: 17.01.2009 03:11

Pracownicy ministerstwa pracy i polityki socjalnej z zarządzenia minister Jolanty Fedak z 11 grudnia 2008 r. dowiedzieli się, że związki zawodowe planują „sparaliżować lub utrudnić funkcjonowanie najbardziej newralgicznych sektorów infrastruktury państwa, w tym (...) administracji państwowej”.

Aby temu zapobiec, szefowa resortu zakazała m.in. organizowania w budynkach ministerstwa spotkań, szkoleń i wizyt. Wszelkie negocjacje z przedstawicielami związków zawodowych lub partnerami społecznymi miały się odbywać wyłącznie poza siedzibą główną urzędu. 

Do czasu odwołania akcji protestacyjnych zorganizowanie jakiejkolwiek wizyty w siedzibie głównej i w innych obiektach ministerstwa wymagało zgody dyrektora generalnego resortu. Interesanci mogli wejść do budynku tylko w towarzystwie pracownika i po wizycie mieli być przez niego odprowadzeni.

[wyimek]Zamiast dialogu mamy odgradzanie się od społeczeństwa - Jacek Smagowicz, NSZZ „Solidarność”[/wyimek]

Minister zabroniła jeszcze m.in. blokowania wind i ćwiczenie procedur ewakuacyjnych. Poleciła urzędnikom wychodzącym z pokoju, zamykać go na klucz.

Reklama
Reklama

– Pismo zostało napisane na podstawie sugestii Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, które przekazało nam informacje o nasileniu w grudniu akcji protestacyjnych – mówi Bożena Diaby, rzecznik resortu. Według niej przypominanie o podstawowych środkach bezpieczeństwa i przepisach bhp to normalna praktyka we wszystkich ministerstwach. 

Jacek Smagowicz, członek prezydium komisji krajowej NSZZ „Solidarność”: – Zamiast dialogu mamy odgradzanie się od obywateli. Dziś ktoś wchodzący do ministerstwa z ulicy jest traktowany jak intruz. Mogę tylko współczuć władzy, która boi się ludzi.

Według Andrzeja Radzikowskiego, wiceszefa Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, polscy politycy powinni wziąć przykład z krajów w Europie Zachodniej. – W Skandynawii jest znacznie więcej pikiet i akcji protestacyjnych niż u nas, a wejście do parlamentu czy jakiegokolwiek urzędu nie jest tak utrudnione jak w Polsce – mówi Radzikowski. 

Pracownicy ministerstwa w nieoficjalnych rozmowach żartują z przesadnej troski swoich szefów. Wspominają, jak Izabela Jaruga-Nowacka kazała zamontować dodatkowe drzwi przed gabinetami kierownictwa resortu, a Anna Kalata zażądała kamery nad drzwiami do gabinetu, by widzieć, kto puka. – Nigdy jednak żaden minister nie pisał do nas osobiście w sprawie przestrzegania przepisów bhp – dodają.

Pracownicy ministerstwa pracy i polityki socjalnej z zarządzenia minister Jolanty Fedak z 11 grudnia 2008 r. dowiedzieli się, że związki zawodowe planują „sparaliżować lub utrudnić funkcjonowanie najbardziej newralgicznych sektorów infrastruktury państwa, w tym (...) administracji państwowej”.

Aby temu zapobiec, szefowa resortu zakazała m.in. organizowania w budynkach ministerstwa spotkań, szkoleń i wizyt. Wszelkie negocjacje z przedstawicielami związków zawodowych lub partnerami społecznymi miały się odbywać wyłącznie poza siedzibą główną urzędu. 

Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Sondaż: Czy Polacy wierzą, że rząd Donalda Tuska zatrzyma nielegalnych imigrantów?
Polityka
Premier Donald Tusk ma powody do niepokoju. W najnowszym sondażu zapytano o jego dymisję
Polityka
Burza wokół sejmowych strażników. Pomysł Szymona Hołowni zaskoczył koalicjantów
Polityka
Pawlak: Dojdzie do obniżek cen energii o 20-30 proc. Koalicja ma swoje 500 plus
Reklama
Reklama